PiS do kosza?

Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN

|

GN 03/2008

publikacja 21.01.2008 12:33

Nie wszystko, co zrobili poprzednicy, nadaje się do kosza

Barbara Fedyszak-Radziejowska Barbara Fedyszak-Radziejowska

Nowy rząd działa czasami tak, jakby wszystko, co zrobili poprzednicy, nadawało się jedynie do kosza. Jest to o tyle zrozumiałe, że głównym motywem kampanii wyborczej 2007 była walka z rządami PiS, czyli z „kaczyzmem”, postrzeganym jako zagrożenie dla demokracji. Uważam za nonsens formułowanie podobnych zarzutów wobec polityków, którzy patową sytuację polityczną chcieli rozwiązać przedterminowymi wyborami już w 2006 r. i którzy to rozwiązanie, wbrew opinii licznych posłów opozycji, wprowadzili w życie w 2007 r. Dlatego przekonanie, iż to, co zrobił rząd J. Kaczyńskiego, trzeba wyrzucić do kosza, i zatrzeć po nim wszystkie ślady, uważam za bezmyślne kontynuowanie przedwyborczej propagandy. Nie można kwestionować prawomocności demokratycznych wyborów 2005 r. i lekceważyć ponad 5 milionów wyborców, którzy w 2007 r. głosowali na PiS.

To mi się nie podoba
Proponuję przemyśleć pomysł nowego ministra edukacji, by wycofać się z wprowadzenia egzaminu z religii na maturze. Warto też wykorzystać pomysł ministra Z. Religi przeznaczenia 4 miliardów zł z Funduszu Pracy na załatanie doraźnie dziury, którą w budżecie NFZ spowodowała unijna regulacja dotycząca lekarskich dyżurów. Za przejaw walki z PiS-em uważam także skreślenie przez minister nauki Barbarę Kudrycką aż 30 uczelnianych inwestycji z listy projektów rekomendowanych do dofinansowania ze środków UE.

Najpoważniejszym problemem wydaje się to, co dzieje się w sferze wymiaru sprawiedliwości, a dokładniej w prokuraturze i Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Raport minister J. Pitery o działaniach CBA staje się jej „prywatną opinią” w tej samej chwili, w której Rzecznik Praw Obywatelskich prosi o jego przekazanie, co pozwala odmówić prośbie rzecznika. Równolegle prowadzony przez Ministerstwo Sprawiedliwości audyt wszystkich śledztw z czasu ministrowania Z. Ziobry sugeruje taką metodę działania, w której najpierw zapadają decyzje, a potem powstaje ich uzasadnienie. Największym zaskoczeniem jest jednak nazwa sejmowej komisji, która zgodnie z przedwyborczymi obietnicami miała zająć się wyjaśnieniem wszystkich okoliczności afery gruntowej, domniemanego przecieku oraz szczegółami sprowokowanego przez CBA przyjęcia przez byłą posłankę PO łapówki.

Składu komisji jeszcze nie ma, a już jej nazwę można umieścić we wnioskach raportu kończącego prace: komisja ds. „nielegalnego wywierania wpływu przez członków Rady Ministrów, Komendanta Głównego Policji, szefa CBA oraz szefa ABW na funkcjonariuszy policji, CBA, ABW, prokuratorów i osoby pełniące funkcje w organach wymiaru sprawiedliwości w celu przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków”. Innymi słowy: nie było afery gruntowej, łapówki na Helu, przecieku i fałszywych zeznań. Po prostu prokuratorzy i oficerowie CBA ulegli „nielegalnym naciskom”. Skąd posłowie PO, PSL i LiD znają końcowy efekt prac komisji? Wszak przesłuchania jeszcze się nie zaczęły.

Tak być nie powinno? Dlaczego?
Wszystko to zdaje się zmierzać do usunięcia M. Kamińskiego z szefostwa CBA oraz przyjęcia ustawy o rozdzieleniu funkcji prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości. Profesor A. Zoll w tekście opublikowanym 7 I w „Rzeczpospolitej” przedstawia argumenty za nową ustawą o prokuraturze, nad którą właśnie pracuje. Uzasadnia zmianę tak: „Mając w pamięci to, co przez ostatnie dwa lata wyprawiał minister Ziobro, musimy liczyć się z tym, że kiedyś może pojawić się kolejny”. Innymi słowy, obawiając się przyszłych demokratycznych wyborów wygranych np. przez PiS, musimy „jak najszybciej rozdzielić funkcję prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości i powołać niezależnego, apolitycznego prokuratora”.

Dlaczego? – ponieważ minister sprawiedliwości jest zarazem prokuratorem generalnym, a więc jako członek rządu pełni „funkcję polityczną” i tym samym prokuratura staje się organem politycznym – a „tak być nie powinno”. Dlaczego „nie powinno”, mimo iż jest tak w wielu europejskich krajach – nie wiem. I chociaż konstytucja RP odpowiedzialnością za bezpieczeństwo wewnętrzne państwa obarcza rząd (!), to, zdaniem profesora Zolla, wyłączenie prokuratury z zależności od rządu „nic w tej sprawie nie zmieni”. Zabezpiecza to regulacja, zgodnie z którą „prokurator generalny co roku będzie musiał składać zarówno w Sejmie, jak i w Senacie sprawozdanie, które będzie podlegało ocenie ministra sprawiedliwości”.

Korupcja zbadana
Obawiam się tych zmian i dlatego proszę nowy rząd o rozwagę i przeczytanie raportu z badań CBOS nad korupcją, zrealizowanych dla Fundacji Batorego (Program przeciw Korupcji) w 2006 r. Na pytanie, czy korupcja jest problemem, twierdząco odpowiedziało 53 proc. Polaków w 2005 r. i 44 proc. (!) w 2006 r. Spadła także z 15 proc. do 9 proc. grupa osób deklarujących wręczenie łapówek. Co więcej, w 2006 r. politykę uważało za skorumpowaną dziedzinę życia społecznego 35 proc. badanych, podczas gdy w 2005 r. dwa razy więcej – 61 proc. Dodajmy, że 32 proc. badanych w 2006 r. Polaków dostrzegało problem korupcji w sądach i prokuraturze(!). Rok wcześniej podobnie sądziło 36 proc. badanych.

Poprawił się także indeks percepcji korupcji, mierzony przez Transparency International. W 2005 r. wynosił 3,4 – co oznacza dalekie, 70. miejsce Polski na liście państw postrzeganych jako wolne od korupcji. Im wskaźnik bliższy jest 10, tym sytuacja w danym państwie lepsza, tj. skala postrzeganej korupcji mniejsza. W 2007 r., z wskaźnikiem na poziomie 4,2 punktu poprawiliśmy naszą lokatę o 9 miejsc. Niewiele, ale zmiany idą w dobrym kierunku. Czy warto w imię ideologicznego zacietrzewienia marnować to, co w ostatnich dwóch latach było naszym wspólnym sukcesem?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.