Gdzie dwóch się biło

Andrzej Grajewski

|

GN 01/2005

publikacja 04.01.2005 00:16

Ostatnie wybory pokazały, jak bardzo podzielona jest Ukraina. Korzenie tych podziałów sięgają głęboko w przeszłość, kiedyw XVII w. decydował się los pierwszej próby stworzenia niepodległego ukraińskiego państwa.

Wiktor Juszczenko Wiktor Juszczenko

Umowa zawarta przez Kozaków z Rosją w styczniu 1654 r. zmieniła bieg historii. Po wiekach przeżytych w jednym państwie z Polakami, Ukraińcy związali się z Rosją. Dzisiaj, jak się wydaje, próbują dokonać korekty tamtej decyzji. W granicach Korony Polskiej zwarty obszar, odpowiadający zasięgiem obecnemu państwu ukraińskiemu, znalazł się po Unii Lubelskiej (1569 r.).

Wcześniej większość tych ziem, poza Rusią Halicką, była częścią Wielkiego Księstwa Litewskiego. Był to teren słabo zaludniony. Nieliczne miasta i osady ginęły w bezkresnym stepie, sięgającym aż po Krym. Nigdy nie było tam silnej władzy. Miejscowi magnaci, zwani królewiętami”, byli panami życia i śmierci. Granice wyznaczał jedynie pas obronnych stanic. Po prostu Dzikie Pola, kresy, ziemie „u kraja”.

W rejonie dolnego biegu Dniepru, za porohami, skalnymi progami, leżało Zaporoże. Tam, na wyspie Sicz, mieściło się centrum kozactwa, wspólnota wolnych ludzi, chłopów-wojowników, którzy z wojaczki uczynili styl życia. Przez pokolenia zaciągali się do wojska Rzeczypospolitej, stanowiąc jego bitną, choć często niezbyt zdyscyplinowaną część. Próby narzucenia Kozakom poddaństwa przez kresową magnaterię już w XVI w. kończyły się buntami i rzeziami.

Gdy na Synodzie w 1596 r. w Brześciu Litewskim prawosławny metropolita kijowski Michał Rahoża podpisał unię z Rzymem, oznaczającą połączenie w jeden Kościół dwóch obrządków, Kozacy stali się jej zaciekłymi przeciwnikami. Uznali, że unia jest elementem polonizacji, ograniczającym ich wolność religijną. Te dwa elementy: społeczny – obrona osobistej wolności przed zakusami „królewiąt”, oraz religijny – wierność prawosławiu, przeciw popieranej przez władze polskie unii, miały decydujący wpływ na dalszy bieg wydarzeń.

Hetman
Zamieszanie w latach 40. XVII w. wywołała także mało konsekwentna polityka wschodnia Władysława IV. Szykując się do wojny z Turcją, zapowiadał zapisywanie Kozaków do wojskowych formacji, czyli tzw. rejestru. Z tych planów nic nie wyszło, a wśród Kozaków powstał jednak ogromny zamęt na skutek niespełnionych obietnic. Zarzewiem buntu stała się krzywda jednego człowieka – Bohdana Chmielnickiego.
Gdy wiosną 1648 r. wyruszał na spotkanie z historią, miał ok. 50 lat. Był polskim szlachcicem, Rusinem, wyznania prawosławnego. Mówiąc językiem współczesnym, był zawodowym wojskowym. Jego ojciec Mychajło wiernie służył Rzeczypospolitej, za co otrzymał nadania ziemskie – chutor Subotów w starostwie czehryńskim. Matka była Kozaczką. Bohdan uczył się w kolegium jezuickim we Lwowie.

Wraz z ojcem u boku sędziwego hetmana Żółkiewskiego uczestniczył w nieudanej wyprawie mołdawskiej w 1620 r. Pochód zakończył się odwrotem, a później zupełną klęską oddziałów otoczonych przez Turków i Tatarów pod Cecorą. Chmielniccy byli w gronie tych, którzy pozostali przy hetmanie, gdy reszta w niesławie uciekała w step. Mychajło zginął, a Bohdan dostał się na 2 lata do tureckiej niewoli. Tam nauczył się języka tureckiego, co pomogło mu później w negocjacjach z Portą, gdy szukał sojuszników przeciwko Polakom. Później poznał także Zachód.

