Polowanie na jednorożca

Wojciech Wencel, poeta, publicysta, redaktor pisma „44”

|

GN 22/2209

publikacja 31.05.2009 20:09

Więź, która łączy kobiety z Bogiem, jest wyjątkowa, tajemnicza i głęboka.

Wojciech Wencel Wojciech Wencel

W sztuce średniowiecznej jednorożec często jest przedstawiany na dziewczęcych kolanach. Dziki, silny i szybki jak wiatr, poddawał się jedynie niewinności i łagodności. Ponoć kiedy na leśnej polanie spotykał swoją wybrankę, ssał jej pierś jak dziecko, po czym kładł głowę na jej łonie i usypiał. A wtedy z krzaków wyskakiwała zgraja hałaśliwych mężczyzn, żeby go zabić. Mierzyli do niego z kusz, nakłuwali dzidami, zastawiali sieci, kierowani ślepą żądzą przejęcia i wykorzystania jego niezwykłej mocy. Róg jednorożca, zwany alikornem, uchodził bowiem za panaceum na wszelkie choroby, niezawodny środek na potencję i zabezpieczenie przed truciznami.

Czy jednorożce żyły naprawdę? Średniowieczni mnisi byli tego równie pewni jak istnienia słoni i hipopotamów. Wprawdzie relacje naocznych świadków należały do rzadkości, ale po całej Europie krążyły… rogi jednorożców. Możnowładcy inwestowali w nie głównie ze strachu przed otruciem. Za wykonane z alikornu kielichy, filiżanki czy łyżeczki płacono więcej niż za złoto, perły i rubiny. Nieco niższe ceny osiągał leczniczy proszek z rogu jednorożca, który w polskich aptekach sprzedawano jeszcze w XVIII w. Autor „Nowych Aten” (pierwszej polskiej encyklopedii) Benedykt Chmielowski wywodził z tego faktu „oczywistą prawdę”, że jednorożce „są na świecie, ale ich bardzo mało, i w odległych, bo w indyjskich i etiopskich krajach”.

W 1530 r. Zygmunt Stary otrzymał róg jednorożca w prezencie od pogromcy Tatarów, starosty barskiego Bernarda Pretwicza. Mimo nalegań króla, darczyńca nie ujawnił szczegółów polowania. Było to już trzecie takie trofeum w skarbcu królewskim na Wawelu. Niestety, zaledwie dziesięć lat później polski władca pozbył się drogocennego alikornu na rzecz króla Czech i Węgier Ferdynanda I Habsburga. Dopiero przedstawiciele słynnej niemieckiej dynastii docenili go. Ferdynand, który wkrótce awansował na cesarza, używał go w charakterze berła, a jego następca Maksymilian II postanowił, że z uwagi na bezcenną wartość róg nie może być nigdy odstępowany, wypożyczany, zastawiany ani sprzedawany. Prawdopodobnie dzięki tej zapobiegliwości trofeum można dziś oglądać w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum.

Pod względem ekonomicznym inwestycja Habsburgów okazała się klapą. Autentyczny kult, jakim alikorn cieszył się przez setki lat, nie zapobiegł drastycznemu spadkowi jego wartości. A wszystko przez oświeceniowych uczonych, którzy ostatecznie wykreślili jednorożca z encyklopedii przyrody, wyjaśniając przy okazji tajemnicę rogu. Według nich, był to kieł narwala, transportowany do Europy w XVI i XVII w. przez ekspedycje wielorybnicze. Chciwi wielorybnicy w porozumieniu z kupcami i aptekarzami mieli przez dziesięciolecia oszukiwać możnowładców i pacjentów, sprzedając im metrowy, spiralnie skręcony ząb ssaka z rodziny waleni w zawyżonej cenie.

Choć intuicje naukowców wydają się prawdopodobne, nie zamykają dyskusji o istnieniu jednorożca. Wprawdzie dotychczas nie udało się wykopać szkieletu mitycznego zwierzęcia, ale wciąż można spotkać podróżników, którzy przysięgają, że widzieli je w górach Kaukazu. Z naukowej pewności siebie postanowiła też zakpić natura. Na początku 2008 r. w rezerwacie przyrody w Prato koło Florencji odkryto samca sarny z jednym parostkiem (występujący u jeleniowatych odpowiednik rogu) na środku czaszki. Eksperci twierdzą, że to wada genetyczna, bo bliźniaczy koziołek urodził się z dwoma parostkami. Ale czy można ufać spadkobiercom oświecenia?

W końcu XX w. w społeczności internetowej alt.atheism powstała koncepcja Niewidzialnego Różowego Jednorożca (Invisible Pink Unicorn, IPU), będąca parodią chrześcijaństwa. Rozbudowana o szereg „dogmatów” utrzymanych w poetyce Monty Pythona, stała się wkrótce popularną figurą retoryczną używaną przez ateistów, głównie wychowanków ewolucjonisty Richarda Dawkinsa. Motyw jednorożca, który jest jednocześnie niewidzialny i różowy, miał być kpiną z wiary i rozumu jako niesprzecznych dróg poznania Boga.

Samo skojarzenie chrześcijaństwa z jednorożcem jest trafione. Już w średniowieczu zwierzę to symbolizowało Chrystusa, najczystszego z czystych, a jego róg oznaczał moc niszczenia grzechu. Niestety, reszta wynika z nieporozumienia. Ateiści nie mogli doświadczyć spotkania z jednorożcem, bo ten – jak wiadomo – daje się oswoić wyłącznie dziewicom. To z nimi buduje intymną relację, o której my – egoistyczni, przepełnieni agresją mężczyźni – możemy tylko pomarzyć.

Stąd rada starego, zazdrosnego felietonisty dla feministek, które dziś oskarżają Kościół o dyskryminację kobiet i domagają się równouprawnienia w kwestii sakramentu kapłaństwa. Poszukajcie wokół siebie jednorożca, a odkryjecie, jak wyjątkowa, tajemnicza i głęboka więź łączy was z Bogiem. Jest w tej relacji coś ze średniowiecznej sceny zwiastowania, w której archanioł Gabriel jako myśliwy przyprowadza do Maryi jednorożca. Jezus jest drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przez Niego. Kobieta jest drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi na świat inaczej jak tylko przez nią.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.