Skąd się biorą terroryści

Anna T. Pietraszek

|

GN 30/2005

publikacja 20.07.2005 20:02

Piłam herbatę z talibami. Jadłam do tego pyszne pierożki i pistacjowe ciasto! Jeden z talibów miał turban i brodę. Inni pozbyli się już łatwo identyfikujących oznak. Noszą teraz tradycyjne czapki, typowe dla górali z Hindukuszu.

Skąd się biorą terroryści Słabo uzbrojeni biedacy pokonali najpierw armię sowiecką. EAST NEWS/POLARIS/Patrick Andrade

Talib to znaczy: student. Ten, który uczy się bez ustanku Koranu, prawd Świętej Księgi. Ten, któ-ry zdobywa wiedzę przez pryzmat koranicznej mądrości. Talib nie musi być terrorystą. Jak i terrorysta wcale nie musi mieć nic wspólnego z talibami. Talib to także nie narodowość ani pochodzenie społeczne, czy tym bardziej przynależność polityczna. Kto to więc jest?

Afganistan sprzed lat
Do Afganistanu podróżowałam bardzo często, od bardzo młodych lat. Już w 1976 roku zauważyłam jakieś dziwne zmiany w zachowaniu muzułmanów afgańskich, zwłaszcza w tamtejszych urzędach. Domagali się łapówek, najchętniej w postaci butelek „Wyborowej” wódki. Padały i wulgarne propozycje. Wcześniej było to nie do pomyślenia.

Religia zabrania alkoholu, używek, zabrania zaczepiania „cudzej” kobiety itd.
Tamtego roku, nagle i po cichutku, otwarto przejście do Afganistanu z ZSRR – kto tylko chciał, mógł jechać. Na handel, z przemytem, z wódką... Przerażona obserwowałam watahy polskich handlarzy, na pewno nie turystów, przemierzających terytorium ZSRR, by wwieźć do Afganistanu hektolitry alkoholu, a i świadczyć usługi prostytucyjne. Tak! W hotelach Kabulu bez trudu spotkać można było „panienki” z Polski, pracujące tam za złotą biżuterię!

Miny z długopisów
Ostatni raz przeprawiałam się tam w 1978 roku. Na afgańskim brzegu Amu-Darii stały jakieś tajemnicze pojazdy i maszyny, pookrywane maskującymi płachtami. I wciąż z ZSRR płynęły nowe transporty. – To tylko maszyny rolnicze, lepiej nie przyglądaj się za bardzo, dziewczynko – ostrzegał celnik.

W 1979 roku inwazja armii ZSRR na Afganistan była faktem. Bezsilne władze afgańskie nie stawiały oporu, a uboga ludność w najgorszych snach nie przeczuwała, że krwawa wojna dopiero się rozpoczyna.
Kobiety afgańskie skazane zostały na największe cierpienia.

Niewyedukowane, bez jakiejkolwiek wiedzy o zewnętrznym świecie, bezradne, opuszczone, gdy mężczyźni szli w góry do partyzantki. Były powszechnie ofiarami najohydniejszych gwałtów. Głodujące, kalekie. Narażone na niebezpieczeństwo min przeciwpiechotnych (których miliony zrzucono na Afganistan), gdy próbowały uprawiać poletka czy wyszukiwać jakąkolwiek żywność...

Malutkie dzieci uczono, by nie zbierały niczego z ziemi, by nie dotykały leżących na ziemi kredek, długopisów, lalek, puszek z konserwami – bo takie kształty często miały miny, skonstruowane po to, by urywały dziecięce stópki, paluszki, by okaleczały małych Afgańczyków. Bo wtedy nigdy nie wzmocnią ruchu oporu, partyzantki...Nie odbudują kraju.

Zaklęty krąg wojen
Armia ZSRR jednak przegrała z bosymi wynędzniałymi biedakami z gór Hindukusz. Po szesnastu latach krwawych walk partyzanckich Rosjanie wycofali się. W czasie okupacji jedyną drogą dla Afgańczyków była samoedukacja, zachowanie godności narodowej, silnej wiary. A to możliwe było tylko przez studiowanie Koranu. Religijne grupy podziemne – to byli talibowie. Po wojnie przejęli władzę w Afganistanie.

Symbolem zmiany religijno-politycznej stały się kobiety, którym nakazano okrywanie się burką, zawojem z kratkami na oczy. Nastąpiły lata nowego terroru. Religia stała się instrumentem władzy. Przejmowano rząd dusz i wszelkiego mienia, odwołując się do ślepo traktowanych cytatów z Koranu.

