Powrót

Andrzej Grajewski

|

GN 32/2006

publikacja 07.08.2006 11:25

Jesienią 1956 r. z Kępna w Wielkopolsce trzech biskupów z Katowic rozpoczęło powrót do macierzystej diecezji. Za nimi były cztery lata poniewierki, strachu i zwątpienia. Wracali do diecezji rządzonej przez „księdza patriotę”, podzielonej na wiernych przestraszonych, przyczajonych i czekających na powrót biskupów.

Powrót Na pierwszym planie bp Herbert Bednorz, obok bp Juliusz Bieniek, z tyłu bp Stanisław Adamski w czasie powitania w Katowicach

Obok uwolnienia pry- masa Polski kard. Stefana Wyszyńskie-go powrót z wyg-nania śląskich biskupów Stanisława Adamskiego, Her-berta Bednorza i Juliusza Bieńka był najważniejszym wydarzeniem w czasie, kiedy w Polsce kończył się stalinizm.

Komuniści po wojnie Kościół tolerowali, do ataku przystąpili po 1948 r., gdy rozprawiali się z podziemiem i legalną opozycją z PSL. Młody prymas, abp Stefan Wyszyński, za wszelką cenę starał się doprowadzić do jakiegoś porozumienia z władzami. Uznał, że po jednostronnym zerwaniu konkordatu w 1945 r. Kościół potrzebuje chociaż minimum gwarancji prawnych. Biorąc na siebie wielką odpowiedzialność, początkowo bez akceptacji papieża, w kwietniu 1950 r .podpisał porozumienie z władzami. Gwarantowało ono m.in. naukę religii w szkołach publicznych. Komuniści jednak nie zamierzali przestrzegać ani tego punktu, ani pozostałych. Systematycznie religia była usuwana ze szkół, najszybciej na Górnym Śląsku.

Niezłomni
Biskup katowicki Stanisław Adamski jest jedną z najciekawszych postaci wśród polskich biskupów poprzedniego stulecia. Pochodził z Wielkopolski, gdzie przed I wojną światową organizował ruch spółdzielczy. Był jednym z organizatorów powstania wielkopolskiego w 1918 r., a w okresie międzywojennym wraz z Korfantym przewodził chadecji. W czasie okupacji został z Katowic wygnany przez gestapo. Trafił do Warszawy, gdzie jako jedyny polski biskup przeżył powstanie. Gdy w 1948 r. w diecezji katowickiej zaczęto masowo usuwać krzyże ze szkół oraz zmniejszać liczbę lekcji religii, napisał list pasterski w obronie religijnego wychowania. Władza zareagowała po swojemu. Ubecy jeździli po wszystkich parafiach, domagając się, aby list biskupa nie został odczytany. Sześciu księży aresztowano. W dalszych miesiącach konflikt narastał. We wrześniu 1952 r. usunięto religię ze 130 szkół w diecezji katowickiej. W tej sytuacji biskupi postanowili zwrócić się z apelem do wiernych. Tekst odezwy oraz petycji zredagował prawdopodobnie biskup pomocniczy Juliusz Bieniek. Bp Adamski podpisał ją 27 października 1952 r. Wzywał w niej wiernych do podpisywania petycji w obronie usuwanej ze szkół religii. Pod petycją podpisało się blisko 72 tys. katolików z całej diecezji. Z perspektywy lat można powiedzieć, że była to największa akcja obywatelskiego nieposłuszeństwa w całym bloku wschodnim. W środku stalinowskiej nocy dziesiątki tysięcy ludzi miało odwagę z imienia i nazwiska podpisać się pod żądaniem przywrócenia nauki religii.

Zaskoczone władze zareagowały represjami. Domagano się wydania list z podpisami. Żadna jednak nie wpadła w ręce UB. W nocy z 1 na 2 listopada bp Bieniek zawiózł je do Warszawy. Tam zdecydowano, że nie zostaną przekazane do Rady Państwa, lecz je zniszczono.

Szkodnictwo gospodarcze
4 listopada 1952 r. prokurator Irena Kulpińska z Katowic przesłuchała bp. Adamskiego w sprawie odezwy i petycji. Biskup całą odpowiedzialność za tę akcję wziął na siebie. Tego samego dnia aresztowany został bp Herbert Bednorz. Jak wspominał, nie przedstawiono mu wówczas żadnego dokumentu. Niedawno jednak znalazłem w archiwum IPN sygnaturę akt śledczych, wskazujących, że w Prokuraturze Wojewódzkiej w Katowicach prowadzone było przeciwko niemu śledztwo (nr sprawy 571/52). Z dokumentów wynika, że został oskarżony „o wydanie listu pasterskiego w sprawie nauki religii i organizowanie zbiórki podpisów pod petycją”. W piwnicach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach przebywał do 2 grudnia 1952 r. Przesłuchiwać go miał, podobno, sam płk Józef Światło, jeden z najważniejszych funkcjonariuszy bezpieki, ale nie ma na to ostatecznych dowodów.

