Gościu, jesteś prorokiem!

Wojciech Wencel, poeata, publicysta, redaktor

|

GN 06/2007

publikacja 12.02.2007 13:57

Popkultura uczy natchnionych poetów pokory

Gościu, jesteś prorokiem!

Cóż po poecie w erze popkultury? Zwła-szcza po takim, który – wbrew awangardowym opiniom – wciąż uważa rym za dźwignię metafizyki. W telewizji szaleje sztorm informacyjny, z radia płyną chwytliwe melodie, przez miasta i wioski przelewa się fala konsumpcji, a ten biedaczek siedzi i zawija sreberka wierszy. W dodatku wyrosła mu konkurencja w postaci agencji public relations i samotnych kolekcjonerów nagród w konkursach na slogany reklamowe. Jak tu zachować zimną krew, kiedy wokół mnożą się hasła typu „Zimowe inwestowanie – nagród wygrywanie”?

Dzisiejsza reklama jest królestwem infantylnych treści i rymów, od których poecie przewraca się w żołądku. Niestety, reszta ludzkości nie odczuwa w związku z tym żadnych dolegliwości. – O, jaki fajny wierszyk! – zachwycają się klienci hipermarketów, spoglądając na transparent: „Zakupy masz, o tysiąc złotych grasz!”. Żeby to chociaż był rym częstochowski, poprosiłoby się o interwencję Jasnogórską Panią, a tak pozostaje spuścić uszy po sobie i przełożyć do siatek zawartość koszyka i wiać.

Świat się rymuje
Okazuje się jednak, że nawet swojskie mury nie chronią przed trywialnością. Na rodzinnych uroczystościach zawsze znajdzie się jakaś ciocia, która poprosi poetę o ułożenie i wygłoszenie okolicznościowego utworu. – Jak to? Nie chcesz nam umilić wieczoru? Jesteś przecież poetą! A kiedy poeta – raz na dziesięć przypadków – daje się złapać na wędkę i po godzinie intensywnej pracy umysłowej odczytuje na głos wyrafinowany sonet bądź zabawny limeryk, słyszy komentarz któregoś z wujków: – Coś rymy ci nie wyszły. Skąd wziąłeś to „jemy – spod ziemi”? Powinno być „jemy – pijemy”!

Proszę się nie dziwić smutkowi poety. Każdy chce być doceniony, a już na pewno ten, którego Stwórca wyposażył w pokaźne poczucie misji i jeszcze większą pychę. Codziennie rano poeta staje przed oknem, wpatruje się w rustykalny pejzaż i czuje, że wszystkie jego składniki rymują się ze sobą. Stodoła współbrzmi z indykami na polu, wiosenne kaczeńce flirtują z brunatnym obornikiem, a człowiek na drodze wiąże się z błękitem nieba. Podobnie rymuje się życie: szczęście z cierpieniem, nadzieja z rozpaczą i wiara z niewiarą. Nie są to jednak rymy gramatyczne: brzydkie, naiwne i fałszywe. Do rzeczywistości znacznie lepiej pasują asonanse – szlachetne rymy oparte jedynie na tożsamości samogłosek w dwu ostatnich sylabach.

Złamać klawiaturę?
Mierząc się z popkulturą, poeta próbuje ją pogłębić i uwiarygodnić, rzucając przy okazji sztukę mięsa potworowi własnej pychy. Efekty okazują się jednak mizerne. Ciocine wzruszenie ramion, wujkowe prychnięcie i tysiąc sprzedanych egzemplarzy wiekopomnego tomiku to upokorzenie w porównaniu z tantiemami zdobywanymi przez amatorów konkursów reklamowych. Do dziś poeta pamięta wywiad z rekordzistą: – W weekendy obskakuję wszystkie hipermarkety w mieście i wychodzę na swoje. Byłem już z żoną w Paryżu, na Kajmanach i w Węgorzewie. Wygrałem sto litrów wody mineralnej, skuter i odtwarzacz mp3. Nieźle, co?

Cóż, wobec takich wyznań poeta niechybnie złamałby klawiaturę, gdyby nie fakt, że istnieje pewien przekaz, który również w popkulturze sprawdza się znakomicie. Posłuchajmy hiphopowej wersji opowieści o spotkaniu Jezusa z Samarytanką: „Jezus na to: Każdego, kto pije tę wodę, znowu będzie suszyć. Ale jak ktoś napije się wody, którą Ja mu zapodam, tego już nie będzie nigdy suszyło, tylko ta woda będzie w nim pompować życie aż do wieczności. Panna do Niego: O, bez kitu, to zapodaj mi tę wodę, żeby mnie już nie suszyło i żebym nie musiała ciągle tu biegać! On na to: Dobra, to leć po męża i wracajcie tutaj! Panna przyczaiła: No, ale ja nie mam męża. Jezus do niej: Proste, że nie masz. Miałaś pięciu, a ten klient, którego teraz masz, to nie twój mąż. Dobrze gadasz. A panna: Ej Gościu, normalnie jesteś prorokiem!”.

Biblia pauperum
To fragment „Dobrej czytanki wg św. ziom’a Janka”, opracowanej przez Asię Rafał i Basię Sieradz na podstawie Ewangelii wg św. Jana. Dziewczyny wydały książkę, zmontowały ekipę i jeżdżą po Polsce, odczytując tekst na spotkaniach z rówieśnikami. Ktoś może powiedzieć, że to profanacja słowa Bożego, ale czy będzie miał rację? W opinii zgorzkniałego poety rację mają raczej hiphopowe tłumaczki, kiedy argumentują, że w naszych czasach Jezus byłby synem piekarza, woźnego czy sklepikarza. Mieszkałby w bloku, woziłby się w szerokich spodniach i mówiłby językiem trafiającym do młodych ludzi. Oczywiście, nie oznacza to, że należy zapomnieć o tradycyjnych przekładach Pisma Świętego. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by jego popkulturalne adaptacje pełniły dziś w pewnych środowiskach funkcję Biblii pauperum i były zaproszeniem do głębokiego przeżywania Dobrej Nowiny na kolejnych etapach wtajemniczenia.

Estetyka popkultury ze względu na swoją prostotę jest zrozumiała dla każdego, stąd wielu ludzi Kościoła patrzy na nią z nadzieją na realizację ideału masowej ewangelizacji. Słusznie, bo jeśli inne przekazy ulegają w niej trywializacji, to żywe słowo zachowuje swoją moc. Może więc nadszedł czas, by natchniony poeta nauczył się pokory i zrozumiał, że nie naprawi świata swoimi wyszukanymi rymami, że są ludzie, którzy lepiej od niego radzą sobie w popkulturze, a słowa „Gościu, jesteś prorokiem!” wcale nie są przeznaczone dla niego. Wychodzi na to, że trzeba przywyknąć do kpin cioci, wujka i do marnych nakładów, jeśli chce się sprostać swemu powołaniu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.