Polisa w niebie

Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego

|

GN 21/2006

publikacja 17.05.2006 14:49

Wierząc w Boga, często traktujemy Go jako instytucję ubezpieczeniową

Wojciech Roszkowski Wojciech Roszkowski

Poczucie bezpieczeństwa jest jednym z najsilniejszych ludzkich pragnień. Niepewność, w jakiej toczy się nasze życie, i ryzyko, które towarzyszy wszystkim naszym działaniom, to zaprzeczenie tego cudownego uczucia bezpieczeństwa, jakie wielu z nas ma szczęście pamiętać z dzieciństwa. Uczucia, które wynikało z miłości rodziców. Ale nawet ci, którzy tego nie doświadczyli, tęsknią za pewnością i bezpieczeństwem. Tym pierwszym jest może łatwiej, tym drugim – trudniej, ale wszyscy chcielibyśmy oprzeć się na czymś, co nas nie zawiedzie.

Do raju na skróty
Członek słynnej rockowej supergrupy Pink Floyd, Roger Waters, stwierdził niedawno, iż marzy o świecie bez religii. Dlaczego? Otóż, jego zdaniem, wiara łamie ludziom życie. „Gdyby choć było jasne, że Bóg istnieje, to byłoby fajnie”. Wszystko by było jasne i proste. „Ale ta niepewność – jest Bóg, czy Go nie ma – nie pozwala nam naprawdę wziąć swych spraw we własne ręce”.

Z wyznania 62-letniego gwiazdora rocka przebija dziecięca wręcz pretensja, że nic w życiu nie jest proste i łatwe, że nie ma gwarancji bezpieczeństwa jego obsługi. Wydaje mi się, że tak myśli bardzo wielu ludzi. Dlaczego nie wiemy, tylko musimy wierzyć? Ba, nawet wierząc w Boga, bardzo często traktujemy Go jako instytucję ubezpieczeniową w ludzkim sensie. Pomodlimy się, poprosimy, a więc wykupimy polisę ubezpieczeniową, i w razie wypadku wszystko powinno być dobrze. A tymczasem nie zawsze jest, więc zanosimy pretensje do ubezpieczyciela.

Wiara idzie na ogół przed wiedzą. Problem jednak w tym, w co ludzie wierzą. Jedni wierzą w siebie, inni w politykę, jeszcze inni w horoskopy, Tajemnicze siły, spiskowe teorie, przeznaczenie, szczęście ludzkości, czy też w sukces, który upamiętni ich ślad na ziemi. Ciekawe, że wszystkie te rodzaje wiary nie dają szczęścia. Mówią o tym wyraźnie współczesne badania socjologiczne, dotyczące subiektywnie odczuwanego szczęścia. Im mocniej się ludzie starają osiągnąć tego rodzaju cele, tym bardziej się one oddalają. Alegoria pracy Syzyfa jest bodaj najcelniejszą syntezą egzystencji pojmowanej wedle wymienionych rodzajów wiary. Są one dziecinnymi próbami znalezienia skrótu do raju. Tylko że raj jest gdzie indziej, a skrót wiedzie na manowce.

Duże dzieci
Los człowieka jest trudny. Nasze życie pełne jest niespodzianek, często przykrych. Nie możemy uniknąć cierpienia. Nie wiemy na pewno, jak to się wszystko skończy. Ale z potrzeby pewności na ogół się wyrasta, gdyż jest to cecha dziecięca. Dziecko łatwiej stanie się dorosłym, gdy otrzyma odpowiednią dawkę poczucia bezpieczeństwa i pewności na starcie.

Ale później musi sobie uświadomić, że przedłużeniem tego poczucia może być tylko wiara w Boga, że inaczej zawsze pozostanie się zagubionym dzieckiem. Dorosłość polega więc na zawierzeniu, które jest jednocześnie dziecięcym zaufaniem Bogu i rozumowym przekonaniem, że jest to jedyna droga przez trudności życia. Polega na uświadomieniu sobie, że tak jak dziecięce poczucie bezpieczeństwa wynikało z miłości, tak i sens dorosłego życia można zbudować jedynie na miłości.

Dzisiejsi dorośli, tak jak Waters, zachowują się bardzo często odwrotnie. Albo nie otrzymali owego kapitału początkowego wiary, albo go roztrwonili. Jak dzieci obnoszą się z pretensjami do życia, które nie zaspokaja ich wysokich oczekiwań. Co więcej, im mniejszy ów kapitał, tym większe oczekiwania, że życie będzie jednym pasmem atrakcji i sukcesów, oraz tym większe rozgoryczenie, że nie jest. Winę za to wszystko ponosi oczywiście Bóg, który nie daje jasnych gwarancji, który jest wobec tego tak niedobry, że pewnie Go nie ma.

Los człowieka na ziemi jest rzeczywiście trudny. Ale nie ma wyjścia – musimy wybierać w warunkach niepewności. A gwarancją może być tylko wiara. Ta gwarancja może być lepsza lub gorsza. Wiara w to, że życie służy do użytku, nie jest dobrą gwarancją. Zgromadzony wedle tej zasady kapitał ulega szybkiej deprecjacji w miarę, jak się sami zużywamy.

Wiara w to, że na końcu drogi, jeśli na to zasłużymy, czeka nas Bóg, który jest miłością, oraz w to, że nam sam o tym powiedział swym życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem, jest zdecydowanie lepsza. A że wymaga to od nas wysiłku, zasługi, pokonywania lęku i zwątpienia? Tylko w warunkach niepewności jest to możliwe. Pewność, tak jak przymus, eliminuje zasługę. Tylko niepewność, wolność i wiara umożliwiają to cudowne, dorosłe uczucie przezwyciężania siebie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.