Noc duchów

Wojciech Wencel, poeta, publicysta

|

GN 34/2008

publikacja 25.08.2008 10:54

Jeżeli żywym nie starczy życia, zmarli będą walczyć o niepodległość.

Wojciech Wencel Wojciech Wencel

Poeta: – W sierpniową noc na starym cmentarzu spotykają się dwa duchy jednego narodu, by stoczyć walkę o serca i umysły Polaków. Po mojej prawicy wielokrotny mistrz Polski, uwieczniony w poemacie Juliusza Słowackiego mieszkaniec krainy popiołów, władca kurhanów, blady jak śmierć, znaczony krwią setek pokoleń, straszny jak historia… Król-Duch! Po mojej lewicy objawienie ostatnich lat, znany z kreskówki przyjazny duszek, ulubieniec dzieci i młodzieży, zawsze miły i uprzejmy… Casper!

Casper: – Ej, miała być debata, a nie walka. Jako pacyfista wyrażam stanowczy protest. Każdy problem da się rozwiązać poprzez rzeczową wymianę argumentów. Niech żyje pokój i wolna miłość! A poza tym, co to za koszmarne miejsce? Wszędzie tylko groby i krzyże…

Król-Duch: – Tu jest esencja polskiego narodu. Błędni rycerze, przegrani powstańcy życie oddali, aby on mógł istnieć. Bez słowa skargi szli naprzeciw śmierci. A krzyż Chrystusa był im jako brama…

Casper: – Co ty bredzisz? Żyjemy w XXI wieku. Nie można ciągle siedzieć na cmentarzu. Polacy nie chcą rozpamiętywać kolejnych klęsk, do których doprowadziła nieodpowiedzialna polityka dowódców. Pragną budować domy, podróżować, mieć auta i korzystać z życia. Daj im odpocząć od narodowej traumy!

Polacy (głosy spoza sceny): – Właśnie!

Król-Duch: – Na odpoczynek przyjdzie czas w zaświatach. Dziś znów się kłębią demony historii. Gruzję pustoszy wampiryczna armia, a krzyki słychać na granicy Polski. Nie jestem panem dziejów, więc nie pytaj, kiedy Polakom przyjdzie podjąć walkę. Ale wiem jedno: wciąż należy czuwać w świętej jedności z legionem umarłych.

Casper: – Co ty, Kaczyński jesteś, że chcesz podjąć walkę? Takie wypowiedzi wciągają Polskę w konflikt z sąsiadami! Oczywiście, wszystkim potrzebującym trzeba nieść pomoc humanitarną. Czyli przesyłać im leki, koce oraz paczki żywnościowe. Ale dla Polaków historia skończyła się w 1989 roku. Wyruszając w trampkach na Moskwę, mogą tylko sobie zaszkodzić. Jeszcze się Putin zdenerwuje, odetnie im ropę i gaz, i nie będą w stanie uruchomić samochodów.

Polacy: – Pomyślałeś o tym, kartoflu?

Król-Duch: – Już nas oświetla trupi blask księżyca. Powstają duchy poległych poetów. Jeżeli żywym nie starczy życia, znów będą walczyć o niepodległość.

Baczyński: – Dniem czy nocą idziemy wytrwali, w bitwach ogień hartuje nam pierś, myśmy dawno już drogę wybrali, jeśli nawet powiedzie przez śmierć.
Gajcy: – Nie zatrzymamy się więc, tej nocy w milczeniu płynąc, gdy wszystko sen, jesteśmy snem bez ciała i bez imion. Lecz gdy kogutów tkliwy głos doleci nas już siwy – przy twarzy twarz, przy dłoni dłoń, wrócimy, wrócimy.

Casper: – Przestańcie! (ucieka)

Król-Duch: Milczy Europa, bo się boi zapachu krwi i trzasku kości. Swoje triumfy zapomniała, klęsk nikt jej nie nauczył. Kto się nie zlęknie jarzma śmierci, jeśli nie ci, którzy je nieśli, widząc w Warszawie spopielonej odbicie męki Zbawiciela?

Gajcy: – Taka miłość. Jak kamień przygniata ręce nasze przebite na przestrzał, ułożone miłośnie na kwiatach i żelazie bogatym jak wieńcach. Nie zapomnisz, bo miłość ta da ci oczy niezwykłe i zmarszczkę, i zobaczysz się, wolny, pod kaskiem z bronią naszą w twych spokojnych snach.

Polacy (wahają się): – A może da się jeszcze ocalić święty spokój?

Kurtyna (opada miłosiernie, nie udzielając odpowiedzi).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.