Bp Bieniek nie wracał już do Katowic, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Nastąpiły szybko. 7 listopada w domu rekolekcyjnym w Kokoszycach, gdzie odpoczywał bp Adamski, zjawili się milicjant oraz oficer UB płk Jan Wiewiórkowski z Warszawy. Przywieźli ze sobą dekret Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, który stwierdzał, że biskupi z Katowic „jesienią 1952 r. na terenie województwa katowickiego uprawiali działalność godzącą w interesy społeczne Państwa Polskiego”. Na mocy tego dekretu trzej biskupi z Katowic zostali wygnani z diecezji na 5 lat. Świadkiem sceny w Kokoszycach był kapelan bp. Adamskiego, obecnie emerytowany arcybiskup Stanisław Szymecki. Jemu zawdzięczamy opowieść, którą przytoczyłem w książce o tych wydarzeniach („Wygnanie”). Gdy rozpoczęto odczytywanie dekretu, bp Adamski przerwał czytającemu słowami: „Znam to, już to słyszałem”. Na pytanie, skąd zna treść dokumentu, spokojnie powiedział, że podobny dekret odczytał mu oficer gestapo, gdy był usuwany z Katowic w lutym 1941 r.

Jeszcze tego dnia bp Adamski spakował swoje rzeczy i wyjechał do Krakowa, gdyż chciał się zatrzymać w Śląskim Seminarium Duchownym. Nie otrzymał na to zezwolenia i pojechał do Warszawy. Tam zatrzymał się u rodziny. Prymas nie chciał z nim dłużej rozmawiać. Uznał także, że wysiedlony biskup nie powinien uczestniczyć w obradach Episkopatu Polski. Wówczas pomocną dłoń wyciągnął do niego metropolita poznański abp Walenty Dymek. Poprosił siostry urszulanki z Lipnicy, aby przygarnęły wygnańca. Na wygnanie wraz ze swym biskupem poszedł dobrowolnie jego kapelan, ks. Stanisław Szymecki.

Do Wielkopolski, po zwolnieniu z aresztu, trafił także bp Herbert Bednorz. Zatrzymał się w domu sióstr marianek w Poznaniu. Bp Bieniek najpierw zamieszkał w domu księży emerytów w Kielcach. Został stamtąd usunięty, gdy w styczniu 1956 r. namówił miejscowych kleryków, aby nie szli na akademię z okazji jubileuszu PAX-u. Pojechał wówczas do Kępna, gdzie zatrzymał się u sióstr boromeuszek.



Czas „patriotów”
Miejsce wygnanych biskupów zajęli inni duchowni, wysunięci na urzędy kościelne przez partię i UB. 8 listopada 1952 r. kapituła katedralna zgodnie z obowiązującym wówczas kodeksem kanonicznym próbowała wybrać rządcę diecezji na czas nadzwyczajny. Kolejne kandydatury na urząd wikariusza kapitulnego, wyłaniane przez kapitułę, były brutalnie odrzucane przez płk. Jerzego Ziętka, wówczas wicewojewodę śląskiego. Bezpośrednio w kurii biskupiej instruował on kapitułę, kogo ma wybrać. Ostatecznie 25 listopada „wybrany” został ks. Filip Bednorz, proboszcz wiejskiej parafii, niecieszący się najlepszą reputacją, ale za to znany jako „ksiądz patriota”. Inne kandydatury Ziętka były jeszcze gorsze. Kard. Wyszyński wiedział, że „wybór” ks. F. Bednorza jest fikcją, ale uwzględniając dramatyczną sytuację w Katowicach, zatwierdził go na urzędzie wikariusza kapitulnego.

