Władać ludzkim życiem

Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN

|

GN 51/2008

publikacja 21.12.2008 17:51

Restrykcje i ograniczenia dają ludzkiemu życiu większą ochronę

Barbara Fedyszak-Radziejowska Barbara Fedyszak-Radziejowska

Współczesna cywilizacja przechodzi trudny sprawdzian. Prawo każdego człowieka do życia, wolności i bezpieczeństwa wpisane w Powszechną Deklarację Praw Człowieka, Europejską Konwencję Praw i konstytucje wielu państw przestaje być oczywiste i jednoznaczne. Nowoczesna technika i medycyna oddały w nasze ręce niebywałe możliwości. Można przedłużać życie pacjentów pozbawionych świadomości, karmić sondą sparaliżowanych i wspomagać ich oddech respiratorem, można powołać nowe życie poza organizmem kobiety i sprawić, by urodziła je dowolna kobieta, nawet w wieku 70 lat. Można zamrażać embriony, podejmować próby klonowania ludzi i wykorzystywać komórki macierzyste do celów terapeutycznych. Człowiek zdaje się zdobywać coraz większą władzę nad ludzkim życiem. I paradoksalnie, ten sam człowiek przestaje je szanować. Może dlatego, że ma ogromne możliwości decydowania, komu i na jakich warunkach może ono przysługiwać.

Metoda in vitro daje dzieci bezpłodnym parom, lecz towarzyszące temu okoliczności sprawiają, że trzeba zaakceptować eliminację dodatkowych zarodków. Jednym chorym współczesna medycyna przedłuża życie, innym, nieuleczalnie chorym i cierpiącym, potrafi je odebrać „na życzenie” pacjenta lub jego rodziny. Większej władzy nad życiem towarzyszą nowe uprawnienia do zadawania śmierci. Międzynarodowe organizacje i parlamenty demokratycznych państw próbują tworzyć prawo adekwatne do nowych możliwości medycyny. Jedni wybierają rozwiązania poszerzające wolność wyboru, co w praktyce oznacza prawo do dawania i odbierania życia, inni próbują wtłoczyć nowe możliwości medycyny w etyczne i moralne ramy. Co ciekawe, przedkładanie wolności człowieka ponad inne wartości wcale nie wzmacnia ochrony życia, które już trwa. To raczej restrykcje i ograniczenia dają ludzkiemu życiu większą ochronę, także wtedy, gdy jest ono nie tak doskonałe, wygodne i komfortowe, jak byśmy chcieli.

Trwają prace komisji kierowanej przez posła J. Gowina nad nowymi regulacjami dla zapłodnienia in vitro i postępowania z zarodkami. Pracuje Zespół Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych, Watykan opublikował instrukcję „Dignitas personae”. Jesteśmy zgodni, że sytuacja, w której w Polsce można praktycznie wszystko, nie może trwać dłużej. Ci, którzy uważnie słuchali Jana Pawła II, pamiętają, że dla niego kluczowe było pytanie, ile władzy nad ludzkim życiem ma prawo wziąć w swoje ręce człowiek. W książce „Pamięć i tożsamość” Jan Paweł II w rozdziale pt. „Ideologie zła” napisał: „Skoro człowiek sam, bez Boga może stanowić o tym, co dobre, a co złe, może też zdecydować, że pewna grupa ludzi powinna być unicestwiona. (...) Takie decyzje podejmowane były w Trzeciej Rzeszy i w Związku Radzieckim, w takim kontekście dokonała się eksterminacja Żydów, ale także chłopów na Ukrainie czy duchowieństwa w Rosji.(...)

Podobnie prześladowano osoby niewygodne dla ustroju – żołnierzy Armii Krajowej w PRL, w wymiarze fizycznym, moralnym, czy też ograniczając prawa tych grup. (...) nadal utrzymuje się jednak legalna eksterminacja poczętych istnień ludzkich przed ich narodzeniem (...). Dlaczego? Dzieje się to po prostu dlatego, że odrzucono Boga (...) jako źródło stanowienia o tym, co dobre, a co złe”. Czy da się wyrazić te myśli językiem, w którym odnaleźliby się także ludzie niewierzący? Dla kompromisu i pokoju społecznego dobrze byłoby doprowadzić do spotkania ludzi wierzących i niewierzących w rozwiązaniach broniących godności ludzkiego życia. Jak mówić do ludzi, którzy nowe możliwości medycyny postrzegają wyłącznie w kategoriach wolności i praw człowieka? Jak przekonać ich do poglądu, że niezależnie od naszej wiary czy niewiary, trzeba stawiać ludzkiej władzy nad życiem granice, których nie wolno przekraczać. Doświadczenia XX wieku pokazały, jak łatwo nieograniczona niczym władza staje się zbrodnicza.

Pojęcia odwołujące się do praw i wolności wprowadzają nas w błąd. Jedni mają prawo do własnego dziecka, mimo iż leczenie bezpłodności nie przynosi efektu. Inni chcą dzieci w związkach homoseksualnych. Jeszcze inni domagają się prawa do usunięcia poczętego dziecka, zgodnie z życzeniem kobiety. Współczucie i zrozumienie budzi eutanazja rozumiana jako prawo do decyzji o zakończeniu życia. Wystarczy jednak opisać te same sytuacje nieco innym językiem – nie praw, lecz naszej władzy nad życiem chorych, cierpiących, bezbronnych, poczętych lub niedoskonałych dzieci, by zrozumieć, że nie o wolność, lecz o władzę tu chodzi. Testament życia daje poczucie „panowania” nad własną śmiercią, zwalniając lekarza z odpowiedzialności za zawodowe decyzje i pozbawiając naszych bliskich prawa do współdecydowania o opiece w trudnym czasie choroby i umierania.

Z jednej strony protestujemy, gdy rodzice nadużywają swojej władzy nad dziećmi, uciekając się do przemocy, z drugiej chcemy dać każdemu prawo „nabywania” i pozbywania się dziecka wedle życzenia. W systemach demokratycznych tworzymy mechanizmy ograniczające zakres władzy nad ludźmi, rezygnując nawet z wykonywania kary śmierci na mordercach. Może więc także regulacje bioetyczne powinny ograniczać zakres naszej coraz większej władzy nad życiem. Zasada jego ochrony od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci to dobra wskazówka, którą powinniśmy się kierować, by władza nad życiem nie poszerzała prawa do zadawania śmierci.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.