Determinacja bez złudzeń

Marek Jurek

|

GN 25/2022

Szansa to pojęcie względne. Czasami oznacza po prostu imperatyw działania, czasami jest tylko pociągającym złudzeniem.

Determinacja bez złudzeń

Nie zawsze, patrząc na to samo, widzimy to samo. Oczywiście klasyczny realizm zakłada, że możemy nie tylko dociec, ale i wyjaśnić, również innym, istotę zauważanych zjawisk. Ale nawet bardziej pesymistyczne filozofie zgadzają się, że można przynajmniej o tym porozmawiać, „przeliczyć perspektywy”. Tak jest dziś z wojną.

Jej tragizm widzimy w codziennych relacjach. Cierpienie sąsiedniego narodu, który padłszy ofiarą przemocy, już osiem lat temu stracił dwie ważne prowincje. Teraz jest metodycznie niszczony i może stracić kolejne terytoria na południu, gwarantujące dostęp do morza i możliwości normalnego rozwoju ekonomicznego. Taka może być cena zachowania ukraińskiej niepodległości. Cena wysoka, bo państwo istnieje dla ziemi, którą chroni, a nie ziemia dla państwa. Ziemia bowiem to w istocie nie kilometry kwadratowe, ale domy, rodziny i groby przodków. To właśnie zabrała im poprzednia i zabiera obecna wojna.

Temu wszystkiemu towarzyszy dramat Polski, wzrost zagrożenia na całej naszej granicy białoruskiej (obsadzonej teraz przez wojska rosyjskie), zmieniający Polskę w kraj frontowy. To zaś oznacza o wiele większe niebezpieczeństwo – nie tylko przeniesienia do nas konwencjonalnej wojny, ale również eskalacji nuklearnej, którą Rosja wpisała do swojej doktryny wojennej jako formę odpowiedzi na opór przeciwnika czy porażki frontowe. Do tego dochodzi wywołany przez wojnę kryzys gospodarczy, którego znaczenia nie należy wyolbrzymiać w wypadku ludzi zamożnych (lekkie ograniczenie konsumpcji tylko wychodzi na zdrowie), ale który rozpisuje się na tysięczne dramaty uboższych rodzin, szczególnie gdy niesie bezrobocie. Tę listę można by ciągnąć dalej. Ochrona pokoju to nie małoduszne unikanie konfliktów, ale realna walka o zachowanie wszystkiego, czego trzeba bronić zbrojnie, gdy pokój się utraci. „Jak piękna była Republika za Cesarstwa” – mówili Francuzi po upadku Napoleona III. Dziś my możemy powiedzieć: jak piękny był pokój jeszcze rok temu! Właśnie dlatego, w innym tragicznym momencie historii, Pius XII mówił: „Z wojną wszystko można stracić, bez wojny nic nie jest stracone”.

Niektórzy z nas patrzą jednak na wojnę jak na szansę. Widzą w niej wyjątkową okazję, by raz na zawsze pozbyć się ciągłego zagrożenia ze wschodu, cofając zegar historii o prawie cztery wieki, przywracając stan rzeczy z czasów Władysława IV, sprzed panowania cara Aleksego Michajłowicza, zdobywcy Kijowa. Chwilę obecną traktują jak momentum, w którym raz jeszcze można podjąć wielką grę marszałka Piłsudskiego o ład Europy Wschodniej. Krótko mówiąc – widzą w wojnie moment zwrotny w historii, w którym tylko od naszych reakcji zależy przyszłość. Adolf Bocheński miał rację, gdy pisał, że każdy Polak powinien żałować potęgi z początków panowania Wazów. I nie chodziło mu wcale o próżność narodową, ale po prostu o bezpieczeństwo, o siłę gwarantującą wolność od grozy nieprzyjaciół. Nie należy lekceważyć tej perspektywy, co nie znaczy, że należy ją pochopnie przyjmować.

W roku 1920 Piłsudski podjął próbę rozbicia Rosji w sojuszu z Ukrainą. Koniunkturę przyniosły wojna i rewolucja, więc okoliczności zewnętrzne, na które należało reagować. Ale działania, które podjął, wcale nie były natychmiastowe. Wcześniej, w roku 1919, Piłsudski bronił po prostu granic, w dramatycznej wojnie polsko-ukraińskiej i odbierając bolszewikom Wilno. Potem już, po traktacie ryskim, pracował nad utrwaleniem pokoju, zawarł pakty o nieagresji z Sowietami i Niemcami. Marzenia pozostały marzeniami, ale moment dziejowy minął.

Dziś też pamiętać trzeba, że szansa to pojęcie bardzo względne. Czasami to po prostu cel, do którego ziszczenia potrzebna jest tylko decyzja. Czasami to złudzenie, które możliwość działania bierze za osiągnięcie celu.

Przewodzimy Europie w pomocy humanitarnej dla Ukrainy, ale jeśli chodzi o inne działania, przede wszystkim o dostawy broni – jesteśmy po prostu częścią frontu państw zachodnich. Tylko solidarność atlantycka może zapewnić Ukrainie pomoc znaczącą dla wyniku wojny i w tych właśnie ramach możemy realnie przyczynić się do jej wyniku. Sami natomiast odpowiadamy za nasze bezpieczeństwo, bo jeśli wojna się rozszerzy – to nasza ziemia stanie się polem bitwy. A tego nie sposób już uznać za szansę.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.