Tak bywało w sierpniu

Władysław Bartoszewski, historyk, były minister spraw zagrancznych

|

GN 32/2007

publikacja 08.08.2007 16:13

Polski żołnierz na wielu polach walk świadczył o prawach człowieka

Władysław Bartoszewski Władysław Bartoszewski

Żyjący jeszcze uczestnicy Powstania Warszawskiego w 1944 r. pamiętają bardzo wyraźnie, niekiedy boleśnie, kolejne obchody tej rocznicy.

Uroczystość skończona
Latem 1945 r. w zrujnowanej Warszawie ekshumowano ciała poległych. Robiono to bardzo prymitywnymi metodami, w miarę usuwania gruzów, pod którymi poległy latem 1944 r. ofiary walk oraz egzekucji masowych. W 1946 r. – jako dziennikarz jedynego wówczas w Polsce pisma codziennego, „Gazety Ludowej” – mimo ingerencji cenzury zdołałem opublikować relację ze skromnej uroczystości poświęcenia 1 sierpnia pomnika Żołnierzy Armii Krajowej na cmentarzu Wojskowym w Warszawie. Pisałem wtedy: „W ciszy podchodzą delegacje z wieńcami. Jako jeden z pierwszych złożony został wieniec od płk. Radosława, następnie delegacja Komendy Głównej Batalionów Chłopskich złożyła wieniec z napisem: »Poległym żołnierzom AK – koledzy z B.Ch.«. Pamięci poległych lotników brytyjskich, zestrzelonych podczas niesienia pomocy Powstaniu przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą, poświęcony jest następny wieniec od żołnierzy AK z napisem: »Angielskim Towarzyszom Broni«. Z kolei ku czci poległych żołnierzy AK wieńce składają okryte nieśmiertelną sławą bataliony powstańcze, delegacje »Zośki« – »Parasola« – »Miotły« – »Żywiciela« – »Baszty« – »Kilińskiego«, baterii »Kuby« i wielu innych. Delegacja młodzieży akademickiej złożyła wspaniały wieniec w kształcie olbrzymiego krzyża Virtuti Militari od »Studentów Warszawy«. Do pomnika podeszła grupa harcerzy warszawskich w mundurach. Nie było jednak delegacji ani wieńca od naczelnictwa Związku Harcerstwa Polskiego, na którym ciąży obowiązek kontynuacji pięknej tradycji Szarych Szeregów. Harcerze zaciągnęli wartę honorową na czterech rogach pomnika. Wśród wzruszenia obecnych składały następnie wieńce delegacje okręgów Armii Krajowej. (…) Potem nadchodzili przedstawiciele różnych organizacji społecznych i politycznych. Wkrótce wysoko spiętrzony ze wszystkich stron pomnika stos wieńców pokrywa jego podnóże. Uroczystość skończona”.

Można sobie wyobrazić, jak głęboko przeżywali to obecni na cmentarzu uczestnicy niedawnego powstania i rodzice, którzy utracili w nim synów i córki.

Niewygodna rocznica
W następnych latach obchody tej rocznicy zmieniły charakter. W końcu lat 40. i na początku 50. wielu uczestników Powstania trafiło do więzień UB, a komunistyczny aparat propagandy planowo zniesławiał Powstanie Warszawskie, które miało być wypierane ze świadomości Polaków. Po Październiku 1956 r. dopuszczono publicznie obchody rocznicy Powstania w Warszawie w ograniczonym zakresie. Tłumne odwiedzanie cmentarza wojskowego i kwater powstańczych stało się formą milczącej manifestacji naszych uczuć narodowych.

Widząc to i rozumiejąc, część aparatu komunistycznego próbowała wykorzystać pamięć historyczną Polaków dla swoich partyjnych celów. W ramach taktyki tzw. moczaryzmu (od nazwiska ministra spraw wewnętrznych gen. Moczara) w latach 60. monopolistycznej organizacji kombatanckiej ZBoWiD zlecono organizowanie obchodów rocznicy Powstania i proponowania kandydatów do odznaczeń i awansów spośród powstańców. Jedynie w kościołach oddawano we właściwy sposób cześć ofiarom Powstania. Popołudniowe Msze święte 31 lipca w archikatedrze św. Jana kończyły się zawsze chóralnym śpiewem: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”.

Święto bez cenzury
Dopiero 1 sierpnia 1981 r., w pierwszym roku działania odrodzeńczego ruchu społecznego, jakim stał się NSZZ „Solidarność”, Warszawa mogła godnie uczcić kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego. Wydana bez ingerencji cenzury odezwa Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”, kolportowana w formie ulotki, naklejanej 1 sierpnia 1981 r. na murach, to dziś rzadki dokument historyczny. Napisałem w niej m.in.: „Społeczeństwo warszawskie posiadało własną świadomość celów tej walki, która stała się źródłem jego siły i wytrwałości. (…) Rozpoczęte powstanie traktowano zaś jako walkę o suwerenność i godność narodową z charakterystyczną dla nas, Polaków, wiarą w wartości moralne, że to, co jest słuszne, nie może być daremne. Rozumiał to dobrze Prymas Polski śp. Kardynał Stefan Wyszyński, widząc w Powstaniu Warszawskim dowód, że »Polska chce żyć, że ma prawo do życia i możność utrzymania się przy życiu własnymi siłami« (homilia z 21 czerwca 1974 r. w archikatedrze św. Jana w Warszawie). Rozumiał Ojciec Święty Jan Paweł II, mówiąc o »nierównej walce z najeźdźcą, w której Warszawa została opuszczona przez sprzymierzone potęgi i legła pod własnymi gruzami«, dodając, że »polski żołnierz na wielu polach walk świadczył o prawach człowieka wpisanych głęboko w nienaruszalne prawa narodu, ginąc za wolność naszą i waszą« (homilia z 2 czerwca 1979 r. na placu Zwycięstwa w Warszawie).

(…) Sprawa Powstania Warszawskiego jest do dziś żywa w myśleniu Polaków, a dzień 1 sierpnia każdego roku stał się jedynym w swoim rodzaju świętem, manifestacją solidarności z patriotyzmem poprzedniej generacji, z jej męstwem i gotowością do ofiar. Ogromne rzesze ludzi dają temu wyraz, odwiedzając groby poległych ofiar powstania. Idą tam z wolnego wyboru, gdyż uważają tę sprawę za swoją”.

Dziś w suwerennej Rzeczpospolitej Polskiej warto przypomnieć nasze doświadczenia w obchodzeniu z potrzeby serca rocznicy Powstania Warszawskiego w latach PRL.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.