Wodzirej nie kuleje

Paweł Mikołajczyk

|

GN 39/2005

publikacja 26.09.2005 14:15

– Nie pij gorzałeczki, bo Cię z pola zniesie, lepiej ze się napij zimnej wody w lesie! – śpiewał na IV Balu Wodzireja ks. Władysław Zązel. Przed balem zorganizowano warsztaty, na których wodzireje z całej Polski uczyli się, jak bez alkoholu rozkręcić zabawę.

Wodzirej nie kuleje Marek Piekara

Zapraszamy do poloneza! Jak na każdym dobrym balu – zaczyna Józef Hojna. Żadnych wstępów, żadnych wyjaśnień. Przez trzy dni nauka tańców i zabawa. Od 8 do 22. Z przerwami tylko na posiłki i Msze św. Tak intensywną dawkę tańców i zabaw dają uczestnikom warsztatów w ośrodku profilaktyczno-szkoleniowym im. sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego w Katowicach Józef i Kazimierz Hojnowie. Mają własną szkołę tańca. Uczą układów tanecznych w Lednicy. Co sobotę dostają zlecenie prowadzenia wesela, urodzin, czy balu okolicznościowego. Na zajęciach dzielą się swoim doświadczeniem.

Bal ceprów
Drugiego dnia na warsztatach odbywa się bal góralski. Warsztatowcy tworzą kilka grup. Każda musi przygotować jeden element imprezy. Trzeba zorganizować szwedzki stół, wystrój sali, jedzenie. Nie może zabraknąć kwaśnicy. Oprócz tego każda grupa wymyśla program imprezy. „Bal ceprów” rozpoczyna „Łobyrtka”. Wszyscy parami biegają wokół sali. – Baba z lewej! – krzyczy Józef Hojna. – Baba z prawej! Na hasło „Łobyrtka!” wszystkie pary robią obrót. Krzyczą przy tym z całych sił góralskie: Hej! – Do górali nam wiele brakuje. To jest tylko zabawa ceprów w stylu góralskim – wyjaśnia Bernadeta Lechowicz-Nogaj. Piotr Śleziak i Paweł Kopeć przyjechali do Katowic z Kamesznicy. – Ks. Zązel nos tu przysłoł – mówi Paweł. Wymyślili okrzyk, który porywa wszystkich. – A my tu w Katowicach. Hej! – krzyczy. – Hej! – odpowiadają wszyscy. Okrzyk staje się wizytówką tegorocznych warsztatów.

Wodzirej z doświadczeniem
W zajęciach bierze udział niemal sześćdziesiąt osób z całej Polski. Uczestnikami są osoby początkujące, ale również starsi wodzireje, którzy dzielą się swoimi pomysłami i spostrzeżeniami. – Nie uczymy teorii. Chcemy, by każdy mógł sam dotknąć, sprawdzić się w roli wodzireja, poprowadzić zabawę. Stworzyć swój bal – mówi Józef Hojna. Alicja Krzewińska, emerytka, przyjechała z Biskupic Wielkopolskich. Prowadzi imprezy rodzinne od 1998 roku. – Zawsze potrzebuję kogoś do obsługi sprzętu, bo kompletnie się na tym nie znam – mówi. Twierdzi, że wszyscy wodzireje zmieniają świat.

Martina Kuchyn˘kova przyjechała z czeskich Boguszowic. Jest animatorką oazową. O warsztatach dowiedziała się z internetu. – Nawet jeżeli nie poprowadzę w Czechach żadnej imprezy, warsztaty mi się przydadzą, bo ogólnie jestem zamkniętą osobą. Uczę się tutaj mówić przed dużym audytorium – wyznaje Martina.

Kazimierz i Józef Hojnowie wodzirejkę uprawiają już od dziesięciu lat. – Aby zrobić dobrą imprezę, potrzebne jest fajne miejsce, oprawa muzyczna, ciekawa sala, a najważniejszy jest dobry pomysł. Nie ma dwóch takich samych zabaw. Na każdej puszczamy inną muzykę, dodajemy zupełnie inne elementy programu. Jeżeli jedna z tych rzeczy kuleje, nic się nie dzieje. Gorzej, jeżeli kuleje wodzirej. Bo wtedy impreza leży. Warsztaty są po to, aby wodzirej nie popełniał błędów – mówi.

Nie może być gwiazdą
Jakie cechy powinien mieć dobry wodzirej? Po pierwsze musi mieć pozytywny stosunek do ludzi. A kiedy prowadzi imprezę, nie może być gwiazdą. W centrum wesela musi być para młoda. Najważniejszą osobą na urodzinach jest solenizant. W żadnym wypadku wodzirej. – Imprezę robią gospodarze i goście. Wodzirej jest tylko po to, żeby im to ciągle powtarzać – dodaje Kazimierz Hojna. Gdyby miał wybrać dziesięć swoich najlepszych imprez, osiem byłoby bezalkoholowych. Według braci Hojnów, ludzie bez alkoholu bawią się o wiele lepiej.

Pierwsze wesele bez mocnych trunków urządził w Polsce sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki. Osiem lat temu katowicki ośrodek profilaktyczno-szkoleniowy imienia twórcy ruchu oazowego zorganizował pierwszy kurs dla wodzirejów. Od tego czasu w warsztatach uczestniczyło już w sumie 800 osób.
Warsztaty kończą się balem w restauracji w Chorzowskim Parku Kultury i Wypoczynku. Honorowym gościem jest ks. Władysław Zązel, pierwszy wodzirej Rzeczypospolitej, proboszcz parafii Kamesznica, duszpasterz trzeźwości i kapelan Związku Podhalan.

– Każdą kulturę można utopić w pijaństwie. Góralskie wesela słyną z bójek. Zdarzało się, że suto zakrapiane imprezy kończyły się tragicznie. Związek Podhalan postanowił walczyć z pijaństwem. Stąd zrodziła się idea wesel bezalkoholowych – opowiada ks. Władysław Zązel. Często powtarza swoje ulubione powiedzenie: „Pić nieduzo, to nic duzego, ale nie pić wcale, to dopiero cosi. Ale na to trza chłopa. Ta i baby tyz”.

Warsztaty dla wodzirejów organizowane są co roku pod koniec sierpnia w Ośrodku Profilaktyczno-Szkoleniowym im. ks. Franciszka Blachnickiego w Katowicach. Bierze w nich udział zwykle setka osób z całej Polski. Chętni mogą również w maju wziąć udział w kursie prowadzenia wesel.

Co roku organizuje się w różnych zakątkach Polski spotkania małżeństw, które miały wesele bezalkoholowe (tzw. Wesele wesel).W tym roku wielkie wesele odbyło się w Olsztynie. Przez kilka dni poznawano tajniki prowadzenia zabaw. Objazdowe miniwarsztaty dla wodzirejów bracia Hojnowie organizują, w zależności od zgłoszeń, w różnych miastach Polski. Najbliższe mają się odbyć w Szczecinie.

Szczegółowe informacje uzyskać można w katowickim ośrodku lub na stronie internetowej: www.katowice.oaza.org.pl/osrodek-kwc.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.