Medialne „gangi”

W Polsce

|

GN 10/2008

publikacja 11.03.2008 12:27

Ustawa medialna. Piotr Zaremba, wypowiadając się w TVN o sejmowych rozgrywkach w sprawie złożonej przez Platformę Obywatelską ustawy medialnej, użył pół żartem, pół serio sformułowania o walce „gangów” o media publiczne.

Medialne „gangi” Likwidacja abonamentu i wprowadzenie finansowania telewizji publicznej z budżetu państwa to dla rządu dobre narzędzie do wpływania na jej działalność fot. Józef Wolny

I wydaje się, że niewiele rozminął się z rzeczywistością. Trudno uwierzyć, że PO, składając w Sejmie swój projekt ustawy, naprawdę liczyła, iż ktoś potraktuje poważnie deklaracje, że głównym jego celem jest odpolitycznienie mediów publicznych. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jest chyba obecnie jedyną ważną instytucją publiczną, na którą rządząca koalicja nie ma wpływu.

Zmniejszenie jej kompetencji i przekazanie ich Urzędowi Kontroli Elektronicznej, której prezesa mianuje premier, oznaczało jednocześnie zagwarantowanie sobie wpływu na przyznawanie częstotliwości. Inne zapisy projektu przewidywały znaczące wzmocnienie pozycji ministra skarbu w stosunku do mediów publicznych. Z części tych kontrowersyjnych, skrytykowanych przez całą opozycję zapisów, PO chce się wycofać, co znacząco nie zmienia wrażenia, że jest to skok na media publiczne.

W 2005 roku PiS dzięki znowelizowanej ustawie medialnej również dokonał podobnego skoku, zmieniając skład KRRiT. Paradoksalnie, doprowadziło to do sytuacji, że formalnie obecna Rada i zarządy mediów publicznych są rzeczywiście niezależne od rządzącej koalicji. PiS nie zmienił jednak prawnego usytuowania Rady i władz tych mediów, a do tego dąży obecnie PO. Stanowią więc łakomy kąsek.

PO rzuciła w kampanii wyborczej populistyczne hasło o likwidacji abonamentu, co teraz potwierdził premier Tusk. Finansowanie telewizji z budżetu będzie tylko jeszcze jednym narzędziem każdego rządu do wpływania na jej działalność. Przecież w każdej chwili można te środki zmniejszyć. Powoływanie się na przykłady innych krajów europejskich nie jest tu właściwe, bo w największych z nich, np. we Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemczech, abonament istnieje.

Nie ulega wątpliwości, że radykalna reforma mediów publicznych, także w sferze finansowanie, jest konieczna. Na razie to wszystko, co wokół nich się dzieje, zmierza nie do uzdrowienia, ale marginalizacji ich roli. Punktem wyjścia reformy powinno być założenie, że media publiczne są dobrem wspólnym, a nie partyjnym. Dlatego na początku potrzebna jest szeroka dyskusja o tym, czego tak naprawdę chcemy od mediów publicznych i jaka powinna być ich misja, a później dyskusja i praca nad ustawą medialną. Problem w tym, kto miałby ją przygotować. Z pewnością nie ci, którzy przygotowali ją obecnie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.