Muzyka, która łączy nas z wiecznością

MG/famigliacristiana.it

publikacja 24.06.2022 18:20

Ramin Bahrami dzięki muzyce Jana Sebastiana Bacha odnalazł swoją drogę do Boga.

Muzyka, która łączy nas z wiecznością Ramin Bahrami yt

Muzyka Jana Sebastiana Bacha sprawiła, że Ramin Bahrami, który jest irańskim pianistą, odnalazł drogę do chrześcijaństwa.

Miłość do niemieckiego kompozytora zaczęła się już w dzieciństwie, które naznaczone było gwałtownością rewolucji irańskiej. Dzięki Bachowi Bahrami uchwycił obecność Boga w swoim życiu. Cierpiący na stwardnienie rozsiane Bahrami znalazł sposób na życie z chorobą, realizując swoją pasję i zawód. Dzisiaj słynny pianista mieszka w Niemczech niedaleko Stuttgartu. Wcześniej studiował we Włoszech. 

Kiedy się urodził jego rodzice nauczyli go kochać różne kultury i prowadzić z nimi dialog. Z tego powodu jest przygnębiony widząc to, co dzieje się na Ukrainie, dlatego się modli.

Wojna nie jest mu obca. Jako dziecko ćwiczył w domu na pianinie i słyszał pociski na niebie, wszędzie widział zniszczenie.

"Musimy reagować i budzić się, iść drogą pokoju, rozbrojenia, dialogu. Wojny nie zaczynają się same..." - mówił dla portalu famigliacristiana.it.

Pewnego dnia, wiele lat temu w Teheranie w Iranie, sześcioletni chłopiec zaczął słuchać płyty przywiezionej z Paryża przez przyjaciela rodziny. Były to Partity Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu kanadyjskiego pianisty Glenna Goulda. Były lata osiemdziesiąte: była wojna i cały czas rozlegały się alarmy.

"Róże rodzą się również wśród cierni – mówi – Kiedy na zewnątrz był ogień, ja odkryłem Bacha. To była taka niebiańska muzyka, że ​​od razu odniosłem wrażenie, że to Pan śpiewa w tym momencie. Jeszcze o tym nie wiedziałem, ale znalazłem swój dom: chrześcijaństwo. Poszedłem do fortepianu i pomodliłem się do Boga, żebym mógł kiedyś tak grać".

Od tego momentu muzyka ratowała mu życie w zrujnowanym świecie jego Persji, a dzisiejszym Iranie. Nie miał nawet dziesięciu lat, kiedy musiał opuścić kraj z matką i bratem. Jego ojciec trafił do więzienia, gdzie zmarł. „Byłem już we Włoszech, miałem niewiele ponad dziewięć lat, kiedy mój starszy brat zadzwonił do nas z Iranu. Od razu powiedział: nasz ojciec nie żyje. Nie rozpłakałam się od razu, ale zrobiłam coś, co by mu się spodobało. Podszedłem do fortepianu i zagrałem Improvviso Franza Schuberta”.

Ramin Bahrami - Bach: Prelude XII in F minor (The Well-Tempered Clavier, Book II)
BahramiVEVO

Ale to Bach jest źródłem jego nawrócenia na katolicyzm, dzięki twórczości niemieckiego muzyka Bahrami czuje obecność Boga. 

"Powiedziałem sobie: jeśli tak wyjątkowy człowiek, jak Bach, stworzył całą tę muzykę dla Chrystusa, w tak kompletny i wspaniały sposób, to jest to właściwa droga. Nie byłem jeszcze ochrzczony, zrobiłem to po latach, kiedy się ożeniłem, ale było dla mnie jasne, że jestem chrześcijaninem, a przesłanie Chrystusa było już we mnie".

Wszystko, jak mówi, stało się jeszcze silniejsze w przeddzień koncertu w kościele w regionie Veneto. Właśnie wrócił z Meksyku, był potwornie chory, przeżywał silny kryzys egzystencjalny, do tego stopnia, że ​​chciał przestać grać i całkowicie odizolować się: w zakrystii kościoła znalazł na ziemi obrazek Dominique'a Lebruna, arcybiskupa francuskiego. Wydawało się, że modlitwa na nim napisana była specjalnie dla niego. Brzmiała mniej więcej tak: „Kochaj mnie takim, jakim jesteś, nie ma znaczenia, że nie jesteś aniołem, znam wszystkie twoje nieszczęścia, kochaj mnie takim, jakim jesteś”. Zrozumiał, że musi grać dalej.

Bahrami mieszka ze swoją matką, która zawsze mówi: To, że grasz Bacha to krzyż, ale to pomaga żyć!

"Jako osoba wierząca mówię, że mam dwie matki, jedną o imieniu Shahin Afshar, Irankę pochodzenia rosyjsko-tureckiego, i drugą, którą jest Maryja Dziewica".

W wywiadzie Bahrami wspomina także swojego "towarzysza". Pianista cierpi na stwardnienie rozsiane od dwudziestu lat. Długo o tym nie mówił, aż pewnego dnia podjął decyzję. "Być może moje świadectwo może pomóc". Jego brat też na to cierpi. Bahrami nauczył się traktować chorobę jako przyjaciółkę, a nie jako karę.

"Droga jest trudna, ale też stymulująca: są chwile, kiedy radość zaskakuje, a wzloty i upadki są trochę jak doświadczanie fal muzyki Bacha. Jest lato, jest słońce, a jak świeci w Niemczech to jest coś wyjątkowego, ale jest też zima, zimno. To właśnie one sprawiają, że doceniamy wschodzące słońce, powracającą wiosnę".