List do znajomej Hiszpanki

Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego

|

GN 17/2007

publikacja 30.04.2007 10:09

Kopanie Polski za urojone winy stało się znów modne na Zachodzie

List do znajomej Hiszpanki

Droga Pani Anno, Mam nadzieję, że pamięta Pani naszą konferencję European Wilson Center Alumni Association w Krakowie w 1998 r. Wydawało mi się, że przyjechała Pani wówczas do Polski z pewnymi obawami. Atmosfera konferencji jednak, poświęconej notabene procesom pojednania w Europie, a także doświadczenia wywiezione z Polski przekonały Panią, socjalistkę katalońską, że odległy od Hiszpanii kraj katolicki zasługuje, mimo swej odmienności, na uwagę i szacunek oraz że nie dzieje się w nim nic alarmująco złego.

Litania kłamstw
Myśl, żeby się Pani przypomnieć, przyszła mi do głowy po przeczytaniu artykułu Pilar Raholi w „El Pais”. Napisała ona, że „Polska wciąż budzi grozę”. Stwierdziła, że „więcej trudności nastręczyło nazistom zdławienie oporu w warszawskim getcie niż podbój całego kraju”. Napisała, iż „Polska wymyśliła nienawiść do Żydów jeszcze zanim zamieszkali tam Żydzi”. Napisała także, iż „nie ma najmniejszej wątpliwości, że Polska odegrała kluczową rolę w nikczemnych działaniach, które doprowadziły do wymordowania dwóch trzecich całej ludności żydowskiej w Europie”.

Pisząc to wszystko, pani Rahola ujawniła bezmiar ignorancji co do historii Polski. Nie miejsce tu na szczegółowy wykład, jak było naprawdę, ale proszę pozwolić na kilka tylko uwag. Po pierwsze Polska jako pierwszy kraj w Europie stawiła czynny opór III Rzeszy i przez cztery tygodnie walczyła z przeważającymi siłami niemieckimi, a od 17 września 1939 r. także sowieckimi. Ofiarą agresji niemieckiej i sowieckiej padło 6 mln obywateli Polski, w tym 3 mln polskich Żydów. Tragiczne powstanie w getcie warszawskim w kwietniu 1943 r. trwało około tygodnia. Po drugie Polska stała się od XV do XVIII wieku przystanią dla Żydów z różnych krajów.

Cieszyli się oni wówczas na terenie polsko-litewskiej Rzeczypospolitej względnie największymi swobodami. W 1795 r. na terenie tego państwa mieszkało około 80 proc. wszystkich Żydów żyjących wówczas na świecie. Po prostu głosowali oni nogami. Oskarżanie Polski o wczesny antysemityzm przez Hiszpankę jest, w kontekście wyganiana Żydów z Pani kraju w XV wieku, szczególnie zaskakujące. Pamiętamy chyba oboje zorganizowaną przez Panią wycieczkę do Girony w 2000 r. Po trzecie współudział Polaków w Holocauście był marginalny (pogrom w Jedwabnem, wydawanie Żydów Niemcom przez społeczne szumowiny), zaś współudział Polski – żaden, bo był to kraj okupowany przez Niemców i nie posiadał w czasie wojny państwowości. Oskarżanie Polski o współudział w eksterminacji Żydów w Europie jest zupełnie kuriozalne. Czyżby pani Rahola sądziła, że to Polska wraz z Hitlerem okupowała Europę?

Niech wie, że nie wie
Pani Rahola może nie znać historii Polski. Problem w tym, że ona tego nie wie. Nie wie też, że nie może publicznie wypowiadać się tak autorytatywnie o rzeczach, o których nie ma pojęcia. Ignorancja może być szkodliwa, ale popisywanie się ignorancją i rzucanie fantastycznych oskarżeń na cały naród? Jak to nazwać? Czy to są poglądy typowe dla katalońskich socjalistów?

W odpowiedzi na falę krytyki z Polski i innych krajów, pani Rahola udzieliła wywiadu polskiej telewizji, nie odpowiadając na praktycznie żaden ze stawianych jej zarzutów ani na żadne pytanie (na przykład czy studiowała historię Polski lub czy była w Polsce). Tydzień po pierwszym artykule pani Rahola napisała do „El Pais” drugi tekst, wycofując się ogólnie z niektórych swoich haniebnych twierdzeń, ale ich nie prostując. Nie przestała jednak atakować. Stwierdziła, że nie ma zamiaru kontynuować polemiki, która jej „nie bawi”. Powtórzyła, że w Polsce „odżywa antysemityzm” i „prześladowania obywateli za przekonania”. Urojonym sprawcom zaoferowała nie przeprosiny, ale „pogardę”.

Trudno nam w Polsce pojąć, jak można z tak wątłych przesłanek, jak mylna skądinąd interpretacja wątpliwej książeczki jednego europosła, opór obecnego rządu przeciw lansowaniu homoseksualizmu w szkołach czy ustawa lustracyjna, popieranych zresztą przez dużą część społeczeństwa, wyprowadzić tak krzywdzące uogólnienia, a tym bardziej pogardę. Pani Rahola nie podała żadnego argumentu na rzecz swych tez, toteż można się jedynie domyślać, że może jej chodzić o te fakty. Najwyraźniej kopanie Polski za urojone lub wyolbrzymione winy stało się znów modne w niektórych kołach na Zachodzie.

Odczuwam to wyraźnie w postawie niektórych posłów do Parlamentu Europejskiego, którzy zamiast zajmować się głównymi zagrożeniami Unii Europejskiej – takimi jak kryzys demograficzny, narastający brak poczucia sensu i szaleńczy hedonizm (na przykład alkoholowe wybryki młodzieży brytyjskiej czy niemieckiej, kończące się nierzadko śmiercią), niska konkurencyjność gospodarek unijnych czy radykalizm islamski – tropią urojonych wrogów w nowych krajach członkowskich.

Mówi się stale o wspólnych wartościach europejskich. Chciałbym wiedzieć, jak je widzi Pani, Pani Anno. Choć polskich katolików i katalońskich socjalistów dzieli wiele, chciałbym wiedzieć, czy łączy nas jeszcze szacunek dla prawdy i sprawiedliwości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.