Kardynał z Będzina

Władysław Bartoszewski, historyk, były minister spraw zagrancznych

|

GN 36/2007

publikacja 10.09.2007 23:21

"Jest Żydem jak Jezus Chrystus, Polakiem jak nasz Papież i Francuzem jak my wszyscy" – pisano o kardynale Lustigerze

Władysław Bartoszewski Władysław Bartoszewski

O kardynale Jean-Marie Lustigerze, który przed kilku tygodniami odszedł do domu Ojca, słyszałem niemało, zanim było mi go dane – przed 17 laty – poznać osobiście. „Jest Żydem jak Jezus Chrystus, Polakiem jak nasz Papież i Francuzem jak my wszyscy” – pisało o nim francuskie pismo katolickie „La Croix” (w 1979 r.) W mianowaniu przez Jana Pawła II biskupem, a następnie arcybiskupem Paryża tego solidnie wykształconego księdza, syna emigrantów, polskich Żydów z Będzina, widziałem niezwykły znak więzi Starego i Nowego Testamentu.

Wiedziałem, że matka Jean-Marie Lustigera zginęła męczeńską śmiercią w komorze gazowej. Wiedziałem też o jego szczególnym stosunku do pamięci historycznej o doświadczeniach Europejczyków – zarówno żydów, jak i chrześcijan – w wieku XX. Słyszałem, że jeszcze przed wstąpieniem do seminarium duchownego dwudziestokilkuletni wtedy Lustiger służył w wojsku, we francuskim sektorze okupacyjnym Berlina. W Berlinie Zachodnim można było w tym czasie zdobyć niemałą wiedzę praktyczną o tym, czym jest stalinowski komunizm.

Mówiliśmy jednym głosem
W 1989 roku niemieckie wydawnictwo katolickie Herdera zaproponowało mi udział autorski w przygotowywanym do druku albumie Adama Bujaka o Auschwitz-Birkenau. Zgodziłem się chętnie i poczułem się prawdziwie zaszczycony, że jednym ze współautorów tomu (obok żydowskiego laureata nagrody Nobla Elie Wiesela i niemieckiej działaczki katolickiej, wówczas przewodniczącej Bundestagu, Rity Süssmuth) będzie kard. Lustiger. Nawiązałem z nim korespondencję, a później otrzymałem ważną dla mnie do dziś dedykację w naszej książce: „Au Professeur Wladislaw Bartoszewski, frčres dans la Passion du Christ et l’espérance que nous donne l’Esprit Saint, + Jean-Marie card. Lustiger, 18 Nov. 1989”.

26 maja 1990 r., kilka miesięcy po upadku muru w Berlinie, spotkałem arcybiskupa Paryża w niezwykłym historycznym kontekście. Oto w niepodzielonym już faktycznie Berlinie Kościół katolicki w Niemczech zorganizował „Katholikentag” – wielki zjazd katolicki, dostępny zarówno dla wiernych z RFN, jak i istniejącej jeszcze NRD. W programie zjazdu znalazła się też dyskusja moderowana przez wybitnego niemieckiego działacza katolickiego Bernharda Vogla. Tematem panelu była chrześcijańska koncepcja przyszłości Europy. Rolę przedstawiciela Zachodu pełnił arcybiskup Paryża, a mnie przypadła rola panelisty ze Wschodu. Nie uzgadniając wcześniej szczegółów, mówiliśmy faktycznie jednym głosem.

Za drutami Auschwitz
Dziwnym zrządzeniem losu kard. Lustiger wystąpił w grudniu 1996 r. jako laudator z okazji przyznania mi w Düsseldorfie nagrody imienia Heinricha Heinego. Była to okazja do obszerniejszych rozmów zarówno z nim, jak i z jego stryjecznym bratem – publicystą i historykiem z Frankfurtu nad Menem, Arno Lustigerem, który pozostał wyznaniowo żydem. Kard. Lustiger punktem wyjścia swojego wystąpienia uczynił refleksję na temat naszego spotkania w Berlinie i przypomniał nasze rozmowy „o narodzie niemieckim i wolności, o Wschodzie i Zachodzie i o wspólnym Domu – Europie”.

W drugiej połowie lat 90. miałem okazję do kilkukrotnych spotkań z kardynałem w Paryżu. Odwiedzałem go w jego bardzo skromnym mieszkaniu służbowym. Nie rozmawialiśmy o polityce, lecz o ludzkich losach we Francji, w Niemczech, w Polsce i w Ziemi Świętej, której problemy żywo go obchodziły. Promieniował skromnością i wielkim oddaniem Janowi Pawłowi II. Odczuwało się wręcz jego fascynację osobowością Karola Wojtyły. To także nas zbliżało. Przywiązywał nieukrywaną wagę do tradycji i losów swojej skromnej rodziny z Będzina i do obywatelstwa honorowego, którym obdarzono go tam uroczyście w 1997 r.
Od kilku lat już kardynał ciężko chorował: nowotwór krtani ograniczał bardzo jego możliwości działania. Tym bardziej wzruszający charakter miał jego udział 27 stycznia 2005 r. w wielkich uroczystościach w Birkenau. Tam, na miejscu śmierci swej matki, odczytał z widocznym trudem przesłanie Jana Pawła II do uczestników uroczystości 60-lecia końca istnienia niemieckiego obozu koncentracyjnego i ośrodka zagłady. Wystąpił w obecności kilkudziesięciu prezydentów, koronowanych głów, premierów, polityków (m.in. prezydentów Francji i Niemiec).

Ostatni uścisk dłoni
Wtedy wydawało mi się, że kardynał stoi już u kresu swojej ziemskiej drogi. A jednak dane mi było spotkać go raz jeszcze – też w Oświęcimiu. 28 maja 2006 r. Benedykt XVI – śladami swojego poprzednika – odbył pielgrzymkę do Auschwitz i Birkenau. Na dziedzińcu bloku śmierci w Auschwitz I Papież spotkał się z niewielką grupą byłych więźniów obozu. Tylko kilkadziesiąt osób duchownych i świeckich uczestniczyło w tym spotkaniu. Przypadek sprawił, że stałem między kardynałem Dziwiszem a kardynałem Lustigerem. Bez słowa asystowaliśmy papieskiemu spotkaniu – ściskając się za ręce. To był ostatni uścisk dłoni z kard. Jean-Marie Lustigerem. Trudno mi określić, jak wielkie i satysfakcjonujące znaczenie miała dla mnie – byłego więźnia Auschwitz i przyjaciela wielu byłych więźniów, chrześcijan i żydów – ta chwila, przeżyta w tym miejscu i wspólnie z tymi właśnie ludźmi. A katedra Notre-Dame, w której spoczął arcybiskup Paryża, wnuk i syn mieszkańców naszej ziemi, stała się dla mnie dodatkowo ważnym elementem refleksji o tym, jak nieprzeniknione są wyroki Boże.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.