I zerwały się gołębie

Stanisław Zasada

|

GN 20/2005

publikacja 18.05.2005 11:07

Obraz, który mieli wręczyć Ojcu Świętemu, ustawili na pustym papieskim fotelu. Nazajutrz w gazetach na całym świecie ukazały się zdjęcia, jak pielgrzymi z Kościana modlą się za ciężko rannego Papieża.

I zerwały się gołębie infografika: Jacek Bekman

Pielgrzymi z Kościana, dwudziestotysięcznego miasteczka w Wielko-polsce, 13 maja 1981 roku byli świadkami zamachu na Papieża. Wyjazd zorganizował nieżyjący już proboszcz ks. Edward Pospieszny. 24 lata później pięcioro uczestników pielgrzymki opowiedziało mi o tamtym wydarzeniu.
Włodzimierz Buczyński, pracownik Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu: – Na początku wyjazd wydawał się nierealny. Przecież wartość dolara była tak gigantyczna, że praktycznie nikogo nie było stać na taką wyprawę.

Felicja Flak, ogrodnik: – Uszyłyśmy specjalnie kościańskie stroje ludowe. Biała spódnica, biała bluzka z kryzą, na to niebieski fartuch, a na głowę czepek. Razem z księdzem miałyśmy wręczyć Ojcu Świętemu obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Bożena Bąk, gospodyni domowa: – Obraz był zrobiony ze słomy i ziaren pszenicy, kukurydzy i gorczycy.

13 maja 1981, Plac św. Piotra, popołudnie
George Weigel*: „Mehmet Ali Agca ulokował się tuż za pierwszym rzędem pielgrzymów, przyciśnię-tych do drewnianej bariery, nie dalej niż trzy metry od miejsca przejazdu Papieża. I czekał”.
Ksiądz Czesław Bartoszewski, obecny probosz: – Mieliśmy miejsce po lewej stronie, patrząc na ołtarz.
Włodzimierz Buczyński: – Siedziałem na krześle, blisko barierki. Obok nas była grupa dziewczyn w kostiumach stewardes z „Al’Italii”.

godzina 17.17
George Weigel: „Mehmet Ali Agca oddał właśnie dwa strzały w kierunku Papieża z półautomatycznego pisto-letu browning 9 mm. Jan Paweł II został ugodzony w brzuch i osunął się w ramiona stojącego za nim sekretarza, księdza Dziwisza”.
Włodzimierz Buczyński: – Ja słyszałem trzy albo cztery strzały. Wtedy nikomu w głowie się nie mieściło, że ktoś może zabić Ojca Świętego.
Ksiądz Czesław Bartoszewski: – Plac w jednej chwili zamilkł. Nie było wiadomo, co się dzieje.
Włodzimierz Buczyński: – Spod kolumnady Berniniego wzbiły się w powietrze setki gołębi. Te dziewczyny z „Al’Italii” aż podskoczyły z wrażenia. One były zauroczone widokiem tych gołębi. Niektórzy wskoczyli na krzesła, żeby coś więcej zobaczyć.

godzina 17.30
George Weigel: „Jana Pawła umieszczono natychmiast w stojącym nieopodal ambulansie i zawieziono, poprzez wieczorny rzymski ruch uliczny, do kliniki Gemelli, odległej o mniej więcej sześć kilometrów.”
Włodzimierz Buczyński: – Pędzący papamobil mignął przed naszym nosem. Jak na dłoni widziałem księdza Dziwisza pochylającego się nad Papieżem. Nikt z nas nie wiedział, co się wydarzyło. Wreszcie ktoś poinformował, że był zamach, że do Ojca Świętego strzelano.
Ksiądz Czesław Bartoszewski: – Żeby jakoś uspokoić ludzi, księża zaczęli prowadzić modlitwę.

