Ich oczami

Andrzej Grajewski

|

GN 02/2006

publikacja 05.01.2006 11:45

Ta wystawa upamiętnienia ucieczkę i wypędzenie milionów Niemców z Europy Wschodniej w 1945 r. Jednocześnie przypomina o odpowiedzialności Niemców za zbrodnie III Rzeszy. Jest ważnym głosem w polsko-niemieckiej debacie o przeszłości.

Ich oczami East News/AKG-Images

Pomysł zbudowania w Berlinie Centrum przeciw Wypędzeniom, lansowany od pewnego czasu przez Erikę Steinbach, szefową Związku Wypędzonych, rodził w Polsce najgorsze skojarzenia. Zwłaszcza że – jak informowano – miał być zlokalizowany w centrum niemieckiej stolicy, nieopodal monumentalnego pomnika Holocaustu, upamiętniającego zagładę Żydów w latach II wojny światowej. Mogłoby zatem powstać wrażenie, że jedynymi ofiarami straszliwej wojny rozpętanej przez naród niemiecki pod przewodnictwem Adolfa Hitlera byli Żydzi oraz wypędzeni.

Obawa przed manipulacją
Przeciwko takiej reinterpretacji historii zaprotestowały wszystkie środowiska polityczne w Polsce, co wprawiło w niemałą konfuzję stronę niemiecką, zaskoczoną gwałtownością naszego sprzeciwu. Ponieważ spór nałożył się w czasie z bezczelnym żądaniem Pruskiego Powiernictwa, domagającego się rekompensaty za pozostawiony w Polsce przez Niemców majątek, sprawa budowy Centrum stała się dla wielu Polaków symbolem ideologicznej agresji. Jej celem miałaby być rewizja historii, a konsekwencją wysunięcie roszczeń majątkowych, skierowane wobec naszego państwa.

Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Sprowadzanie jej wyłącznie do prób manipulowania historią z pewnością nie oddaje całej złożoności problemu, w którego centrum jest dążenie do zapisania jednej z najbardziej dramatycznych kart niemieckiej historii, jaką było usunięcie Niemców z Europy Wschodniej. Dokonało się to w dwóch etapach: zimowej ucieczki przed oddziałami Armii Czerwonej, często podejmowanej na rozkaz własnej administracji, oraz masowych przesiedleń zrealizowanych na podstawie ustaleń dokonanych przez zwycięskich aliantów w czasie konferencji w Poczdamie (lipiec/sierpień 1945 r.).

Około 14 milionów Niemców z zachodnich i północnych terenów Polski, czeskich Sudetów, słowackiego Podkarpacia, rumuńskiego Siedmiogrodu, ukraińskiej Besarabii, serbskiej Wojwodiny, a także z Węgier zostało zmuszonych do opuszczenia swych domostw, gdzie ich potomkowie mieszkali nieraz od stuleci, i wywiezionych w różne regiony Niemiec.

Wpływowe lobby
Ucieczki i wypędzenia mocno tkwią w niemieckiej świadomości, o czym na ogół nie pamiętamy. Wielu z tych, którzy to przeżyli, znalazło eksponowane miejsca w życiu publicznym Niemiec. Są znanymi politykami wszystkich najważniejszych ugrupowań politycznych RFN, działaczami lokalnych samorządów, mają także swe wpływy w mediach. W okresie powojennym powstały na ten temat w RFN dziesiątki filmów, seriali telewizyjnych, dzieł plastycznych. Napisano także setki książek, od pamiętników i powieści poczynając, po głębokie studia historyczne, uwzględniające także kwerendy archiwalne w Polsce oraz innych krajach Europy Środkowej. Tematykę wypędzenia podejmowali m.in. artyści tej miary co laureat literackiej Nagrody Nobla Günter Grass. Nie jest to także problem pokoleniowy, jak mogłoby się wydawać. Często bowiem również ich dzieci interesują się heimatem, a więc krajem rodzinnym swych ojców i dziadów. Najczęściej za tym zainteresowaniem nie kryją się postawy wrogie wobec Polaków, czy innych narodów.

