Pamięć i prawda o Auschwitz

Władysław Bartoszewski, historyk, były minister spraw zagrancznych

|

GN 28/2007

publikacja 18.07.2007 08:57

Sądzę, że prawdę o Auschwitz przeżyć musi na nowo każde pokolenie Polaków i Niemców

Władysław Bartoszewski Władysław Bartoszewski

W tych dniach przypada sześćdziesięciolecie istnienia Państwowego Muzeum w Oświęcimiu. Już parę generacji jego pracowników i współpracowników pełni trudną i odpowiedzialną rolę strażników pamięci. Pamięci o ofiarach jednej z największych zbrodni w dziejach ludzkości. O wszystkich tych, którzy na tym skrawku polskiej ziemi – w założonym tu w czerwcu 1940 r. przez władze Trzeciej Rzeszy obozie koncentracyjnym, a później ośrodku zagłady – cierpieli i ginęli pod ścianą egzekucji, w celach śmierci głodowej, wreszcie masowo w komorach gazowych.

Jako były polski więzień Auschwitz nr 4427 miałem zaszczyt wystąpienia na wielkiej uroczystości 60. rocznicy oswobodzenia ostatnich więźniów KL Auschwitz-Birkenau w styczniu 1945 r. przez armię sowiecką nacierającą w kierunku Górnego Śląska. Wyraziłem wtedy przypuszczenie, iż pozostający jeszcze przy życiu ostatni więźniowie kacetów „mają prawo wierzyć, że ich cierpienie i śmierć ich bliskich miały znaczący sens dla lepszej przyszłości wszystkich ludzi w Europie, a nawet w świecie, bez względu na ich pochodzenie etniczne, czy wyznanie religijne”.

Pamięć, świadomość, odpowiedzialność
Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu zorganizowało w pierwszym tygodniu lipca międzynarodową konferencję pod trafnym hasłem: „Pamięć – Świadomość – Odpowiedzialność”, z udziałem byłych więźniów i historyków z całego świata, a istniejąca w Polsce od 1990 r. Międzynarodowa Rada Oświęcimska, której przewodniczę, odbyła swoją kolejną dwudniową sesję na terenie obozu.
Przypadkowym, ale godnym uwagi zbiegiem okoliczności parę dni temu (27 czerwca) Komitet Światowego Dziedzictwa UNESCO podjął w Christchurch w Nowej Zelandii, podczas swych dorocznych obrad (z udziałem 600 przedstawicieli z całego świata), decyzję o ważnej korekturze nazwy obozu na oficjalnej Liście Światowego Dziedzictwa.

Kompleks obozowy Auschwitz znajdował się na tej liście od 1979 r., jeszcze na wniosek Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej jako jedyne tego rodzaju miejsce na świecie. Wówczas, kilkadziesiąt lat temu, w Polsce, w Niemczech, we Francji nie przychodziło chyba nikomu do głowy, że mogą zaistnieć wątpliwości, czym był obóz Auschwitz w realizacji zbrodniczych założeń narodowego socjalizmu. A jednak stało się inaczej. Wymieranie ofiar i świadków oraz przejmowanie mediów w różnych krajach przez ludzi młodszej generacji, często – niestety – ignorantów historycznych, a zapewne i w niektórych przypadkach zła wola powodowały coraz częstsze nazywanie Auschwitz „polskim obozem śmierci”.

Zdarzało się to bardzo rzadko w mediach niemieckich, ale nierzadko w amerykańskich, kanadyjskich, włoskich, francuskich, belgijskich, hiszpańskich. Systematyczna interwencja ambasad polskich w III Rzeczpospolitej, w redakcjach gazet oraz rozgłośni radiowych i telewizyjnych przynosiła znikome wyniki – zdawkowe sprostowania albo wykręty. Skłoniło to nasze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego do podjęcia próby zmiany oficjalnego zapisu na liście UNESCO. Minister Kazimierz Ujazdowski – którego dziadek był jedną z ofiar śmiertelnych Auschwitz – w sposób konsekwentny i zaangażowany reprezentował tu zasadę obrony prawdy historycznej.

Zaproponowano nazwę ściśle odpowiadającą stanowi faktycznemu: „Auschwitz-Birkenau. Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady (1940–1945)”. Postulat ten znalazł powszechne poparcie w Polsce i bardzo poważnych zwolenników w Izraelu (takich jak np. prof. Israel Gutman w Jerozolimie, redaktor naczelny „Encyklopedii Holocaustu”, czy też były przewodniczący parlamentu izraelskiego prof. Szewach Weiss). Nie miała też zastrzeżeń strona niemiecka. Procedury formalne przebiegały jednak powoli i nic nie było pewne do końca. W marcu pojechałem do siedziby UNESCO w Paryżu, zaproszony tam przez tę organizację jako ekspert. W porozumieniu z naszym Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeprowadziłem wielogodzinne rozmowy wyjaśniająco-interwencyjne. Dało to wyniki.

Nie mogłem tu nie przybyć
Od dziś, od teraz, już nikt zabierający głos kompetentnie, nie będzie mógł się tłumaczyć niewiedzą lub nieporozumieniem. Nie zwalnia nas to z obowiązku solidnej pracy edukacyjnej. Dla Polaków młodszych pokoleń ważkim sygnałem znaczenia Auschwitz w historii Europy i świata są niewątpliwie obie pielgrzymki papieskie: papież Polak Jan Paweł II przybył tam już w pierwszym roku swojego pontyfikatu, 7 czerwca 1979 r. Jego następca – papież Niemiec, Benedykt XVI, był w Auschwitz 28 maja 2006 r., w trzynastym miesiącu swego pontyfikatu, o kilka miesięcy wcześniej niż w swej ojczyźnie Bawarii. Powiedział wtedy w Birkenau: „Papież Jan Paweł II stał tu jako syn narodu polskiego. Ja jestem tu jako syn narodu niemieckiego. I właśnie dlatego muszę powiedzieć jak on: »Nie mogłem tu nie przybyć. Musiałem przybyć. (…)«”. I przypomniał, że towarzyszył w Auschwitz i Birkenau swemu poprzednikowi jako jeden z obecnych tam wówczas biskupów niemieckich.

Sądzę, że prawdę o Auschwitz przeżyć musi każde pokolenie Polaków i Niemców na nowo, podobnie jak przeżywa ją każde kolejne pokolenie Żydów, żyjące w Izraelu i w diasporze.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.