wieczór
George Weigel: „Grupa polskich pielgrzymów przyniosła na audiencję kopię obrazu Czarnej Madonny (która, jak mówią Polacy, jest zawsze obecna, kiedy coś ważnego się dzieje). Po szybkim odjeździe ambulansu do kliniki Gemelli ustawili oni obraz na pustym krześle, z którego Papież miał wygłosić katechezę.”
Mirosława Kaźmierczak: – Obraz był z orłem w koronie.
Bożena Bąk: – Ale koronę przykleiliśmy dopiero w Rzymie. Baliśmy się, że nas przez granicę nie przepuszczą.
Ksiądz Czesław Bartoszewski: – Ksiądz Pospieszny zaniósł obraz do ołtarza i oparł go o papieski tron.
Felicja Flak: – Ludzie podchodzili tam i klękali. Niektórzy całowali obraz i głaskali twarz Matki Bożej.
Mirosława Kaźmierczak: – Obstąpili nas dziennikarze i zaczęli robić zdjęcia.
Felicja Flak: – Tylu łez, co wtedy, już nigdy potem nie wylałam.
Bożena Bąk: – Przez chwilę pomyślałam, że to dziwne, że nie ma paniki i nikt z placu nie ucieka.
wieczór

George Weigel: „Podmuch wiosennego wiatru przewrócił obraz i stojący w pobliżu zauważyli napis na odwrocie, umieszczony tam wiele dni, a może tygodni wcześniej: Matko Boska, opiekuj się Ojcem Świętym, broń go od złego”.
Mirosława Kaźmierczak: – Ten napis mój mąż w niedzielę przed wyjazdem robił.
Ksiądz Czesław Bartoszewski: – Obraz się przewrócił, lecz gwardzista szwajcarski postawił go na pustym papieskim fotelu.
Mirosława Kaźmierczak: – Przeraziłam się, że może Ojciec Święty nie żyje.
Felicja Flak: – A ja odwrotnie. Pomyślałam, że to znak, że będzie dobrze.

godzina 20.00
George Weigel: „O godzinie 20.00 wydano wstępny biuletyn dla prasy i tysięcy ludzi wciąż oczekują-cych na placu świętego Piotra lub gromadzących się tam od chwili, gdy rozeszła się wieść o zamachu. Oświadczenie było umiarkowanie uspokajające, lecz nie rozstrzygające”.
Mirosława Kaźmierczak: – Prawie już nikogo nie było, a my wciąż się modliliśmy.
Włodzimierz Buczyński: – To był rzeczywiście cud. Przecież zabrakło kilku milimetrów, żeby został śmiertelnie trafiony.

listopad 1983, Watykan
Pielgrzymi z Kościana jadą do Rzymu spotkać się z Papieżem.
Włodzimierz Buczyński: – Ksiądz Pospieszny zorganizował drugą pielgrzymkę, żeby dokończyć tamtą, przerwaną audiencję sprzed dwóch lat. Papież przyjął nas w Sali Klementyńskiej. Była akurat niedziela Chrystusa Króla.
Bronisław Flak: – W prezencie dla Ojca Świętego zabrałem wyhodowane w moim ogrodzie strelicje. Coś do mnie powiedział, ale byłem tak wzruszony, że nie pamiętam co.

27 grudnia 1983, Rzym, więzienie Rebibbia
Papież odwiedza w więzieniu Alego Agcę i jeszcze raz mu przebacza.
Felicja Flak: – Dla mnie to był wielki szok. Zdałam sobie wtedy sprawę, kto to jest Papież. Że to człowiek o wielkim sercu.
Mirosława Kaźmierczak: – Jak usłyszałam, że przebaczył mu zaraz po zamachu, to przyjęłam to prawie naturalnie. Ale powiedzieć komuś na odległość: przebaczam, a iść do niego i powiedzieć mu to osobiście, to dwie różne rzeczy.

2 kwietnia 2005, godzina 21.37
W Rzymie umiera Jan Paweł II.
Ksiądz Czesław Bartoszewski: – Wieczorem, kiedy z Ojcem Świętym było już źle, odmawiałem z ludźmi w kościele Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Było dużo młodzieży. Po Koronce poszedłem na plebanię. I wtedy podali wiadomość, że Ojciec Święty nie żyje. Wróciłem do kościoła i powiedziałem ludziom, co się stało. Odprawiliśmy zaraz Mszę.
Mirosława Kaźmierczak: – Tak, jakby mi ojciec umarł.

* Wypowiedzi George’a Weigla pochodzą z książki „Świadek nadziei”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.