Polska – Niemcy, 15 lat później

Władysław Bartoszewski, historyk, były minister spraw zagranicznych

|

GN 28/2006

publikacja 06.07.2006 13:23

Traktat polsko-niemiecki „O dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy” dał niezwykle pozytywne skutki, wykraczające wręcz poza możliwości wyobraźni obu narodów

Władysław Bartoszewski Władysław Bartoszewski

Pielgrzymka Benedykta XVI do Polski, jego nauczanie i przyjazne gesty, wreszcie sympatia i entuzjazm wielomilionowej rzeszy ludzi wobec dostojnego gościa stały się tematem rozległych refleksji naszej prasy nie tylko o samej pielgrzymce, ale także o stosunkach polsko-niemieckich.

Piętnaście lat temu (dokładnie 17 czerwca 1991 roku) Polska i Niemcy podpisały w Bonn, ówczesnej stolicy Niemiec, traktat „O dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy”. Oba państwa zobowiązały się w nim do działania na rzecz „trwałego porozumienia i pojednania oraz dążenia do stworzenia jednej Europy niepodzielonej granicami, w której przezwyciężone zostaną różnice gospodarcze i socjalne”. Obie strony potępiły też totalitaryzm, nienawiść rasową i etniczną, antysemityzm oraz uprzedzenia względem innych narodowości.

Autorami tego dzieła politycznego były oba rządy: Rzeczypospolitej Polskiej Jana Krzysztofa Bieleckiego z ministrem spraw zagranicznych prof. Krzysztofem Skubiszewskim oraz Republiki Federalnej Niemiec Helmuta Kohla z ministrem Hansem Dietrichem Genscherem. Przypomnieć trzeba, że prezydentem Niemiec był wówczas Richard von Weizsaecker, a prezydentem Polski Lech Wałęsa. Traktat sprzed piętnastu lat zakładał wspólne dążenie Niemców i Polaków do zbudowania zjednoczonej i przyjaznej Europy.

Tak się też stało, a nawet więcej: w 1999 r. Polska stała się – przy wyraźnym poparciu Niemiec – członkiem Paktu Północnoatlantyckiego (NATO), a w maju 2004 r. – również przy jednoznacznym poparciu Niemiec – członkiem Unii Europejskiej.

Do niewątpliwie ważnych wydarzeń politycznych w pierwszych latach po podpisaniu traktatu należało wystąpienie polskiego ministra spraw zagranicznych w parlamencie niemieckim (Bundestagu) z okazji 50-lecia zakończenia II wojny światowej. Przyznaję, że było to i dla mnie osobiście, jako ówczesnego ministra spraw zagranicznych Polski, a w latach 1940–1941 więźnia Auschwitz, wydarzenie o wręcz symbolicznej doniosłości historycznej i moralnej. W kilka tygodni później, w lipcu 1995 r., kanclerz Helmut Kohl przemawiał w naszym Sejmie, wyrażając m.in. życzenie, aby Polska znalazła się już do 2000 r. w UE.

Spojrzenie w przyszłość
Było się więc nad czym zastanawiać w czasie spotkania niemiecko-polskiego w czerwcu br. w Warszawie, poświęconego dzisiejszym stosunkom polsko-niemieckim i spojrzeniu w przyszłość. Uczestniczyli w nim m.in. były prezydent Niemiec Richard von Weizsaecker, ówczesna przewodnicząca Bundestagu Rita Süssmuth, Tadeusz Mazowiecki oraz piszący te słowa. Zgodnie przypomniano historyczne znaczenie spotkania w Krzyżowej w listopadzie 1989 r. Tadeusza Mazowieckiego z Helmutem Kohlem, ale także długoletnie działania Kościołów w obu krajach; szło tu zarówno o wymianę listów biskupów katolickich w roku 1965, jak i o znane memorandum Kościoła ewangelickiego Niemiec z tegoż roku. Richard von Wei- zsaecker i ja – jako najstarsi wiekiem uczestnicy konferencji i w jakimś stopniu uczestnicy wydarzeń historycznych – podnosiliśmy zgodnie niezwykle pozytywne skutki traktatu sprzed piętnastu lat, wykraczające wręcz poza możliwości wyobraźni obu narodów.

Z drugiej strony nie zapomniano jednak o dziś istniejących problemach gospodarczo-politycznych (umowie niemiecko-rosyjskiej o budowie rurociągu) oraz psychologiczno-społecznych (prowokacyjnych działaniach posłanki Eriki Steinbach w sprawie tzw. Centrum Wypędzonych), które kolidują wyraźnie z optymistycznymi wyobrażeniami o w pełni przyjaznym współżyciu polsko-niemieckim, o bezchmurnym wspólnym niebie nad nami. Na krótko przed spotkaniami rocznicowymi – w maju br. – ministrowie spraw zagranicznych Niemiec i Polski wręczyli w Berlinie ks. biskupowi Alfonsowi Nossolowi z Opola Polsko-Niemiecką Nagrodę za szczególne zasługi dla rozwoju stosunków obu krajów za rok 2005. Nagrodę tę ustanowiły rządy Polski i Niemiec na mocy wspomnianego traktatu międzypaństwowego, a jej laureatów corocznie wyłania komitet, któremu współprzewodniczą obecnie: wybitny parlamentarzysta CDU Karl Heinz Hornhnes oraz piszący te słowa. Wyróżnienie ks. biskupa Alfonsa Nossola miało – niezależnie od jego osobistych wielkich zasług pastoralnych i ekumenicznych – dodatkowy wymiar symboliczny: uhonorowania wielkiego wkładu Kościołów katolickiego i ewangelickiego w dzieło trwałego pojednania polsko-niemieckiego.

Nieugięty optymista
Laureat jest nieugiętym optymistą, gdy chodzi o rozwój polsko-niemieckiego sąsiedztwa. Zapytany o to przed kilkoma miesiącami przez dziennikarzy polskich w Niemczech powiedział: „Widzę w tym, co się działo i dzieje, także działanie Ducha Świętego. A poza tym, nie byłoby jednoczącej się Europy, gdyby nie »Solidarność«. Nie byłoby »Solidarności«, gdyby nie Papież Polak. Nie byłoby Papieża Polaka, gdyby nie głosy biskupów niemieckich podczas konklawe w I978 r. Nie byłoby tych głosów, gdyby nie Orędzie. Nie byłoby Orędzia, gdyby nie było Soboru. Myślę, że wolno nam powiedzieć, iż tu Duch Święty posłużył się Episkopatami polskim i niemieckim, by Europa mogła rozwijać się w pokoju, wolności, solidarności i jedności”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.