Testowanie narodowej wspólnoty

Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN

|

GN 03/2011

publikacja 23.01.2011 15:47

Zaniżona samoocena sprzyja podatności na manipulacje i propagandę.

Barbara Fedyszak-Radziejowska Barbara Fedyszak-Radziejowska

Co łączy tak odległe od siebie wydarzenia jak raport MAK o przyczynach smoleńskiej katastrofy, książkę Jana T. Grossa pt. „Złote żniwa” i zapowiedź beatyfikacji Jana Pawła II? Pozornie nic, a jednak wszystkie, chociaż w odmienny sposób, dotykają bardzo wrażliwej i niezwykle delikatnej sfery naszych emocji – naszego poczucia własnej wartości. Raport MAK przypomniał, jak wiele znaczą rosyjskie interesy, rosyjska racja stanu i rosyjska duma, także dla części polskich elit, które zdają się zapominać, że interes narodowy Polaków i ich poczucie własnej wartości też są ważne.

Liczba pytań, na które raport MAK nie odpowiedział, jest tak duża, że mamy prawo zakwestionować jego ustalenia, a wyjaśnienie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem uznać za sprawę otwartą. To do strony rosyjskiej należy dbałość o wiarygodność raportu i o zaufanie Polaków do wyników śledztwa. Wyrazem dobrej woli byłoby natychmiastowe przekazanie polskiej stronie czarnych skrzynek, wraku samolotu i ponad 5 tys. przedmiotów (także fragmentów ciał ofiar) znalezionych na miejscu katastrofy przez polskich archeologów i pozostawionych przez nich w Rosji.

Jeszcze niewydana, a już komentowana książka Jana T. Grossa, podobnie jak poprzednie, przypomina raczej materiał procesowy śledztwa prowadzonego przeciwko polskiemu społeczeństwu niż historyczną rozprawę. Co więcej, styl i argumentacja autora wywołują bolesne skojarzenia z uzasadnieniami wyroków, na podstawie których stalinowskie sądy skazywały na lata więzienia tysiące bohaterów Armii Krajowej za – a jakże – współpracę z niemieckimi faszystami. Nieuchronna deprawacja jakiejś części okupowanego, mordowanego i pozbawionego własnego wymiaru sprawiedliwości społeczeństwa traktowana jest jako dowód zbrodniczych cech polskiego narodu.

Kiedy po II wojnie światowej Sowieci instalowali w Polsce totalitarny system i swoje komunistyczne elity władzy, używali bardzo podobnych argumentów. Przez lata musieliśmy milczeć lub kłamać o Armii Krajowej, powstaniu warszawskim, o WiN, Katyniu, 17 września, o Holokauście, o zsyłkach, łagrach i o moskiewskim procesie Szesnastu, wytoczonym przywódcom Polskiego Państwa Podziemnego za „organizowanie nielegalnego ruchu na zapleczu Armii Czerwonej i współpracę z Niemcami”. A Sowieci i rządzący w ich imieniu PRL komuniści opowiadali „w świecie”, że Armia Krajowa, londyński rząd i antysemickie społeczeństwo kolaborowały z nazistami. Może dlatego tak trudno dzisiaj wymusić na światowych mediach rezygnację ze sformułowania „polskie obozy zagłady”.

Reakcja części polskich polityków, ekspertów i elit opiniotwórczych na raport MAK i na książki J.T. Grossa pokazuje rzadko spotykaną w Europie postawę niepewności i lęku. Czy aby na pewno mamy prawo bronić dobrego imienia własnych obywateli i dbać o ich interesy także w bardzo trudnych relacjach z silniejszymi państwami i „światowymi” autorytetami? Czy Polacy mają prawo żądać czegokolwiek w momencie, gdy w rozpoczętej już debacie nad jeszcze niewydaną książką Grossa padło tak wiele zdań o nieudowodnionej, ale mimo to opisanej zbrodniczej kolaboracji Polaków z Niemcami i ich powojennej, pazernej nikczemności? Czy „taki” naród ma prawo do obrony własnych interesów?

Pierwsza książka J. Grossa, „Sąsiedzi”, ukazała się w 2000 roku, też mniej więcej rok przed ważnymi wyborami. Może więc warto przypomnieć, że zaniżona samoocena sprzyja podatności na manipulację i propagandę. Podręczniki psychologii społecznej jako oczywistą traktują zależność między niskim poczuciem własnej wartości a podatnością na konformizm. Przypomnijmy, że część naszych elit uznała zachowania tysięcy Polaków głęboko poruszonych smoleńską tragedią za kompromitujące(!?). W socjologicznych sondażach deklarujemy patriotyzm i przywiązanie do Polski, ale nasz stereotypowy obraz samych siebie jest gorszy niż stereotypowy obraz narodów, których nie darzymy sympatią.

Nie trzeba być wielkim specjalistą, by zauważyć skuteczność partyjnych kampanii wyborczych, opartych na prostym schemacie – z nami jesteś „lepszy”, nowoczesny i europejski, z nimi – będziesz kimś, kogo światły Polak wstydzi się przed światem. Ubocznym efektem takich kampanii są bardzo emocjonalne, pozamerytoryczne i sprzeczne z egalitarnym, demokratycznym etosem podziały na Polaków „lepszych” i „gorszych”. Kreatorzy tych podziałów przypominają toksycznych rodziców, którzy posłuszeństwo dzieci próbują wywołać uwagami w rodzaju: nic z ciebie nie będzie, znowu dwója, widzisz, a nie mówiłam, że tak się to skończy?...

Zapowiadana na 1 maja br. beatyfikacja Jana Pawła II przypomina, że u źródeł polskiego sukcesu z 1980 i 1989 roku tkwiło nauczanie wielkiego człowieka, Karola Wojtyły, Papieża i Polaka, który zawsze o polskiej narodowej tożsamości mówił z miłością i szacunkiem, co nie znaczy bezkrytycznie. W 1991 roku, podczas IV pielgrzymki do Polski, zwrócił się do przedstawicieli środowisk twórczych z niezwykłą prośbą: „to życzenie składam na Wasze ręce, Drodzy Państwo, (...) którzy jesteście w jakimś sensie tego narodu pogłębioną świadomością, intelektem, twórczą perspektywą, którzy jesteście tego narodu miłośnikami, miłujcie ten naród”. Dodam, nie w politycznych deklaracjach, lecz w czynach, Panie i Panowie

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.