Modlitwa za młodych złoczyńców

o. Jacej Salij

|

GN 10/2005

publikacja 09.03.2005 06:31

Jeśli zależy mi na dobru przestępcy, powinienem mu życzyć, by został ukarany. To pomoże mu się nawrócić.

Modlitwa za młodych złoczyńców

Otrzymałem niedawno następujący list: „Nie znamy się osobiście, ale odpowiadał mi kiedyś Ojciec na moje wątpliwości. Wczoraj spotkało moją rodzinę nieszczęście – napadnięto na klatce moją babcię. Leży teraz w szpitalu... Chciałabym prosić Ojca o modlitwę... Za nas. I za tych, którzy ją napadli... bo ja jakoś nie mogę”.

Boże, spraw, by poniósł karę
Kiedy modliłem się za tych napastników, prosiłem Boga również o to, żeby zostali znalezieni przez policję i odpowiednio ukarani. Bo przebaczenie nie zawsze polega na tym, że doznaną krzywdę mam puścić w niepamięć i bez kary. Bezkarność przestępców nie tylko zmniejsza nasze poczucie bezpieczeństwa, ale także krzywdzi sprawców zła. Bo ich rozzuchwala. Utrwala w nich też fałszywy obraz świata i wypaczoną moralność. Słowem, skoro naprawdę zależy mi na dobru przestępców, zazwyczaj powinienem życzyć mu tego, żeby za zło spotkała go kara i żeby pomogła mu ona się nawrócić.

Bogu nie podoba się pozostawienie łotra bez kary. „Kto uwalnia łotra i kto skazuje niewinnych – czytamy w Księdze Przysłów 17,15 – Pan do obu czuje odrazę”. Podobnie w Księdze Izajasza 26,10: „Jeżeli okazać łaskę złoczyńcy, nie nauczy się on sprawiedliwości”. Pan Bóg – to z kolei cytat z Księgi Wyjścia 34,7 – „przebacza niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawia go bez ukarania”.

Kocha, więc karze
Co by to było – zastanawiali się już Ojcowie Kościoła – gdyby mimo grzechu nasi pierwsi rodzice pozostali nadal w raju, gdyby nadal byli ludźmi szczęśliwymi, do których żaden bezsens i żadne siły śmierci nie miałyby dostępu? Szczęście bez Boga to jak poczucie sytości u człowieka, który stracił zdolność odczuwania głodu! Znaczyłoby to, że Bóg przestał nas kochać, że przestało Mu na nas zależeć! Kara – wyjaśniał św. Jan Złotousty – to jest jeden ze sposobów, w jaki Bóg okazuje nam swoje miłosierdzie; jeden ze sposobów, w jaki On chce nas ocalić!

Gdyby w autorce wspomnianego listu nie było ducha przebaczenia, nie prosiłaby mnie o modlitwę za złoczyńców, którzy skrzywdzili jej babcię. A to, że sama nie umie jeszcze się za nich modlić? Może jakiś zdrowy instynkt podpowiada jej w ten sposób, że nie wolno modlić się o puszczenie płazem takiej niegodziwości?

Skruszony złodziej
Opowiem historię, która niedawno przydarzyła się mojej znajomej. Na klatce schodowej popychała do góry wózek bliskiej osoby, którą się opiekuje, kiedy z tyłu podkradł się jakiś chłopak i wyrwał jej torebkę. Rzuciła się za nim, ale tak nieszczęśliwie, że upadła na schody. Chłopak, przerażony hukiem, jaki się zrobił, zawrócił, oddał jej torebkę, zaczął przepraszać i dopytywać się, czy nie wezwać karetki.
Miała rękę w gipsie, gdy mi o tym opowiadała. „Modlę się za tego chłopaka, bo on swoją złą drogę dopiero zaczął. Jeszcze jest szansa, że na nią nie wróci” – dodała.

Co popycha młodego człowieka do tego, że po raz pierwszy w życiu napada na starą kobietę i wyrywa jej torbę albo rozbija szybę samochodu, żeby wyciągnąć upatrzony przedmiot? Co sprawia, że niektórzy młodzi ludzie chlubią się zaliczaniem kolejnych tego rodzaju niegodziwych wyczynów? Sprawcy złapani przez policję zbyt często pochodzą z tzw. dobrych domów, żeby widzieć w tym niepokojącym zjawisku głównie owoc i przejaw biedy.

Sądzę, że zjawisko to pomoże nam trochę zrozumieć święty Augustyn. Spowiadając się – w trzeciej księdze „Wyznań” – z grzechów swojej młodości, wspomina m.in. o podziwie, jaki żywił dla miejscowych chuliganów, których bawiło, gdy bez powodu zaczepiali nieznajomych, poniżali ich i ośmieszali. Młody Augustyn zabiegał o ich uznanie, a nawet odczuwał przewrotny wstyd, że nie umiał być taki jak oni. Jakaś dobra siła, której wtedy niemądrze się wstydził, powstrzymywała go od aktywnego przyłączenia się do chuliganów.

Byle mnie podziwiali
Źródłem wielu moralnie nagannych i szkodliwych społecznie postępków młodzieży jest, jak się wydaje, potężna potrzeba aprobaty ze strony rówieśników. Kto nie umie zaimponować kolegom wynikami sportowymi czy znajomością obcych języków, będzie próbował ich olśnić doświadczeniem narkotykowym albo przebieganiem przez tory tuż przed lokomotywą, albo „sprawnościowymi” zwycięstwami nad starymi kobietami.

Nie trzeba być psychologiem, żeby się domyśleć, że szukanie aprobaty zachowań ekstrawaganckich, albo po prostu niemoralnych, grozi zwłaszcza tym młodym ludziom, którzy nie znajdują miłości w swojej rodzinie i którym nie udało się znaleźć poza nią grupy, która zapewniałaby im uznanie i szacunek. Konkluzja niniejszego felietonu narzuca się sama: Modlitwa za złoczyńców jest ogromnie ważną, ale ostatnią zaporą przeciwko złu, które tak bardzo się rozpanoszyło. Warto przyłożyć się do budowania zapór wcześniejszych, a zwłaszcza tej najpotężniejszej, którą jest moralnie zdrowa, kochająca się rodzina. Rodzina, w której wszyscy cieszą się każdym z dzieci i ich postępami w dobru. Rodzina, w której nigdy nie zdarza się nagradzanie za czynienie zła i w której każde dziecko wie, że jest skarbem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.