Wspólnota – na co dzień i od święta

Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN

|

GN 47/2008

publikacja 24.11.2008 08:36

Jedni drugich brzemiona noście nie znaczy, że mamy to robić tylko prywatnie i w parafiach

Barbara Fedyszak-Radziejowska Barbara Fedyszak-Radziejowska

Wspólnota Polaków pięknie, radośnie i uroczyście świętowała 90. rocznicę odzyskania niepodległości. Aż chce się powiedzieć, nareszcie, po kilkunastu latach wracamy do normalności... Prawdziwe tłumy z biało-czerwonymi chorągiewkami wyszły na ulice, uczestnicząc w wielu miastach i miasteczkach w licznych paradach wojskowych i inscenizacjach. Uroczyste Msze święte, wystawy, składanie wieńców, koncerty, dyskusje, seminaria i wiele innych mniejszych i większych wydarzeń sprawiło, że tegoroczny 11 Listopada był prawdziwie świątecznym dniem.

Nieco gorzej spędzili ten dzień politycy. Naturalnie ceremonia oficjalna przebiegała bez zakłóceń, przemówienie prezydenta L. Kaczyńskiego miało temperaturę i ciekawą politycznie treść. Uroczystości zaszczycili premier, marszałkowie, rząd i przywódcy licznych państw z kanclerz Niemiec A. Merkel na czele. Jednak przygotowana przez Prezydenta RP uroczysta, wieczorna gala miała też swoich ważnych nieobecnych. Po trosze zabrakło szlachetności i wielkoduszności organizatorów, po trosze poczucia przyzwoitości tych, którzy zaproszenie zlekceważyli. Wielkimi nieobecnymi okazali się także uczestniczący w oficjalnych uroczystościach zagraniczni przywódcy z kanclerz A. Merkel na czele oraz ci, którzy po prostu do Polski nie przyjechali. Z jednej strony przyjmuję z pokorą ich decyzję, z drugiej zastanawiam się, ile warte są tak naprawdę unijne deklaracje o partnerstwie i współpracy. Nasi najbliżsi sąsiedzi przyjechali, by wspólnie świętować datę symbolizującą fundamentalne także dla dzisiejszej Europy zmiany granic i powstanie nowych państw. Brakowało mi gestu ze strony innych, starych i wielkich państw europejskich.

Gdyby odwiedzili 11 listopada Polskę, wiarygodność ich zapewnień o partnerstwie i współpracy w unijnej wspólnocie, szanującej interesy wszystkich tworzących ją członków, byłaby znacznie większa. Święto Niepodległości obecne było także w mediach, jednak głównie publicznych. Komercyjne media naturalnie informowały o przebiegu uroczystości, ale nie uczestniczyły w nich na taką skalę, jak publiczne radio i telewizja. Wieczorami „leciały” typowe rozrywkowe filmy i seriale. Warto zapamiętać ten fakt, bo jeśli publiczne media upadną, będziemy skazani na komercyjną rzeczywistość. Coś dziwnego i tajemniczego sprawia, że o patriotyzmie, niepodległości i radości z odzyskanego państwa bardziej naturalnie mówią zwykli ludzie pytani na ulicach niż politycy, komentatorzy, naukowcy czy artystyczne gwiazdy. Jedna z wybitnych postaci pytana o patriotyzm przypomniała, że bycie Polakiem jest dziełem przypadku, trudno więc być dumnym z przypadku. Równie trudno, jej zdaniem, odczuwać dumę z osiągnięć naszego kraju. Jednak generalny obraz był inny: 11 Listopada byliśmy radosną wspólnotą połączoną narodową więzią i patriotycznymi uczuciami.

W pozostałe, zwyczajne, nie tylko listopadowe dni nasza narodowa wspólnota poddawana jest poważnym próbom. Po co płacić abonament radiowo-telewizyjny, jeśli można się od tego uchylić. Rząd obiecuje i stopniowo znosi tę „niepotrzebną” opłatę. Radio publiczne, czyli nasze, bo dotychczas to my opłacaliśmy koszty jego prowadzenia, stanie się rządowe, a my tego nawet nie zauważymy. Wciąż słyszymy i potulnie powtarzamy; dlaczego JA mam płacić na INNYCH? Emerytury pomostowe? Znowu mamy na NICH płacić? Dlaczego koszty leczenia starych mają ponosić młodzi? Dlaczego NASZYM KOSZTEM mają przechodzić na wcześniejsze emerytury nauczyciele? Dlaczego jedni pracownicy mają składać się na przywileje innych pracowników? Dlaczego następne pokolenia mają ponosić koszty emerytur swoich „starych”? Dlaczego single mają dopłacać do rodzin wielodzietnych, a bezdzietni do „becikowego”? Dlaczego zdrowi mają „składać się” na obowiązkowe badania profilaktyczne dla ludzi po sześćdziesiątce? Dlaczego naukowcy mają dopłacać do rolniczych dochodów (płatności bezpośrednie).

Jedni przeciw drugim, skłócani, zantagonizowani i bardzo dalecy od świadomości, że we wspólnocie także państwo odpowiada za realizację postulatu „jedni drugich brzemiona noście”... Z jednej strony cieszymy się z własnego państwa, z drugiej chcemy je osłabić, a nawet roztopić w „głównym nurcie” państw europejskich. Czujemy się wspólnotą, ale o innych Polakach myślimy wrogo, jeśli tylko oczekują nie tyle „łaski”, ile systemowej pomocy. „Od święta” państwo jest wartością, na co dzień – opresywną i zbędną instytucją. Typowe medialne pytania, typowe schematy wypowiedzi licznych ekspertów oraz polityków stawiają tę kwestię wyłącznie antagonistycznie: żeby jednym dać, innym trzeba zabrać. Nie stać nas ani na to, ani na tamto. Panowie, budżetowe pieniądze są nasze, to przecież podatki, za których wydawanie jesteście odpowiedzialni. Oczekujemy, że za nie zapewnicie nam wszystkim bezpieczeństwo, edukację, zdrowie, kulturę, inwestycje i rozwój kraju oraz, oczywiście, wsparcie najsłabszych członków naszej wspólnoty. Wiem, że nie stać nas na wszystko, nie jestem idiotką. Ale proszę o zmianę języka.

Przestańcie wzmacniać nasze, i tak silne, egoistyczne instynkty. Pamiętajcie, że odpowiadacie za nasze poczucie wspólnoty i gotowość do dzielenia się z innymi. Jedni drugich brzemiona noście nie znaczy, że mamy to robić tylko prywatnie i w parafiach. Płacimy podatki także dlatego, że własne, niepodległe państwo daje nam szansę wspólnie znosić konieczne ciężary i trudności życia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.