To jest w stylu Polaków!

Wojciech Wencel, poeta, publicysta, redaktor pisma "44"

|

GN 06/2010

publikacja 10.02.2010 20:56

Ożywiamy się tylko wtedy, gdy sytuacja zmusza nas do buntu.

Wojciech Wencel Wojciech Wencel

Kilka tygodni przed olimpiadą w Vancouver wybuchł konflikt między naszymi kandydatami do medali. Kiedy Justyna Kowalczyk poskarżyła się mediom, że zimno jej w kurtkach dostarczonych przez Polski Związek Narciarski. Adam Małysz skomentował to następująco: – Nie wiem, o co jej chodzi. Byliśmy w Kuusamo w tym samym czasie. Chodziliśmy w cieńszych kurtkach i nikomu nie było zimno. Przecież ma wszystko, czego chce. Gdy tworzył się tzw. Team Małysz, miałem skrupuły, że tylko na mnie będzie pracować trzech ludzi. Justyna ma w sumie siedmioosobowy sztab. W obronie naszej najlepszej biegaczki natychmiast stanął jej trener, Aleksander Wierietielny: – Małysz niech nie podskakuje i nie wypowiada się o sprawach, o których nie ma pojęcia.

Choć w sprawie kurtek racja była ewidentnie po stronie Justyny, wypowiedź jej szkoleniowca zabrzmiała dość niezręcznie. No bo jak można sugerować, żeby Adam nie podskakiwał, skoro cała Polska pragnie, aby właśnie podskakiwał, a nawet skakał, i to jak najdalej. Tak, byśmy wszyscy mogli się wreszcie cieszyć z olimpijskiego złota. Inna rzecz, że z opinii Małysza wyłania się bardzo ciekawy – i prawdziwy! – obraz polskiego sportowca.

Podczas gdy liderzy innych ekip narodowych mogą korzystać z usług co najmniej kilkunastu trenerów, serwismenów, specjalistów od przygotowania fizycznego czy psychologów, polski narciarz powinien minimalizować swoje potrzeby. Najlepiej, żeby miał jednego trenera, występował w wytartym swetrze, a narty osobiście smarował woskiem z podhalańskich pasiek. Im bardziej będzie samotny i pozbawiony wsparcia technicznego, tym lepiej wyszlifuje wolę zwycięstwa.

Wjednym z esejów Gilbert Keith Chesterton opisuje symboliczne zdarzenie, którego był świadkiem w Polsce podczas zawodów hippicznych z międzynarodową obsadą. Na końcu trasy ustawiono niezwykle wysoką przeszkodę. „Nieco wesołości i nieco współczucia” na trybunach wzbudził pewien młody Polak, który na chwilę stracił kontrolę nad koniem. „Wziął dość niską, najbliższą przeszkodę, a następnie – wydawało się – nabierając nie wiadomo skąd dzikiego rozpędu, z jednym strzemieniem bujającym luźno, pochyliwszy się w siodle, zaatakował ostatnią, niezwyciężoną przeszkodę i pierwszy spośród wszystkich zawodników przeleciał nad nią jak ptak. Ktoś siedzący koło mnie wykrzyknął po angielsku: To jest w stylu Polaków!”.

W stylu Polaków jest też kariera Małysza, który dzięki atomowemu odbiciu z progu został wielkim mistrzem skoków; kariera Kowalczyk, która na podbiegach zostawia rywalki daleko za sobą; kariera Tomasza Adamka, który mimo średnich warunków fizycznych pnie się na sam szczyt w wadze ciężkiej; kariera Agnieszki Radwańskiej, która jak nikt inny mobilizuje się w krytycznych momentach seta; wreszcie kariera Roberta Kubicy, który potrafił wygrywać wyścigi, startując w kiepskim bolidzie. Co więcej, polskie korzenie często kształtują charakter sportowców, których rodzice osiedli za granicą. „Nie rozumiem, dlaczego Duńczycy podniecają się sukcesami Karoliny Woźniackiej. To Polka, a nie Dunka. I to dzięki polskiej mentalności, sile woli i charakteru osiąga tak wiele” – napisał piłkarz Arkadiusz Onyszko w autobiografii „Fucking Polak”, która w Danii wywołała zbiorowe oburzenie.

W skokach, biegach narciarskich, boksie, tenisie i formule pierwszej, nie mówiąc już o wielu konkurencjach lekkoatletycznych, mieliśmy w ostatnich latach wyłącznie samotnych jeźdźców, którzy stawali do walki z całymi teamami narodowymi. Choć w każdym konkurencyjnym zespole roiło się od zawodników co najmniej dorównujących im talentem, to oni stawali na podium. Skąd bierze się ta zdolność naszych sportowców do podejmowania rywalizacji o zwycięstwo wbrew prognozom bukmacherów? Analogia sportu z historią nasuwa się sama. Jak głosi popularne przysłowie, ulubionym zajęciem Polaków jest walka z przeważającymi siłami wroga. Jeśli Niemcy i Rosjanie mają naturę imperialistów, a Czesi konformistów, my jesteśmy klasycznymi anarchistami.

Ożywiamy się tylko wtedy, gdy sytuacja zmusza nas do buntu. Musimy stanąć w obliczu klęski, żeby się zebrać do kupy i ruszyć do ataku. Gra zespołowa zawsze wychodziła nam kiepsko. Zwłaszcza w ostatnich dwóch wiekach byliśmy traktowani jak łajzy. Najpierw wykorzystali nas zaborcy, później oszukali nas Anglicy i Francuzi, w końcu Sowieci zrobili z nas chłopców do podawania piłek. Suwerenne państwa miały tysiąc szans na zbudowanie swojej potęgi poprzez politykę zagraniczną. Nam trafiała się zwykle pojedyncza szansa, którą trzeba było wykorzystać. Jedno pokolenie przeżyło Cud nad Wisłą, drugie zginęło w powstaniu i więzieniach UB, trzecie bazgrało na murach „Precz z komuną!”. Ale niezależnie od końcowego wyniku walczyliśmy tak, że świat krzyczał po angielsku: – To jest w stylu Polaków!

Niech ci, którzy uważają, że ofiary polskich zrywów narodowych poszły na marne, dobrze się zastanowią nad tą sportowo-historyczną analogią. Gdyby nasi przodkowie wybrali konformizm, my pewnie nie moglibyśmy dziś oglądać ani Małysza, ani Kowalczyk, ani Adamka, ani Radwańskiej, ani Kubicy. Musielibyśmy się emocjonować meczami hokeja, jak nasi – skądinąd sympatyczni – południowi sąsiedzi. Ależ byłoby nudno!

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.