Czy to wszystko nowomowa?

Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta poseł do Parlamentu Europejskiego

|

GN 21/2008

publikacja 26.05.2008 08:31

Wielu ludzi traktuje Boga jak Starszego Brata, który zrobi porządek z wrogami

Wojciech Roszkowski Wojciech Roszkowski

Brytyjska laureatka literackiej Nagrody Nobla z 2007 roku, Doris Lessing, zauważyła liczne ślady komunistycznej mentalności i nowomowy we współczesnym stylu pisania o sprawach społecznych. „Drętwa mowa i wielosłowie komunizmu – zauważa Doris Lessing – mają swoje korzenie w świecie niemieckich uniwersytetów. Teraz zaś stały się swoistą pleśnią, która porasta świat”. Autorka stwierdza dalej prze-możny wpływ komunistycznego pustosłowia i języka perswazji na to, co pisze się obecnie na wydziałach humanistycznych zachodnich uniwersytetów. To bardzo trafna obserwacja. Często w tekstach owych łatwo rozpoznać niezachwiane przekonanie do spraw wątpliwych, ten sam bełkot logiczny i to samo prze-świadczenie o rzekomym wykryciu „obiektywnych” reguł rządzących rzeczywistością. Nierzadko słychać w tym języku ukryte groźby. Kwintesencją tego sposobu komunikowania jest polityczna poprawność, podobnie jak komunizm wypływająca z pozornie szlachetnych pobudek szacunku dla każdego człowieka, ale w rzeczywistości obracająca się przeciw niemu.

Czy polityczna poprawność ma jakąś zaletę? – pyta Doris Lessing. I odpowiada twierdząco, wskazując, że skłania ona do przyjrzenia się naszym, własnym postawom. „Problem w tym – pisze laureatka Nagrody Nobla – że jak to zazwyczaj bywa z ruchami masowymi, skrajny margines szybko przestaje być jedynie marginesem; ogon zaczyna machać psem. Na każdą osobę, która spokojnie i rozsądnie wykorzystuje ideę poprawności politycznej do zbadania przyjętych przez nas założeń, przypada dwudziestu oszołomów, których prawdziwym motywem jest pragnienie władzy nad innymi”. To prawda. Nietolerancja, którą miała uleczyć polityczna poprawność, zamieniła się w nietolerancję politycznej poprawności.

Doris Lessing słusznie zauważyła też, iż „zawłaszczenie postępowej wyobraźni przez doświadczenie sowieckie zaszkodziło ruchom lewicowym, socjalnym, a nawet liberalnym”. To fakt, że zachodnie piękno-duchy były zapatrzone w doświadczenie sowieckie z jego „pogardą dla logiki, historią idiotycznej frazeologii, Gułagu, pogromu Żydów”, a więc „samych negatywnych rzeczy”, bronionych nadal na tysiąc pokrętnych sposobów przez różnych zachodnich „pożytecznych idiotów”. Z doświadczenia sowieckiego, pisze Doris Lessing, „nie płyną dla współczesnej Europy żadne pozytywne nauki”. Problem w tym, że nie płyną także żadne nauki negatywne. Europa Zachodnia miała szczęście uniknąć komunizmu praktyczne-go, więc lekcja sowiecka nie jest tam rozumiana. Niestety, w Europie Zachodniej istniały i istnieją silne środowiska komunistyczne, które z oddali kibicowały sowieckiemu barbarzyństwu, a dziś nie chcą się nawet do tego przyznać, co zatruwa debatę o totalitarnych doświadczeniach XX wieku.

W eseju Lessing znajdziemy wiele myśli, które nie są obce osobom, ze zdumieniem odnajdującym ślady komunizmu w mentalności zachodniej. A jednak jest w tym eseju coś, z czym zgodzić się trudno i co poważnie niepokoi. „Jestem pewna – pisze Lessing – że mentalność komunistyczna jest wzorowana na religii, chrześcijaństwie i dialektyce judaizmu”. Ta pewność jest całkowicie nieuzasadniona. W zdaniu tym widać, że Lessing hołduje przekonaniu, iż każde wyobrażenie o prawdzie zewnętrznej w stosunku do człowieka jest podejrzane.

Być może jest wielu ludzi, którzy traktują Pana Boga jak Starszego Brata, który zrobi porządek z wrogami, skoro oni sami sobie nie potrafią poradzić, albo jak jeszcze jedną, wymyśloną przez ludzi „obiektywną” regułę rzeczywistości, którą mogą poznać i zastosować w praktycznym działaniu. Ale jeśli istnieje Bóg taki, jaki się nam objawił przez Abrahama i Mojżesza, czy też przyszedł na świat w Jezusie Chrystusie? Niepojęty Bóg miłości, „przez którego wszystko się stało”? Wtedy nie-ważne staje się, czy ktoś Go głosi, czy nie. Ważne jest to, że On jest „drogą, prawdą i życiem”. Wtedy problem mają ci, którzy Go traktują jak ludzki wymysł i namaszczają na ojca totalitaryzmu.

Paradoks polega na tym, że szukając związku między chrześcijaństwem i totalitaryzmem, Lessing ujawnia swoje problemy z wiarą w prawdę ostateczną. Jej rozumowanie jest typowe dla osób, które odrzuciły wiarę w obiektywne reguły rzeczywistości materialnej do tego stopnia, że nie godzą się na żadne prawdy „narzucane z zewnątrz”, jak kiedyś napisał Jacek Żakowski. Cóż więc pozostaje? Pozostaje człowiek jako twórca wszelkich prawd.

Ciarki przechodzą po plecach, co może z tego wyniknąć. Lessing przytacza przykład wielkich pisarzy rosyjskich XIX wieku, którzy nie pisali wedle programu teoretycznego „posłannictwa” i byli nieraz krytykowani za analizę zachowań jednostki, a nie społeczeństwa, a mimo to, właśnie przez opis doświadczenia indywidualnego, oddziaływali na postawy społeczne. Autorka pomija jednak kwestię najważniejszą – dlaczego tak się działo. Czy było to tylko skutkiem ich literackiej wirtuozerii, czy też głębokiej motywacji moralnej, płynącej z wiary w Boga?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.