Także w Polsce w środowiskach kresowiaków często dziedziczy się świadomość swego pochodzenia oraz sentyment do Lwowa, Wilna, Polesia czy Wołynia. Ci ludzie lepiej rozumieją obecną sytuację na Ukrainie, Białorusi czy Litwie. Często sami organizują różnoraką pomoc dla terenów, które kiedyś musieli opuścić, oraz pomagają w zachowaniu miejscowych zabytków, najczęściej architektury sakralnej. Podobne zjawisko występuje po stronie niemieckiej. Przez dziesięciolecia środowiska wypędzonych były przez propagandę PRL przedstawiane jako największe zagrożenie dla polskiej racji stanu na ziemiach zachodnich i północnych. Prawdą jest, że część z tych środowisk, korzystając z wolności politycznej RFN, przez wiele lat wysuwała hasła rewizji granic.

Oczywiście można sobie zadać pytanie, czy gdyby w Polsce po 1945 r. była wolność, w środowiskach przesiedleńców ze Wschodu nie padałyby podobne hasła i postulaty. Jednym z największych sukcesów politycznych niemieckiej chadecji było polityczne oswojenie tego niegdyś bardzo licznego elektoratu. Na skutek tego nie zasilił on szeregów ugrupowań skrajnie nacjonalistycznych. Szeroka pomoc materialna, a także wiele programów socjalnych oraz własna niezwykła przedsiębiorczość i pracowitość spowodowały, że pokolenie tych Niemców na stałe zadomowiło się w nowej ojczyźnie. Dzisiaj chcą przypomnieć swą historię i na trwałe zapisać ją w świadomości całego niemieckiego społeczeństwa.

Propozycja z Bonn
Najnowszą próbą rozmowy na ten temat jest wystawa pt. „Ucieczka, Wypędzenie, Integracja”, zorganizowana w jednym z najbardziej prestiżowych muzeów historycznych, w Domu Historii RFN w Bonn. Honorowym patronem wystawy został prezydent federalny Niemiec prof. Horst Köhler. Wiosną ma być prezentowana także w kilku największych miastach niemieckich. Robin Mishra, publicysta wpływowego tygodnika „Rheinische Merkur”, powołując się na informacje z kręgów CDU, przewiduje, że wystawa ma zostać rozbudowana i być może ulokowana gdzieś na stałe. Następnie wokół tego projektu mogłaby powstać jego dalsza część, która być może nie oddawałaby idei Centrum, ale byłaby jakąś wobec niego alternatywą.

Wydaje się, że choć niewolna od wielu mankamentów, jest to propozycja interesująca. Wystawa pokazuje problem nie tylko w kategoriach niemieckich losów, lecz dramatu XX wieku, który w skali nieznanej od stuleci uczynił z wypędzenia oraz przesiedleń jeden z motywów rozwiązywania sporów narodowościowych i granicznych.

Zwiedzający zapoznają się więc z dokumentacją na temat wielkich akcji deportacyjnych, które miały miejsce w czasie I wojny światowej. Dokumenty, fotografie oraz dzieła plastyczne przedstawiają tragiczne losy Ormian, wyrzuconych przez Turków z terenów w pobliżu granicy z Rosją i umieszczonych w rejonach pustynnych, gdzie wielu z nich zginęło na skutek chorób i wyczerpania. Później przedstawione są planowane akcje wymiany ludności między Grecją i Turcją, które objęły blisko ćwierć miliona ludzi.

Jest także kilka plansz poświęconych Górnemu Śląskowi oraz przesiedleniom ludności niemieckiej z części, która po 1921 r. przypadła Polsce. Szkoda, że nie ma informacji o dziesiątkach tysięcy Polaków, którzy musieli opuścić niemiecką część Górnego Śląska. Omówione zostały także plany migracji ludności z Europy Wschodniej, opracowane przez III Rzeszę w ramach tzw. Planu Generalnego „Wschód” (Generalplan Ost), który zakładał germanizację „terenów wschodnich” i eksterminację milionów Słowian.

