Czy Polska jest najważniejsza?

Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta

|

GN 40/2010

publikacja 08.10.2010 12:42

Twierdzenie, że zadowolenie jednostek złoży się na dobro wspólne, to wyjątkowa bzdura.

Podczas ostatniego Przystanku Woodstock, polemizując z hasłem wyborczym Jarosława Kaczyńskiego, Marek Kondrat powiedział zebranej tam młodzieży, że „Polska nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest nasze życie. Bo ono jest jedno. Jeżeli będziemy zadowoleni z życia, to Polska też na tym zyska”. Powiedział to w dzień po kolejnej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Trudno o bardziej bałamutne stwierdzenie i bardziej nieodpowiedni moment. Oczywiście dla ludzi wierzących ziemska ojczyzna nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest zbawienie.

Kondrat nie mówił jednak o „rzeczach ostatecznych”. Polityczny i społeczny kontekst tej wypowiedzi wskazuje, że chodziło mu o priorytety młodych Polaków w życiu publicznym. Dla popularnego i cenionego aktora nie jest ważne dobro wspólnoty, tylko życie jednostki. A właściwie zadowolenie jednostki z życia. Sądzi on, że zadowolenie jednostek złoży się na dobro wspólne. To wyjątkowa bzdura. Zadowoleni z życia byli zapewne nocni demonstranci montujący krzyż z puszek po piwie na Krakowskim Przedmieściu. Zadowoleni są kibole niszczący stadiony, oszuści bezkarnie łamiący prawo i celebryci radośnie prześcigający się w skandalach obyczajowych. Zadowoleni z siebie są rządzący Polską i kibicujący im publicyści plotący od rzeczy w mediach. Czy wszystko to składa się na dobro wspólne?

Nie wiem z pewnością, co chciał powiedzieć młodzieży Marek Kondrat. Powiedział jednak mniej więcej tak: „Nie przejmujcie się tym, co dzieje się w Polsce, zajmijcie się sobą”, a to znaczy także: nie przejmujcie się grą pozorów uprawianą w stosunkach polsko-rosyjskich. Nie zajmujcie się katastrofą smoleńską ani matactwami rosyjskimi w tej sprawie, które przecież nie mogą popsuć poprawy we wzajemnych relacjach. Nie przejmujcie się tym, że Rosjanie uważają lot wojskowego Tu-154, pilotowanego przez wojskowych na wojskowe lotnisko w Smoleńsku kontrolowane przez rosyjskie wojsko, za lot cywilny. Ani tym, że mimo oferty prezydenta Rosji, by śledztwo w sprawie katastrofy było wspólne, polski premier oddał je w ręce Rosjan. Ani tym, że szczątki samolotu, będące dowodem w sprawie, niszczeją od miesięcy na otwartym polu, gdzie każdy może wejść, z wyjątkiem polskich dziennikarzy, nagle zatrzymanych i przesłuchiwanych przez wojsko (!) i milicję rosyjską. Ani wszystkimi niejasnościami w sprawie katastrofy. Ani apelami o międzynarodowe śledztwo w sprawie katastrofy.

Nie przejmujcie się tym, że rząd podpisuje horrendalny kontrakt gazowy z Rosją, a prezydent nie wie, na czym polegają nadzieje związane z gazem łupkowym w Polsce. Ani tym, że Komisja Europejska broni w tej kwestii nasz kraj przed rządzącymi Polską „Europejczykami”. Nie przejmujcie się losem krzyża, bo bronią go tylko oszołomy w rodzaju tych z Krakowskiego Przedmieścia. Zajmijcie się nadużyciami w polskim Kościele i jego nadmierną rolą w życiu publicznym.

Polubcie posła Janusza Palikota, ale tego dzisiejszego, wesołego, nie tego sprzed lat, gdy wydawał konserwatywny tygodnik „Ozon”. I nie pytajcie o tak radykalną zmianę jego poglądów, bo to pachnie „spiskową teorią historii”. Nie przejmujcie się tym, że opozycja ma „wymrzeć jak dinozaury”. Odrzućcie jej śmieszne pretensje i kompromitujące zachowania. Zajmijcie się dopalaczami, których sprzedaży nie da się niestety w żaden sposób prawnie ograniczyć. Nie przejmujcie się tym, kto winien w aferze hazardowej, ani działaniami szefa komisji sejmowej w tej sprawie. Miarą uczciwości są przecież wygrane wybory.

Nie przejmujcie się podwyżką VAT ani wiekiem emerytalnym (po wyborach możecie już oddać dziadkom dowody osobiste). Ani tym, że polski minister finansów doprowadził do usunięcia polskiej wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Nie przejmujcie się sprawnością polskich sądów, stanem polskiej służby zdrowia, dróg i szkół, ani przestrzeganiem przepisów, których nie lubicie. Nie przejmujcie się rosnącym długiem publicznym.

Zajmijcie się tańcem na głowie, bawcie się! To wszystko pośrednio wynika ze słów Marka Kondrata. Taki jest mniej więcej program „nowoczesnej” Polski, która coraz mocniej rozpycha się w Polsce realnej dzięki potężnemu wsparciu niektórych mediów prywatnych. Historia Polski lubi się powtarzać. Mimo zmiany dekoracji ostatnie lata zaczynają przypominać początek XVIII wieku, gdy mawiano „za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. Co było później, wiemy. Chyba że kończymy szkołę, w której nauka historii jest właśnie spychana na margines.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.