Zbuntowany
Do walki popchnął go dramat osobisty. Niejaki Daniel Czapliński w sporze o kobietę – Matronę z Komorowskich Czaplińską – najechał dobra Chmielnickiego. Porwał Matronę, ciężko pobił syna i spalił Subotów. Chmielnicki był bezradny. Próbował dochodzić sprawiedliwości aż w Warszawie, gdzie jesienią 1647 r. stanął przed królem Władysławem IV. Władca wysłuchał skargi, po czym – jak mówi legenda – powiedział: „A co, czyś ty nie żołnierz”, sugerując, aby szablą dochodził sprawiedliwości.

Chmielnicki wrócił na Zaporoże, gdzie wśród Kozaków roiło się od ludzi mających poczucie prawdziwych i urojonych krzywd. Iskra padłana podatny grunt. Wiosną 1648 r. Dzikie Pola stanęły w ogniu buntu, który z szybkością stepowego wiatru ogarnął wkrótce całe kresy wschodnie. Do Kozaków przyłączali się chłopi, którzy w buncie dostrzegli szansę na realizację marzenia o życiu bez pana. Wspierali ich Tatarzy Tuhaj-beja, zawsze żądni łupów, krwi oraz jeńców. Warszawa lekceważyła bunt, choć Adam Kisiel, magnat ruski, a zarazem wierny poddany Rzeczypospolitej, ostrzegał, że „rozpoczyna się straszliwa wojna chłopska”.

Kozacka pożoga pochłonęła słabe siły Korony, rzucane niefrasobliwie przez wodzów, nieświadomych grozy sytuacji. Zwycięstwa pod Żółtymi Wodami, Korsuniem i Piławcami otworzyły Chmielnickiemu drogę do serca Rzeczypospolitej. Dla Kozaków, chłopów, czerńców, czyli mnichów prawosławnych, Chmielnicki był już nie tylko mścicielem licznych indywidualnych krzywd, ale biczem Bożym, zesłanym przez Opatrzność „za zdrady Lachów”. Szybko przyjął rolę przywódcy wszystkich Rusinów, którym obiecywał uwolnienie „z lackiej niewoli”.

Zwyzięzca
Męstwo obrońców Zbaraża oraz pospiesznie zebrane przez króla Jana Kazimierza siły zdołały zatrzymać nieprzyjaciela pod Zborowem, gdzie ostatecznie zawarto rozejm (sierpień 1649 r.), który miał wielkie znaczenie dla dalszej historii Ukrainy.

Po raz pierwszy bowiem Warszawa musiała przyznać znacznym obszarom Ukrainy faktyczną autonomię. Ziemie kijowska, bracławska i czernihowska utworzyły tzw. hetmanat, którym niepodzielnie rządził Chmielnicki. Nigdy więcej Rzeczpospolita nie zdołała przywrócić zwierzchności nad całą Ukrainą.

Trwająca sześć lat niezwykle krwawa wojna nie przyniosła ostatecznych rozstrzygnięć. Wprawdzie Jan Kazimierz odniósł wspaniałe zwycięstwo w kilkudniowej batalii pod Beresteczkiem (przełom czerwca i lipca 1651 r.), a błotnista dolina nad Styrem stała się mogiłą dla tysięcy Kozaków i Tatarów, lecz rok później połączone siły koza-cko-tatarskie starły w proch wojska hetmana Kalinowskiego w bitwie pod Batohem.

W ciągu kilku godzin skwarnego 2 czerwca 1652 r. wybito w pień ponad 8 tys. najlepszych rycerzy kresowych. Była to z pewnością jedna z najstraszniejszych klęsk militarnych w dziejach I Rzeczypospolitej. Kolejne ugody i rozejmy nie przynosiły przełomu. Obie strony były zbyt słabe, aby ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Carska protekcja
Chmielnicki wiedział, że sam nie zdoła pokonać Polaków. Przeszkodą w rokowaniach była rzeka krwi przelanej przez obie strony. Kozacy, a zwłaszcza liczne chłopskie watahy – „czerń” Maksyma Krywonosa, rujnowały zdobyte osady, wybijając szlachtę, służbę, Żydów oraz chłopów, którzy nie chcieli przyłączyć się do powstania.

Równie straszny był polski odwet. Nieugięty obrońca Zbaraża, wojewoda ruski Jarema Wiśniowiecki, nakazywał wycinać w pień wszystkich. Nawet pełen podziwu dla jego militarnej sprawności historyk napisał: „Miał dla buntowników nienawiść pogardliwą i tylko w doszczętnym wytępieniu ich widział środek ratunku”.

