Z głową w chmurach

Marek Piechniczek

|

GN 25/2022

publikacja 23.06.2022 00:00

W Czechach polski turysta czuje się niemal jak u siebie. Tu i ówdzie słychać język polski, a i czeski da się zrozumieć. Trzeba tylko pamiętać, że niektóre słowa mają odmienne znaczenie niż w polskim. Bo čerstvy to świeży, a jahody to truskawki.

Najdłuższy most wiszący na świecie ma 721 metrów długości. Najdłuższy most wiszący na świecie ma 721 metrów długości.
Destinační společnost Českomoravské pomezí

W skład dzisiejszej Republiki Czeskiej wchodzą trzy historyczne czeskie krainy: właściwe Czechy na zachodzie kraju, Śląsk Czeski – na północy, przy granicy z naszym Śląskiem, oraz Morawy, tereny wschodnie. I choć Czechy są popularnym u nas celem podróży, to dosyć rzadko odwiedzamy ziemie wschodnie, a konkretnie pogranicze czesko-morawskie. A jest tu sporo miejsc zachwycających, a także takich, w których można podładować duchowe akumulatory. I to pomimo tego, że czeskie społeczeństwo uznaje się za jedno z najbardziej zlaicyzowanych na świecie.

W Morawskich Atenach

Moravská Třebová, leżąca w kraju pardubickim, nazywana była przed XVII wiekiem Morawskimi Atenami. I dziś nie brakuje tu zabytków, a nad miastem – niczym ateński Akropol – góruje Wzgórze Krzyżowe. Wdrapując się na nie, mijamy barokowe kaplice. Docieramy do celu wspinaczki i przy pięknej pogodzie mamy szansę zobaczyć z góry całe miasto. Ze wzgórza możemy wyznaczyć sobie także kolejne cele wędrówki. – Koniecznie musicie zajrzeć do kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – zachęca Václav Dokoupil, rzecznik prasowy miasta. – To było popularne miejsce pielgrzymkowe jeszcze w XIX wieku. O jego bogato zdobionym wnętrzu mógłbym opowiadać godzinami – dodaje. Widząc moje zdziwienie, wyjaśnia, że ma także drugie zajęcie – jest kościelnym w tej świątyni.

Tuż obok kościoła Wniebowzięcia NMP znajduje się jeden z największych renesansowych zabytków w tej części Europy – Pałac Moravská Třebová, który miłośników historii sztuki zachwyci okazałym renesansowym portalem. Ponieważ zwiedzanie pogranicza czesko-morawskiego to także znakomita podróż w czasie, na zamku Svojanov doświadczymy innych wrażeń. Jeden z najstarszych czeskich zamków jest położony wśród gęstych lasów, w miejscu trudno dostępnym nawet dziś. Samochód wspina się wąską drogą, na której końcu wznosi się malownicza warownia obronna. Powstała w drugiej połowie XIII wieku na polecenie ówczesnego czeskiego króla Przemysła II Ottokara, by kontrolować przechodzący tędy ważny szlak handlowy łączący Czechy z Morawami. I choć z tamtych czasów zachował się w dobrym stanie tylko Dom Giermków, to popołudnie na zamku może pobudzić wyobraźnię – a komu mało, ten może nawet przenocować w zaaranżowanych historycznie komnatach. Przy odrobinie szczęścia można trafić na jedną z wielu imprez odbywających się tu cyklicznie: zawody rycerskie czy przedstawienia teatralne. Kasztelan zamku to człowiek bez reszty oddany temu miejscu, związany z nim od dziecka. Dziś zawiaduje obiektem i chwali się hodowlą pawi, które przechadzają się po malowniczych zamkowych ogrodach, z dumą prezentując wielobarwne ogony. I tylko gdy zapada zmrok, a my siedzimy zasłuchani w opowieści o Katarzynie, jednym z kilku duchów straszących rzekomo na tym zamku, nagły, przeszywający krzyk pawia powoduje gęsią skórkę.

Duma Svitav

Pogranicze czesko-morawskie to także rodzinne strony Oskara Schindlera, niemieckiego przedsiębiorcy, który w czasie wojny uratował przed zagładą w obozach koncentracyjnych robotników żydowskiego pochodzenia. – Svitavy to rodzinne miasto Schindlera, choć w jego czasach to było Zwittau w Austro-Węgrzech. Tu się urodził i spędził młodość. Nie cieszył się wówczas najlepszą opinią u mieszkańców naszego miasta – opowiada Monika Němcová, historyczka z Muzeum Miejskiego, gdzie można oglądać wystawę poświęconą bohaterowi filmu „Lista Schindlera”. – Jego hulaszczy tryb życia był tu wszystkim znany. Historia jego życia pokazuje jednak, że każdy ma szansę się zmienić i zrobić coś dobrego. Dziś Schindler jest nie tylko jednym ze Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, ale także jedynym nazistą pochowanym na jerozolimskiej górze Syjon.

