Poszukiwacze zaginionych owiec

Szymon Babuchowski

|

GN 21/2005

publikacja 18.05.2005 12:41

Młodzi ludzie wyszli na spotkanie swoim zagubionym rówieśnikom. Na ulicach najbardziej zsekularyzowanych miast Europy dawali świadectwo o Jezusie. Rozmawiali nawet z satanistami.

Poszukiwacze zaginionych owiec Na stadionie Ajaxu 35 tys. młodych osób wielbiło Boga. Archiwum Neokatechumenatu

Młodzi ludzie wyszli na spotkanie swoim zagubionym rówieśnikom.Na ulicach najbardziej zsekularyzowanych miast Europy dawali świadectwo o Jezusie. Rozmawiali nawet z satanistami.
tekst Szymon BabuchowskiByło ich ok. 35 tys. Przyjechali 750 autokarami z 28 krajów Europy. Przemierzali miasta Niemiec, Francji, Belgii, Holandii, Danii i Austrii. Na ulicach i placach zapraszali do Kolonii i mówili o Bożej miłości.

Tak odpowiedzieli uczestnicy Drogi Neokatechumenalnej na orędzie Jana Pawła II napisane na Światowy Dzień Młodzieży w Kolonii. Papież zaprosił w nim na spotkanie także nieochrzczonych oraz tych, którzy nie odnajdują się w Kościele. Katechiści Drogi potraktowali to jako wezwanie, by wyjść do zagubionej młodzieży.

Finałem miało być wielkie zgromadzenie na stadionie Ajaxu Amsterdam. Wcześniej jednak każdą grupę czekała do spełnienia misja w jednym z europejskich miast. Wspólnocie neokatechumenalnej z diecezji katowickiej i bielsko-żywieckiej przypadła w udziale ewangelizacja Düsseldorfu. – Bałam się, nie rozumiałam tej idei, ale poruszyła mnie śmierć Papieża. Poczułam, że skoro on oddał swoje życie, to ja nie mogę darów, które otrzymałam, zachować dla siebie – mówi Mirosława Budzich, wędrowna katechistka, wraz z mężem Tadeuszem odpowiedzialna za neokatechumenat w obu diecezjach. Do Amsterdamu pojechało także czworo ich starszych dzieci (dwójka została w domu). – Podczas wyjazdu doświadczyłam tego, że Pan Bóg pomaga we wspólnocie. W Düsseldorfie rozdawałam ulotki. Kiedy musiałam odejść od grupy, od razu było mi trudniej – opowiada Weronika, córka Mirosławy i Tadeusza, licealistka.

Dwa światy
Na ulicach europejskich aglomeracji zderzyły się dwa światy. Kiedy dziewczyna z neokatechumenatu mówiła o tym, że warto zachowywać czystość, na tej samej ulicy niemieckie dziewczyny rozdawały prezerwatywy. W Hamburgu polską grupę obrzucono jajkami, w Dortmundzie inną grupę zatrzymała policja. – Robicie dobrą rzecz, ale to społeczeństwo jest skazane na wymarcie – komentował sytuację napotkany muzułmanin. – A na koniec my przyjdziemy i wytniemy ich do reszty.

Najtrudniejszym doświadczeniem było spotkanie z satanistami. Kiedy Polacy szli ulicami Düsseldorfu i śpiewali pieśni, grupa młodych ludzi wmieszała się między nich i parodiowała. – Byli bardzo agresywni, ale starałam się ich nie osądzać – mówi Mirka. – Spytałam jednego z nich: „Wierzysz Bogu?”. Zaczął drzeć się: „Tak! Moim bogiem jest Szatan!”. Pogłaskałam go po twarzy, mówiąc: „Jesteś piękny, Bóg cię kocha”. Wtedy on uciekł ze straszliwym krzykiem…

Jaki kolor ma Bóg?
– Kiedy dawałem świadectwo na ulicach Düsseldorfu, przypomniałem sobie, że poprzednim razem przyleciałem do tego miasta biznes-klasą, jeździłem po nim czarnymi limuzynami. – opowiada Krzysztof Abucewicz, 35-letni informatyk z Mysłowic. – Teraz patrzyłem na tych ludzi, którzy biegają z aktówkami od banku do banku, i widziałem w nich siebie sprzed paru lat. Uświadomiłem sobie, że mogę im pomóc. Razem z żoną mówiliśmy głośno o tym, że można być szczęśliwym w rodzinie wielodzietnej. Bo dziś wiem, że ten skarb, którego szukałem w biznesie, był zakopany w domu.

– Weszliśmy raz w bogatą dzielnicę – mówi Mirosława Budzich. – Niemcy popijali piwo w kafejkach, przykuci do swoich kufli. Mówiono nam, że nie lubią, żeby im zakłócać spokój i mogą wezwać policję. Chcieliśmy więc szybko przejść ze śpiewem i zmyć się. Ale kiedy zaczęłam głośno opowiadać o tym, że mamy szóstkę dzieci, wychylali głowy zza kufli i klaskali.

– Zrozumiałem, że jeśli mówię o Bogu, to nie mogę nikomu wciskać teorii – wyznaje Piotr Narkiewicz, seminarzysta. – Kiedy powiedziałem chłopakowi z Surinamu, że Pan Bóg mnie kocha, on spytał: „A skąd to wiesz? Skoro widziałeś Boga, to powiedz, czy jest biały, czy czarny”. Na szczęście w tym momencie powiał wiatr. Więc mówię: „A wiatr widziałeś?”. Wtedy przyznał mi rację.

Zbawienne odrzucenie
O przebiegu misji odpowiedzialni za wspólnoty z różnych krajów opowiadali 30 kwietnia na stadionie Ajaxu. – Wielu z was doświadczyło po drodze odrzucenia. Do zbawienia idzie się właśnie przez odrzucenie – podsumował Kiko Arguello, założyciel neokatechumenatu. – Chrześcijanin z tego powodu nie złorzeczy, ale modli się w intencji tych, którzy go odrzucili.

Na zakończenie Kiko wezwał tych młodych, którzy odczuwają teraz powołanie do kapłaństwa lub zakonu, by powstali. – Z naszej wspólnoty wstało czterech chłopców i jedna dziewczyna – uśmiecha się Mirka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.