Między fanatyzmem i ateizmem

Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego

|

GN 33/2007

publikacja 16.08.2007 15:57

Walka z wiarą prowadzi do walki z rozumem

Między fanatyzmem i ateizmem

Kiedy czyta się o tym, jak muzułmańscy fanatycy mordują w imię Boga, jak nawet 12-letnie dzieci zdemoralizowane przez talibów podrzynają gardła wrogom, ktoś może zapytać, jaki jest sens takiej wiary. Mamy i bliższe przykłady, gdy religia kojarzyć się może z grozą lub farsą, albo z jednym i drugim. W Rosji prezydenta Władimira Putina nastała moda na świętych patronów resortów siłowych. Niedawno patriarcha Aleksy II zgodził się, by św. Aleksander Newski stał się patronem „Rusi”, specjalnej jednostki wsławionej mordami w Czeczenii. Cerkiew prawosławna kanonizowała Fiodora Uszakowa, XVIII-wiecznego dowódcę floty rosyjskiej. Uszakow został uznany za świętego nie za jakieś święte czyny, ale za to, że nie przegrał żadnej bitwy – wyjaśnia wykładowca studiów religijnych moskiewskiej Akademii Służby Państwowej. Ksiądz Siergiej Priwałow, szef wydziału rosyjskiej Cerkwi ds. współpracy z wojskiem oraz służbami bezpieczeństwa i wprowadzania porządku, twierdzi, że Kościół prawosławny jest oddzielony od państwa. Twierdzenie to brzmi dość kuriozalnie, zważywszy, że prezydent Putin otwarcie manifestuje przywiązanie do religii i do tradycji KGB, spadkobierczyni Czeka, która, zamordowała ostatniego cara Mikołaja II, niedawno ogłoszonego świętym Cerkwi rosyjskiej. Koło absurdu się zamyka.

Moda na ateizm
W tym kontekście ktoś religijnie letni może bez zmrużenia oka przyjąć argumentację współczesnych ateistów. Brytyjski profesor biologii z Oksfordu, Richard Dawkins, powiada: „Różne formy wierzeń religijnych to najpoważniejsze zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa i pokoju na świecie”. Wynaturzenia religijnych przekonań wytworzyły próżnię, w którą wdziera się nowy, wojujący ateizm. I wdziera się niezwykle skutecznie.

Książka Dawkinsa „Bóg urojony” znajdowała się przez 28 tygodni na czele listy bestsellerów „New York Timesa”. Dzieło innego przedstawiciela tego gatunku literackiego, Francuza Michela Onfraya, sprzedało się w nakładzie ćwierć miliona egzemplarzy. „Przejście od politeizmu do monoteizmu oznaczało pozbycie się wielkiej liczby bogów. Teraz został nam już tylko jeden” – oświadcza z dumą Dawkins.

Inna moralność
Co jednak pozostaje? Dawkins proponuje, by moralność religijną zastąpić moralnością „utylitarną”, opartą na użyteczności, czy też „behawioralną”, mającą „na celu dobro innych”. Uczony ateista nawet nie widzi, jak się plącze. Użyteczna z pewnego punktu widzenia była też moralność Stalina, który uznał za stosowne poświęcić życie kilkudziesięciu milionów ludzi, zastrzelonych, zagłodzonych lub zamęczonych w śledztwie, dla zbudowania potęgi państwa sowieckiego i realizacji obłędnej ideologii. Moralność mająca na celu dobro innych można by uznać za zbieżną z chrześcijańską, pod warunkiem jednak, że zdefiniujemy dobro. Dawkins powiada gdzie indziej, że „religie są źródłem zła”. Problem w tym, że ma on kłopot z pojęciem dobra i zła. Jeśli odrzucimy Boga (i szatana), nie będziemy wiedzieli, jaka jest ich natura, każdy będzie je definiował dowolnie, wedle swoich miar, wikłając się w konflikty z bliźnimi większe niż ci, którzy z pokorą przyjmują Boga jako dobro transcendentne, a szatana jako jego brak.

Bez Boga nie da się żyć. Po jego usunięciu z ludzkiego umysłu rodzą się w nim potwory. U jednych są to łagodniejsze nastroje smutku i zwątpienia, u innych wiara w przeznaczenie, horoskopy czy kabałę, a u jeszcze innych – wiara w samego siebie, w człowieka-Boga, który może wszystko. I to jest dopiero zagrożenie dla świata. Oczywiście, że fanatyzm nakazujący w imię Allaha mordować własną matkę, jest potwornym zagrożeniem. Jednak fanatyzm ten jest bliski nie prawdziwej wierze chrześcijan, zakładającej, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, ale nie możemy Go do końca pojąć, ale bliski wierze ateistów, którzy sami określają, kto jest ich Bogiem.

Rozbitkowie
Nienowy to dylemat. Rozbili się o niego i dawniejsi ateiści. Nienowe jest też przeciwstawienie rozumu wierze. Można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że Dawkins nie zna encykliki Jana Pawła II „Wiara i rozum”, w której Papież znakomicie pokazał, jak walka z wiarą prowadzi nieodwracalnie do walki z rozumem.

„Żadne społeczeństwo w historii nie ucierpiało jeszcze z tego powodu, że obywatele zaczęli używać rozumu”, stwierdził niedawno inny wojujący ateista, Christopher Hitchens. Żaden ateista w historii, można by to skomentować, nie trzymał się faktów. Czyż zbrodnie francuskiej rewolucji nie były wynikiem ubóstwienia ludzkiego rozumu? Czy nazizm i komunizm nie były „naukowe”? Czy współczesna hekatomba aborcyjna nie opiera się na założeniach racjonalistycznych?

Współczesny katolik ociera się więc w swej wierze o dwa absurdy: o szatana fanatyzmu i szatana wojującego ateizmu. Jeden napędza drugiego. Jak ma się im oprzeć, skoro w środku jest jeszcze pop-kultura – lekkie, łatwe i przyjemne znieczulenie na wszystko?

Żadne czasy nie były spokojne, a każdy moment historyczny miał swoje wyzwania i zagrożenia. Czasy, w których żyjemy, cechuje jednak specyficzny rodzaj niebezpieczeństwa. Jest nim sprzężenie zwrotne między fanatyzmem i ateizmem. Kręgi opiniotwórcze, w tym głównie tak zwani intelektualiści i media, zajmujący się najczęściej zagrożeniami pozornymi, rzadko zauważają prawdziwe niebezpieczeństwo. Jest nim niszczenie pokory, która nakazuje rozumowo wątpić, ale i wierzyć w Boga, który jest „prawdą, drogą i życiem”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.