Svitavy mogą się również pochwalić jednym z najdłuższych rynków (600 m), z podcieniami w kamienicach po obu stronach i piękną kolumną maryjną. Takich kolumn, wzniesionych jako wotum np. po uratowaniu od zarazy, jest w tym rejonie więcej. W pobliskiej Poličce chwalą się, że ta u nich jest najwspanialsza. Jednak tym, co przyciąga rzesze turystów do tego miasta, są średniowieczne mury obronne (najlepiej zachowane w Europie Środkowej) z 19 wieżami. Miłośnicy długich spacerów będą zadowoleni. A powinni jeszcze zajrzeć do kościoła św. Jakuba, gdzie na samej wieży, na wysokości 36 metrów nad ziemią, znajduje się malutkie mieszkanko, w którym na świat przyszedł – „między niebem a ziemią”, jak sam to określił – czeski kompozytor muzyki klasycznej Bohuslav Martinů. Jego ojciec był sygnalistą, miał ostrzegać miasto przed zagrożeniem pożarowym, dlatego rodzina zamieszkała w wieży kościelnej.

Tu jest życie

Po drodze do Litomyšla – jednego z najpiękniejszych miast naszych południowych sąsiadów – coś dla romantyków. Pałac Nové Hrady, zwany „czeskim Wersalem”. Jego fundatorem był hrabia Jean-Antoine Harbuval de Chamaré, który… wcześniej przyczynił się do zniszczenia zamku stojącego w tym miejscu. Był zapalonym poszukiwaczem skarbów i tak długo penetrował zakamarki budowli, skuwał ściany, kopał, aż zostały z niej ruiny. Nie pozostało nic innego, jak tylko wznieść nową budowlę. – Chwalimy się pałacem wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, ale także znakomicie zrewitalizowanym kościołem Odnalezienia Krzyża Świętego – mówi Jiři Zamečnik z tutejszej organizacji turystycznej. – No i stąd pochodzi Bedřich Smetana, jeden z najwybitniejszych kompozytorów XIX stulecia. Na jego cześć nazwano tutejszy rynek.

Jak połączyć barok i nowoczesność? To pytanie rodzi się w głowie, gdy przekraczamy próg kościoła Odnalezienia Krzyża Świętego w Litomyšli. Świątynia należała dawniej do pijarów, którzy zbudowali ją w 1417 roku. Niestety, w kolejnych wiekach kościół często płonął, a w czasach komunistycznych, zaniedbany, groził zawaleniem. W 2010 roku podjęto się jego renowacji. Efekty są zaskakujące. Podświetlany ołtarz, ze zmiennym nasyceniem barwy światła, ma symbolizować, że dokonuje się tu niezwykła przemiana, że tu jest życie. Przed prezbiterium z sufitu zwisa nowoczesna kolumna odbijająca światło – to nawiązanie do Księgi Rodzaju i stworzenia świata. W bocznych galeriach urządzono ekspozycje sztuki sakralnej. I tylko żal, że ta świątynia pełni dziś bardziej funkcje muzealne aniżeli te, dla których ją wzniesiono przed wiekami – Eucharystię sprawuje się tu tylko okazjonalnie.

Bliżej nieba

Miejscem duchowej mocy jest natomiast z pewnością klasztor Góra Matki Bożej w Králíkach. W XVII wieku okoliczni mieszkańcy chodzili tu do źródła zwanego maryjnym i prosili Matkę Bożą o wstawiennictwo. Znał to miejsce także Tobiasz z Králíków, który miał obiecać Bogu, że gdy dorośnie, wybuduje w tym miejscu kościół. Tobiasz Jan Becker został księdzem, a nawet biskupem hradeckim i w 1696 roku spełnił swoją młodzieńczą obietnicę: rozpoczął budowę monumentalnego kompleksu pielgrzymkowego. Gospodarzami byli tu serwici, następnie redemptoryści. Kolejne stulecia nie były jednak spokojne dla klasztoru – pożary, epidemie, wojny i wreszcie czasy komunistyczne. Zarządzeniem władz w nocy z 13 na 14 kwietnia 1950 roku wszyscy czescy zakonnicy zostali przewiezieni do tzw. centralnych miejsc. Były to ośrodki internowania, zorganizowane w zarekwirowanych klasztorach. Jednym z nich był klasztor na Górze Matki Bożej, gdzie uwięziono wszystkich redemptorystów z Czech i Moraw. Zakonnicy żyli tu pod strażą, zmuszano ich do ciężkiej pracy – zamiast koni zaprzęgani byli do pługa. Internowanie zakonników trwało przez prawie dekadę. Dziś na rynku w Králíkach mieści się Muzeum Ofiar Internowania. Sam klasztor z kościołem Wniebowzięcia NMP jest znów miejscem pątniczym. Wokół panuje niezwykła cisza, która w połączeniu z pięknem krajobrazu sprawia, że człowiek ma wrażenie, iż jest bliżej Boga.

Bliżej nieba znajdą się również ci, którzy odwiedzą miejscowość Dolní Morava. Zaledwie kilkanaście kilometrów od polskiej granicy znajduje się najdłuższy most wiszący na świecie. Sky Bridge ma 721 metrów długości i wznosi się 95 metrów nad ziemią. To atrakcja dla tych, którzy nie mają lęku wysokości. Czechy Wschodnie, z pograniczem czesko-morawskim, to właśnie coś dla ciała i coś dla ducha. Tutaj można odbyć niezapomnianą podróż między niebem a ziemią. Dosłownie i w przenośni. A na deser nie zapomnijcie zamówić knedlików z jahodami, czyli… truskawkami. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.