Ks. Bednorz nie rządził długo. Zmarł w styczniu 1954 r., na skutek urazów po niegroźnym wypadku samochodowym. Był lojalny wobec władz, ale wielkiej krzywdy nikomu nie czynił. Wypada odnotować, że domagał się także uwolnienia aresztowanych księży. Nowym wikariuszem kapitulnym został ks. Jan Piskorz. Nie powtórzono farsy z „wyborem”. Kandydat został uzgodniony między przewodniczącym episkopatu bp. Michałem Klepaczem a władzami (Prymas od jesieni 1953 r. był internowany). Ks. Piskorz był kapłanem energicznym, miał także spore zdolności organizacyjne. Jednocześnie był całkowicie dyspozycyjny wobec władz, które systematycznie informował o niepokornych księżach. Ks. Piskorz, podobnie jak ks. F. Bednorz, należał do aktywistów ruchu „księży patriotów”, organizowanego przez partię siłami UB. W 1955 r. zapragnął usankcjonować swoją władzę zwołując nielegalny synod diecezjalny. Akcja wywołała protesty wygnanych biskupów, a także znacznej części duchowieństwa, które mniej lub bardziej otwarcie sprzeciwiło się temu pomysłowi. Obaj wikariusze kapitulni dokonali zasadniczych zmian personalnych w kurii biskupiej, awansując duchownych ze środowiska „księży patriotów”. Wielu kapłanów – zasłużonych, ale opornych wobec nowych porządków – było usuwanych z urzędów i parafii. Pomimo atmosfery strachu i podejrzliwości wielu księży potajemnie utrzymywało kontakt z bp. Adamskim, odwiedzając go ukradkiem w Lipnicy. Ważną rolę w organizowaniu oporu wobec bezprawnych działań wikariuszy kapitulnych odegrał zwłaszcza ks. infułat Michał Lewek z Tarnowskich Gór, senior śląskich kapłanów, jeden z bliskich współpracowników Wojciecha Korfantego w czasach plebiscytu i powstań śląskich. Wspierał go m.in. ks. Józef Gawor, więzień niemieckich obozów koncentracyjnych, a także wieloletni redaktor „Gościa Niedzielnego”. Wówczas był poza redakcją, którą kierowali ludzie z PAX-u.



Niefortunny pośpiech
Wybuch protestów w Poznaniu w czerwcu 1956 r. zapowiadał schyłek ponurej epoki. Wiele osób publicznie domagało się uwolnienia Prymasa i zezwolenia na powrót biskupów śląskich. W sierpniu 1956 r. petycję w tej sprawie do Rady Państwa podpisało 231 osób z całego Górnego Śląska. Coraz głośniej dopominali się o powrót biskupów także śląscy księża. 15 września 1956 r. Prokuratura Generalna wydała orzeczenie, uniewinniające śląskich biskupów. Postanowili więc wracać. 27 września niespodziewanie do Katowic przyjechał bp Adamski wraz z bp. Bieńkiem. Okazało się jednak, że przedwcześnie razem z grupą księży odśpiewali w kurialnej kaplicy „Te Deum”. Około północy gmach kurii otoczyli funkcjonariusze UB. O powrocie biskupów władze powiadomił wikariusz kapitulny. Akcją kierował płk Franciszek Szlachcic, minister spraw wewnętrznych w czasach Gierka. Biskupa wywieziono z powrotem do Lipnicy tak szybko, że nie zdołał nawet zabrać osobistych rzeczy. Odebrano je następnego dnia. Obok wytartej sutanny biskup katowicki przywiózł ze sobą z wygnania ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej oraz egzemplarz Konstytucji PRL.

Oburzenie na kolejny gwałt zadany sędziwemu biskupowi było powszechne. Na emigracji protestował abp Józef Gawlina, w kraju Prymas Polski. Bp Klepacz skwitował wydarzenie dyplomatycznie: „Stało się niedobrze. Pośpiech w tej delikatnej materii okazał się niefortunny”. Ostatecznego powrotu biskupów do diecezji zażądali duchowni. Petycję podpisaną przez 460 osób, głównie księży, zawiozła do Władysława Gomułki delegacja górników i hutników. Towarzyszyli jej m.in. księża Gawor i Blachnicki. Powrotu biskupów do diecezji domagał się także kard. Wyszyński w czasie spotkań z władzami, jeszcze w Komańczy. Rozmowy nie dawały rezultatu, poskutkowała groźba strajku w przemyśle śląskim. Jak zapisał jeden z uczestników negocjacji, dopiero „opisany przez nas niepokój, jaki się szerzy wśród ludności, a zwłaszcza wśród górników, podziałał na nich”.

3 listopada bp Adamski odebrał telegram bp. Choromańskiego z Warszawy: „Można wracać do diecezji w poniedziałek lub wtorek”. Tego samego dnia ks. Piskorzowi przekazano informację: „Księża Biskupi wracają w poniedziałek lub wtorek. Proszę zdać agendy”. 5 listopada 1956 r. biskupi przekroczyli granicę swej diecezji. Pierwsze kroki skierowali do Piekar, aby w tamtejszym sanktuarium podziękować za opiekę na wygnaniu i za szczęśliwy powrót. 8 grudnia 1956 r. Izba Karna Sądu Najwyższego uchyliła orzeczenie Komisji o wysiedleniu śląskich biskupów z 1952 r., gdyż „nie było podstaw do przyjęcia, by zaistniało zarzucane im przestępstwo”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.