Niemiecki widz dowie się, że to urzędnicy Heinricha Himmlera przygotowali i częściowo zrealizowali program przesiedleń ludności niemieckiej z Siedmiogrodu czy Besarabii na ziemie zdobyte na państwie polskim. Aby ich przyjąć, trzeba było wypędzić miejscowych Polaków. Kolejne plansze pokazują kierunki wysiedleń realizowanych przez niemiecką administrację zarówno na terenach polskich przyłączonych do III Rzeszy (Pomorze, Wielkopolska, Górny Śląsk), jak i w Generalnej Guberni.

Na teren zasadniczej ekspozycji wchodzi się przez specjalną bramę, którą tworzą zdjęcia przedstawiające zbrodnie niemieckie dokonywane na terenach okupowanych przez III Rzeszę. Są sceny publicznych egzekucji, zdjęcia z likwidacji Getta w Warszawie, czy spalonej czeskiej wsi Lidice, ogłoszenia informujące o rozstrzeliwaniu zakładników w Warszawie. Z pewnością brakuje tam informacji o globalnym wymiarze strat narodów okupowanych przez Niemców oraz polityce eksterminacji, skierowanej nie tylko wobec Żydów, lecz także wszystkich narodów słowiańskich, a przede wszystkim Polaków.

Podpisy pod zdjęciami informują, że brutalność niemieckiej okupacji zrodziła nienawiść do Niemców oraz pragnienie odwetu, a także ostatecznego rozwiązania problemów narodowościowych. Kolejne sale poświęcone są zimowej ucieczce w styczniu i lutym 1945 r., która rozpoczęła się ze strachu przed oddziałami Armii Czerwonej.

Osobne miejsce zajmuje sala pamięci ofiar statku „Wilhelm Gustloff”, storpedowanego wieczorem 30 stycznia 1945 r. na północ od Łeby przez radziecką łódź podwodną. Statek przewoził uciekinierów z Prus Wschodnich. W tej największej morskiej katastrofie zginęło ponad 6 tys. ludzi, głównie kobiet i dzieci. Następne fragmenty ekspozycji poświęcone są konferencji poczdamskiej, a także ilustrują kolejne etapy organizacji przesiedleń ludności niemieckiej, głównie z Polski i Czech. Wreszcie możemy śledzić losy przesiedleńców w RFN. Poznać ich organizacje polityczne, społeczne, ich duszpasterstwo oraz miejsce w życiu społecznym i politycznym kraju.

Cały projekt jest multimedialny, zrealizowany bardzo interesująco. Obok tradycyjnych eksponatów, plansz, zdjęć, fotokopii dokumentów możemy usłyszeć głosy z tamtej epoki lub zobaczyć fragmenty kronik filmowych oraz filmów fabularnych, odtwarzających tamte wydarzenia. Wszystko według nowoczesnej zasady, że wystawa ma nie tylko przedstawiać dokumenty, ale także umożliwić przeżywanie historii.

Ekspozycję kończą zdjęcia z deportacji ludności w czasie wojny w byłej Jugosławii oraz w Rwandzie. W części poświęconej budowaniu kontaktów „ziomków” z ich dawnym heimatem zwraca uwagę zdjęcie tablicy pamiątkowej, którą ufundowali dawni mieszkańcy miejscowości Trzygłów (Trieglaff ) na Pomorzu Zachodnim we wrześniu 2002 roku. Dwujęzyczny napis głosi: „Ku pamięci wielu pokoleń niemieckich Trzygłowian, które tutaj żyły i były szczęśliwe z życzeniami szczęścia dla tych, którzy dzisiaj mają tutaj swój dom”. Trudno o lepsze zakończenie wystawy, która w zamierzeniach jej twórców ma nie dzielić, lecz łączyć we wspólnym pochyleniu się nad historią. Nie zamazując jednocześnie przyczyn, które doprowadziły do tego dramatu. Gdyż, jak słusznie napisał pochodzący z Gliwic wybitny pisarz Horst Bienek, swe tereny wschodnie Niemcy utracili nie zimą 1945 r., gdy wkroczyła tam Armia Czerwona, lecz 1 września 1939 r., gdy rozpoczęli wojnę.

Dziękuję Fundacji im. Konrada Adenauera w Warszawie za pomoc w przygotowaniu tego tekstu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.