Historia jednego miliarda

Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego

|

GN 09/2007

publikacja 28.02.2007 16:38

W XX wieku zgładzono około miliarda nienarodzonych dzieci. Jak można pojąć taki ogrom nieszczęścia?

Historia jednego miliarda

Na początku bieżącego stulecia historycy zastanawiali się często, jakie były najważniejsze wydarzenia i tendencje poprzedniego wieku. Wymieniano dwie wojny światowe, postęp technologiczny, emancypację kobiet... Jedno z niezwykle ważnych zjawisk uchodziło jednak na ogół uwagi badaczy i publicystów. Chodzi o tendencje ludnościowe, a szczególnie o wpływ aborcji na te tendencje. Niedawno natrafiłem w Internecie na szokujące dane, pochodzące z Johnston’s Archive, a dotyczące przybliżonej liczby aborcji przeprowadzonych na całym świecie w XX wieku.

Rachunek nie jest prosty
Kiedy myślimy o kataklizmach, jakie spotkały świat w minionym stuleciu, pamiętamy na ogół, że kilkadziesiąt milionów ludzi straciło życie w wyniku dwóch wojen światowych, a kolejnych około 100 mln w rezultacie zbrodni nazistowskich i komunistycznych. Tymczasem z danych Johnston’s Archive wynika, że w latach 1920–2005 dokonano w świecie co najmniej 945 mln aborcji.

Liczba ludności świata wyniosła w 2005 r. około 6 miliardów 310 milionów. Nie wiemy dokładnie, ile ludzi mieszkałoby dziś w świecie, gdyby nie dokonywano w nim w ogóle aborcji, gdyż proste doliczenie owych 945 mln to mało. Wiele z tych osób, którym nie pozwolono przyjść na świat, mogłoby umrzeć z innych powodów, ale większość, zwłaszcza tych liczących ponad dwadzieścia lat, mogłaby mieć dzieci. W przypadku aborcji sprzed dwóch pokoleń liczba nienarodzonych byłaby jeszcze większa. Tego jednak nie wiemy. Pozostaje więc jedynie straszliwa liczba 945 mln osób, o którą zmniejszono populację świata w wyniku aborcji. Gdyby nie aborcja, dziś żyłoby zapewne co najmniej 7,2 mln ludzi, czyli o około 14 proc. więcej.

Co mówią liczby?
Z danych zawartych we wspomnianym źródle, można jednak wywnioskować znacznie więcej. Aborcyjna hekatomba dotknęła bowiem różne kraje w różnym stopniu. Gdyby porównać liczbę aborcji z faktyczną liczbą ludności okazałoby się, że bez aborcji liczba ludności Rosji wyniosłaby w 2005 r. 336 mln, a nie 143 mln osób. Oznacza to spadek o 135 proc. Najbardziej tragicznie wygląda to porównanie w przypadku Ukrainy, której ludność powinna w 2005 r. wynieść 111 mln, a wyniosła niecałe 47 mln (spadek o 137 proc.). Ludność Białorusi jest obecnie mniejsza o 128 proc. niż gdyby doliczyć same tylko przypadki aborcji, bez liczenia nienarodzonych dzieci. Około dwukrotnie mniejsza jest ludność państw bałtyckich i Rumunii, o 81 proc. Uzbekistanu (podobna różnica dotyczy wszystkich dawnych pozostałych republik sowieckich), o 75 proc. Bułgarii, o 57 proc. Węgier, o 56 proc. Kuby, o 33 proc. Korei Południowej, a o 22 proc. Chin.

Wedle tejże statystyki liczba ludności Polski winna wynieść w 2005 r. 43,1 mln, a faktycznie wyniosła 38,5 mln (różnica 20 proc.). Mimo że aborcja była legalna i praktykowana w wielu innych krajach, nigdzie nie była ona zjawiskiem na tak wielką skalę jak w państwach komunistycznych. W Japonii różnica w liczbie ludności wyniosłaby 16 proc., w USA – 15 proc., w Wielkiej Brytanii – 11 proc., w Australii i Francji – 10 proc., we Włoszech – 8 proc., w Niemczech – 7 proc., a w Indiach – około 1 proc. W państwach muzułmańskich zakazy aborcji były nie tylko sankcjonowane przez prawo, ale także przez zwyczaj, stąd praktycznie nie była ona tam notowana. Jest to jedna z istotnych przyczyn tłumaczących, dlaczego liczba ludności wyznającej islam wzrosła w ostatnim stuleciu kilkakrotnie, podczas gdy społeczeństwa chrześcijańskie lub postchrześcijańskie stanęły w rozwoju lub zaczynają się kurczyć.

Milczenie ofiar
Jak wyglądałby dziś świat, gdyby nie stosowano aborcji? W 2005 r. najludniejszym krajem świata były Chiny (1 mld 373 mln osób), a za nimi szły kolejno: Indie (1 mld 95 mln), USA (298 mln), Indonezja (246 mln), Brazylia (188 mln), Pakistan (166 mln), Rosja (143 mln), Nigeria (132 mln), Japonia (128 mln) i Meksyk (107 mln). Gdyby jednak nie stosowano aborcji kolejność ta byłaby nieco inna. Najwięcej ludności miałyby Chiny (1 mld 673 mln). Na drugim miejscy byłyby oczywiście Indie (1 mld 111 mln), a dalej: USA (345 mln), Rosja (336 mln), Indonezja (246 mln), Japonia (204 mln), Brazylia (188 mln), Pakistan (166 mln), Nigeria (około 140 mln) i Ukraina (111 mln).

W XX wieku zgładzono około miliarda nienarodzonych dzieci. Tyle zimna wymowa liczb. Jak można jednak pojąć taki ogrom nieszczęścia? Dlaczego o tym mało kto pamięta? Milczenie tego miliarda ludzkich istnień zagłuszyło pamięć tych, którym pozwolono się urodzić. Wszyscy ludzie, którzy przyszli na świat, zawdzięczają swe życie choćby temu minimum miłości, które na to pozwoliło. Nawet jeśli nie była to wielka miłość, to było to choćby przyzwolenie: „jeśli już powstałeś, żyj”. Miliardowi ludzi zabrakło nawet tego minimum serca. Wśród tego miliarda, którym nie pozwolono żyć, znaleźć się mogli geniusze intelektu i wyobraźni albo ludzie wielkiego serca. Mogli też znaleźć się zbrodniarze. W sumie więc nie musiałoby to zwiększyć szczęścia ludzkości. Czym jest jednak abstrakcyjne „szczęście ludzkości” w obliczu nieszczęścia pojedynczego człowieka?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.