Hańba domowa

Marek Jurek, historyk, przewodniczący, Prawicy Rzeczypospolitej, były marszałek Sejmu

|

GN 08/2008

publikacja 27.02.2008 10:41

Europa nie jest mocarstwem militarnym i nim nie będzie. Ale mogłaby być siłą moralną; jeśli odrodzi się duchowo.

Marek Jurek Marek Jurek

W wielu miejscach świata, nie przed dwustu i nie przed siedemdziesięciu laty, ale dosłownie w tej chwili, chrześcijanie cierpią i umierają za wiarę. Świat milczy, albo – w najlepszym razie – rozkłada ręce. Społeczeństwa chrześcijańskie, tak łatwo wzruszające się każdym medialnym dramatem, niespecjalnie chcą wiedzieć, co dzieje się z naszymi braćmi tam, gdzie życie jest mniej wygodne. W Arabii Saudyjskiej w ogóle nie wolno budować świątyń chrześcijańskich, nie wolno też sprzedawać czy rozdawać Pisma Świętego. Przyjęcie chrześcijaństwa karane jest śmiercią. W Egipcie czy w Pakistanie chrześcijanie zderzają się z permanentną i często fizyczną nietolerancją. W Korei Północnej chrześcijan umieszcza się w obozach koncentracyjnych. Do tego dochodzą trudności samego życia chrześcijańskiego w tym, co najbardziej ludzkie. Polityka przymusowego ograniczania urodzeń prowadzona przez chińskich komunistów posuwa się wręcz do gwałtów aborcyjnych: przymusowego zabijania dzieci w łonie matek nawet w ostatnich dniach przed oczekiwanym rozwiązaniem.

Podwójny mur
Nie są to sprawy spędzające sen z oczu politykom Europy praw człowieka. I w pewnym sensie trudno się dziwić, skoro we Francji stawia się przed sądem uczestników publicznych modlitw pod budynkami gabinetów aborcyjnych, a w Szwecji – pastora, który na kazaniu powtórzył słowa potępienia świętego Pawła wobec homoseksualizmu. Prześladowania Kościoła i chrześcijaństwa we współczesnym świecie, tak akcentującym nadrzędność praw człowieka wobec wszelkiej suwerenności, dokonują się nie tylko dzięki sile prześladowców, ale w jeszcze większym stopniu dzięki obojętności świata chrześcijańskiego. Po prostu prześladowców chroni podwójny mur, którym odgrodził się świat zachodni: antychrześcijańskiej pogardy i chrześcijańskiej obojętności.

To drugie, obojętność samych chrześcijan, stanowi poważny problem duchowy, bo nie ma życia chrześcijańskiego bez solidarności chrześcijańskiej. W pierwotnym Kościele kult męczenników rodził się natychmiast po ich śmierci. Choć Kościół nie dążył do męczeństwa, spełniając swoją misję właśnie przez pomoc prześladowanym. Tamte czasy przypomina nam dziś każda Msza odprawiana „na czerwono”, ku czci męczenników. Ale każda wzywa też do otwarcia oczu na Kościół, który dziś, cierpiąc, czeka na miłość. Sens nauki o Kościele jako Ludzie Bożym nie zawiera się w demokratyzowaniu władzy kościelnej ani w populizmie liturgicznym, ale w solidarności i bliskości z katolikami na całym świecie, w przywiązaniu do historii i kultury chrześcijaństwa, w uczestnictwie w życiu katolickim. Obojętność wobec prześladowań antychrześcijańskich niweczy to wszystko.

Przerwać ciszę
Parę tygodni temu uczestniczyłem w Poznaniu w trzeciej już Drodze Krzyżowej Męczenników XXI wieku. Co roku organizuje ją w Wielkim Poście Fundacja Świętego Benedykta. Nabożeństwo odbywa się w miejscu wyjątkowym, pod Poznańskimi Krzyżami upamiętniającymi protest społeczny i ofiary z 1956 roku.
Niestety, poznaniacy nie mogli być o Drodze Krzyżowej szeroko poinformowani. Miejskie autobusy i tramwaje, chętnie przyjmujące rozmaite reklamy i ogłoszenia, tym razem odmówiły przyjęcia plakatów zapowiadających nabożeństwo. Konkretnie odmówił prezes MZK Wojciech Tulibacki. Oświadczył, że prześladowania chrześcijan tłumaczy kontekst polityczno-historyczny. I niestety ta niewiarygodna bezduszność nie wywołała żadnej fali medialnych potępień. Trzeba przerwać tę śmiertelną ciszę nad grobami współczesnych męczenników, jeśli nie chcemy, odwracając się od nich, okaleczać naszej wiary. A możemy przecież czerpać od nich siłę do życia bardziej chrześcijańskiego, bo kto Bogu daje (nawet wdowi grosz solidarności) – dostaje zaraz jeszcze więcej.

Szansa dla Europy
Solidarność chrześcijańska to szansa dla Polski, dla naszego miejsca w Europie i również dla samej Europy. Europa nie jest mocarstwem militarnym i nim nie będzie. Ale mogłaby być siłą moralną; jeśli oczywiście odrodzi się duchowo. Umieszczenie obrony prześladowanych chrześcijan na czele unijnej agendy polityki praw człowieka wzmocniłoby moralno-polityczną tożsamość Unii. Pokazałoby, że w jedności europejskiej chodzi o coś więcej niż tylko o konsumpcję. A bez tego „więcej” nie zbuduje się prawdziwej wspólnoty. Bo o udział w konsumpcji ludzie mogą się bić dla siebie i między sobą, ale nie dla innych i razem. Oczywiście, dzisiejsza Unia ma zupełnie inny charakter i trzeba wobec niej zachować realizm. Traktat europejski jest formalnym (i wielowymiarowym) odrzuceniem wartości chrześcijańskich. Ale właśnie dlatego trzeba mieć odwagę pomyśleć o innej Europie. I przekształcić to na konkretne propozycje. To wielkie pole do polskiej inicjatywy i właśnie na taką rolę Polski w ramach wspólnej Europy liczył Jan Paweł II. Zaczynać jednak trzeba od siebie. Polska występująca w obronie prześladowanych chrześcijan, szczególnie na forum unijnym, domagająca się od Unii urealnienia polityki praw człowieka, znacznie podniosłaby autorytet naszego kraju. Pokazałaby, że nasz charakter w Europie określa nie prowincjonalna specyfika, ale racje uniwersalne. Nawet jeśli nie znajdziemy odzewu wszystkich rządów, we wszystkich krajach Europy spotkamy uznanie i sprzymierzeńców. Bierzmy (nie w poglądach, ale w metodzie) przykład ze Szwecji, która pozycję międzynarodową budowała przez zaangażowanie na rzecz praw człowieka. Trzeba mieć tylko wyobraźnię, odwagę i wrażliwość.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.