Co by było, gdyby…

Tomasz Rożek

|

GN 25/2022

Gdybanie jest w sumie dość wygodne. Po czasie „łatwo się mówi”. Niestety, czasami to, co trzeba powiedzieć, jest wyjątkowo trudne.

Co by było, gdyby…

Odcięcie od rosyjskiego węgla, gazu i ropy będzie dla nas niełatwym doświadczeniem. Ceny energii już dzisiaj są wysokie, a będą jeszcze wyższe. Nie tylko dlatego, że sam surowiec jest drogi, ale także dlatego, że rosną ceny transportu. Bogaci – jak zawsze sobie poradzą. A biedni będą mieli kłopoty. Czy dało się ich uniknąć? Nie wiem, ale na pewno dało się je ograniczyć. Transformacja energetyczna, tak znienawidzona chociażby przez lobby węglowe, mogła być prowadzona z większym zdecydowaniem, mogła być rozpoczęta wcześniej. Nie była, bo nie było noża na gardle. Teraz będziemy ją prowadzili w warunkach znacznie trudniejszych. Ktoś twierdził, że węgla wystarczy nam na jeszcze 200 lat, kto inny śmiał się z ekologicznych źródeł energii, a jeszcze inni zarzucali korupcję wszystkim, którzy mówili o atomie. A tak swoją drogą zawsze dziwiło mnie, dlaczego jednym z najczęściej formułowanych zarzutów wobec inaczej myślących jest to, że za swoje poglądy wzięli pieniądze. Po ostatnim felietonie o elektrycznych samochodach dostałem kilkanaście maili, w których Szanowni Czytelnicy zarzucali mi bycie na finansowej smyczy koncernów. Tylko nie wiem za bardzo jakich, bo ci, którzy produkują samochody, wolą produkować pojazdy spalinowe. Może chodzi o smycz Chińczyków, którzy mają monopol w dostarczaniu metali ziem rzadkich, koniecznych do produkcji akumulatorów? A może o smycz producentów akumulatorów? Już sam nie wiem, kto mi płaci, bo robi to tak wielu. A wystarczyło przeczytać to, co napisałem, zamiast ekscytować się tym, czego w moim poprzednim felietonie nie było.

A wracając do energetyki. Dzisiaj pod presją podejmujemy decyzje, które w przeszłości mogliśmy podejmować w komforcie. Ktoś może powiedzieć, że gdybanie jest wygodne, a po czasie „łatwo się mówi”. Niestety, czasami to, co trzeba powiedzieć, jest trudne. Powinniśmy się uczyć na błędach innych, a tymczasem uczymy się na błędach własnych. Czy wybierając podczas ostatnich wyborów posłów, wczytaliśmy się w ich program dotyczący energetyki? A czy oni mieli jakikolwiek program w tej kwestii? Intuicja mi mówi, że przed kolejnymi wyborami każdy będzie się do tego problemu odnosił.

Jak pisałem, każdy kryzys najbardziej dotyka ludzi biednych. Choć czasami ich głos jest najsłabiej słyszalny. Transformacja energetyczna to nie tylko kwestia technologii, ale to także wyzwanie natury społecznej. Czasu było aż nadto, by dopracować ją tak, by przeprowadzić ją w sposób odpowiedzialny. Czy została tak zaplanowana? Przekonamy się. Dzisiaj nie mamy już wyjścia. Na nasze własne życzenie. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.