Wojnę kozacką uważnie śledziła Moskwa. Car Aleksy Romanow był władcą ostrożnym. Otaczali go ludzie, którzy jeszcze pamiętali polską załogę na Kremlu. Jego ojciec, car Michał, poniósł klęskę w wojnie z Polską. Musiał podpisać pokój w Polanowie (1634 r.), w którym zrzekał się prawa do Inflant i oddał ziemię smoleńską. W rozgrywce przeciw Polakom Kozacy mogli być wartościowym partnerem. Wkrótce wśród nich pojawili się wysłannicy cara. Starszyznę kozacką zjednywali hasłami obrony wiary prawosławnej. Dla mniej gorliwych mieli sute datki i obietnicę służby w carskim wojsku. Opornych likwidowali albo otaczali murem nieufności i intryg, jako zdrajców zaprzedanych Zachodowi. W 1653 r. Chmielnicki poprosił o carską protekcję.

Wierny Rosji
18 stycznia 1654 r. plac przed Soborem Uspieńskim (Zaśnięcia NMP) w Perejasławiu wypełnił tłum starszyzny kozackiej. Gwar ucichł, gdy w środku kręgu stanął Chmielnicki. W porywającej mowie przypomniał ostatnie lata wojen. Mówił o potrzebie znalezienia sojusznika w dalszych zmaganiach. Wyboru należało dokonać między turecką Portą, tatarską Ordą, Rzecząpospolitą albo Moskwą. Poprosił, aby „towarzystwo” rozstrzygnęło: „Kogo też chcecie – sułtana, chana, króla czy cara”.

Tłum odpowiedział: „Wolimy pod mocną ręką cara wschodniego, prawosławnego w naszej wierze umierać”. Kozacka Ukraina oddawała się pod opiekę cara, który obiecał zagwarantować przywileje i prawa, jakie Kozacy mieli w Rzeczypospolitej. Przede wszystkim prawo do wyboru hetmana oraz niezależność metropolii kijowskiej od Patriarchatu Moskiewskiego. W dokumencie nie pojawiło się jednak słowo Ukraina. Użyto natomiast rosyjskiego określenia Mała Ruś.

Akt miał zostać zaprzysiężony w miejscowej katedrze. Chmielnicki poprosił przedstawiciela cara, bojara Wasyla Buturlina, aby złożył przysięgę. Ku zaskoczeniu zebranych Buturlin odmówił. „Poddani powinni składać przysięgę swojemu władcy, a nie władca im” – wyjaśnił zdumionym Kozakom. Uroczystość przerwano. Wzburzony Chmielnicki jakiś czas naradzał się wraz ze starszyzną, wreszcie z chmurnym czołem, jakby przeczuwając klęskę swoich planów, zaprzysiągł wierność Rosji na wieki.

Zmierzch
Umowa perejasławska stała się ważnym pretekstem do mieszania się Rosji w sprawy polskie. Już w 1654 r. do Polski wkroczyły dwie potężne armie moskiewskie, które zatrzymały nadludzki wysiłek szczupłych siły polskich i ostra zima. Walki ze zmiennym szczęściem prowadzono przez kilka lat, aż do rozejmu, który został podpisany w Andruszowie k. Smoleńska 31 stycznia 1667 r.

Był to zarazem pierwszy podział Ukrainy wzdłuż Dniepru. Kijów odpadł od Polski. Zapoczątkowany wówczas został fenomen dwóch Ukrain, regionów o odmiennej tożsamości, przeszłości oraz charakterze, który pod różnymi postaciami utrzymuje się do chwili obecnej.

Ukraina Lewobrzeżna szybko została zrusyfikowana. Metropolia kijowska przeszła pod zwierzchnictwo Patriarchatu Moskiewskiego. Kolejno niszczono ośrodki kozackiej tożsamości. W końcu zakazano używania języka ukraińskiego w szkołach. Ukraina Prawobrzeżna była częścią Rzeczypospolitej do drugiego rozbioru, w 1793 r. Wówczas ziemie kijowską i bracławską, Wołyń oraz część Podola zagarnęła Rosja.

Pozostałe tereny przypadły Austrii. Rozpoczął się nowy okres w historii Ukrainy.
Klęska ukraińskich aspiracji niepodległościowych zapowiadała zagładę Rzeczypospolitej. W 1775 r. Katarzyna II zlikwidowała Sicz Zaporską, ostatni bastion wolnych Kozaków. Dwadzieścia lat później Polska została wymazana z map świata.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.