Wtedy też Afganistan stał się siedzibą Al-Kaidy, bazą Bin Ladena, przywódcy terroru światowego. Po ataku na Nowy Jork 11 września 2001 roku, wojska amerykańskie zaatakowały terrorystów w Afganistanie. Kolejna wojna, która trwa do dziś.

Marzenie o raju
Wojna ostatecznie zawsze oznacza cierpienie najuboższych ludzi. Kabul, Herat są powoli odbudowywane, ale żyje się w poczuciu ciągłego zagrożenia. Od ponad 25 lat! W Afganistanie nie ma już młodych ludzi, którzy urodziliby się w czasie pokoju, zaznali normalnego życia rodzinnego. Agresja, przemoc, śmierć, miny – to codzienność.

W Afganistanie religia przywraca ludziom godność, pozwala odnaleźć narodowe i rodzinne korzenie, staje się podporą w znoszeniu niewyobrażalnych dla Europejczyka trudów walki o każdy przeżyty dzień. Islam jest tam filozofią życia, a dzisiaj – jedynym źródłem nadziei na poprawę losu, a kiedyś może i utęskniony raj...

Koran nie uczy zabijania dla szybkiego przeniesienia się do raju. Uczy, że tego, kto broni wiary, nawet za cenę życia, czeka nagroda: raj, kraina wiecznej szczęśliwości. Dla bezdomnych ludzi, głodnych, pragnących wody, obraz raju to marzenie o własnym źródle, strumyku albo choćby jednym, jedynym kranie z czystą wodą do picia. To marzenie o malutkiej oazie, w której rośnie daktylowa palma, dająca cień i pożywne owoce.

W Pakistanie uchodźcy dostają wodę z kranów ulicznych, w Afganistanie – tylko w górach jest obfitość wody. Ale pola są wciąż zaminowane. Żeby uwolnić Afganistan od min, potrzeba podobno aż 150 lat...
Spotkałam dobrych muzułmanów

Terroryści – skąd oni są? Jak wyglądają?
Walczą o dominację w świecie, a religia jest dla nich straszliwą zasłoną dymną, pretekstem, narzędziem, sposobem kontrolowania ludzi, a nawet – jak w przypadku Afganistanu – całych krajów. Jak zdołali przeniknąć do Ameryki, Europy, Afryki?

Od wczesnych lat 60. dwudziestego wieku, w okresie apogeum „zimnej wojny”, światowe mocarstwa szkoliły grupy rebeliantów, terrorystów, do działań na terytoriach kontrolowanych przez przeciwnika. Potem nieraz wyszkoleni i zaopatrzeni terroryści zwracali się przeciwko swym mocodawcom. Sam Bin Laden podobno prowadził interesy i szkolił się w USA...

Spotkałam wielu dobrych muzułmanów. Podczas samotnych wypraw z kamerą, gdy TVP dawała mi najgorsze warunki pracy, gdy mieszkałam kątem na misjach albo w lepiankach afgańskich górali, znajdowałam troskliwą opiekę w muzułmańskich rodzinach. Kobiety afgańskie, wdowy mie-szkające na ruinach blokowiska w Kabulu – widząc mnie utrudzoną, w upale, w zaminowanej okolicy, dźwigającą kamerę – wyprały jedyny dywanik ocalały w wojnie, abym mogła na nim położyć się w cieniu ruin, wypić herbatę. Te kobiety nosiły burki.

Pewien mułła ucieszył się, że jestem z kraju papieża Jana Pawła II. Cytował jegonauczanie. Lecz zasmucił się: – Gdybyście byli naprawdę wierzący, to i my, muzułmanie, szanowalibyśmy was. Ale u was religia jest traktowana niepoważnie. Popatrz, co wyprawia Ameryka, Europa, te narkotyki, śluby homoseksualne, rozwody, porzucone kobiety, wyuzdani mężowie i żony, dzieci niczyje...

Manhattan, Madryt, Londyn... Dat już nie pamiętamy.Już zapomnieliśmy o dramacie w Moskwie, nie zwracamy uwagi na „drobne” zamachy w Iraku czy Izraelu. Ale wierzymy w fałszywy obraz terrorysty muzułmanina, fanatyka z brodą i w turbanie, wierzymy, że jest prawdziwy. Islam nie jest rodzajem terroru. Islam to religia, której wyznawcy też są ofiarami szaleńców.

Z Iraku do Afganistanu
Do końca 2005 roku Polska zakończy w Iraku misję stabilizacyjną. Według zapowiedzi szefa sztabu WP gen. Czesława Piątasa, nasz kraj zamierza zwiększyć za to obecność w Afganistanie. Jeśli następny rząd podtrzyma dotychczasową politykę udziału w wojnie z terroryzmem, w szerszym zakresie nasi żołnierze będą uczestniczyli w misji NATO w Afganistanie około 2007 roku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.