Zagłodzona zgodnie z prawem

ks. Artur Stopka

|

GN 14/2005

publikacja 30.03.2005 20:56

Czy Terri Schiavo, 41-letnia amerykańska katoliczka, jeszcze żyje? Nie wiem. Być może już umarła z głodu i pragnienia. O jej życiu zadecydował mąż. I prawnicy.

Terri Terri
z rodzicami w dniu ślubu.
ap/z archiwum rodzinnego terri schiavo

Terri była śliczną dziewczyną. Problemy zdrowotne zaczęły się po ślubie. Dostała ataku, lekarze nazwali to zawałem. Nie wiadomo dokładnie, co było przyczyną, ponieważ dokumenty medyczne zostały utajnione. – Słyszałem, że po przewiezieniu jej do szpitala lekarze widzieli siniaki, niebieskie ślady na ciele – opowiadał dwa lata temu ks. Thaddeus Malanowski, wieloletni opiekun duchowy Terri.
Rodzice twierdzą, że małżeństwo nie układało się dobrze, kłócili się, być może dochodziło do rękoczynów. Ostatecznie stwierdzono, że Terri cierpiała na bulimię i że atak serca był spowodowany niedoborem potasu w organizmie. Mózg był niedotleniony przez kilka minut, dlatego zaszły nieodwracalne zmiany. Nie odzyskała przytomności.

W amerykańskich gazetach można przeczytać, że wokół wypadku Terri sprzed piętnastu lat panuje mnóstwo niejasności. Jej mąż, Michael, dzisiaj po prostu chce jej śmierci. Na jego twarzy nie widać współczucia. Jest albo chłód, kiedy mówi o Terri, albo wściekłość, gdy zarzuca politykom, że mieszają się do jego prywatnego życia.

Trzeci raz
Cały świat zaczął mówić o Terri w piątek, 18 marca br. Tego dnia wszedł w życie wyrok sądu stanowego, zezwalający na odłączenie rurki, przez którą jest ona sztucznie odżywiana.
To już trzeci taki wyrok. Pierwszy raz zaprzestano karmienia Terri w roku 2001. Jednak rodzicom kobiety wystarczyły dwa dni, aby przekonać sędziego do zmiany decyzji. Drugi wyrok zapadł dwa lata później. Wtedy sprawa stała się głośna w USA. W ratowanie życia Terri zaangażował się Jeb Bush, brat prezydenta. Doprowadził do tego, że stanowy kongres Florydy uchwalił specjalną ustawę w jej sprawie, nazywaną „Prawem Terri”. Tym razem odżywianie przywrócono po pięciu dniach. W maju ubiegłego roku decyzję stanowego kongresu sędzia W. Douglas Baird z Florydy uznał za niekonstytucyjną. Polecił hospicjum, w którym z woli męża przebywa kobieta, by odłączono środki podtrzymujące jej życie. Gubernator Bush złożył odwołanie.

Trzeci raz sąd wypowiedział się w sprawie T. Schiavo 25 lutego br. Sędzia George Greer orzekł, że przewód, którym odżywiana jest kobieta, ma zostać usunięty 18 marca.

Na oczach świata
Kilka godzin przed odłączeniem w obronie Terri Schiavo stanęli amerykańscy parlamentarzyści. Trzy dni później, 21 marca, część mediów poinformowała, że życie kobiety po raz kolejny zostało uratowane. W błyskawicznym tempie w Kongresie przyjęta została ustawa, która skierowała sprawę Terri z sądu stanowego do sądu federalnego. Prezydent George W. Bush specjalnie wrócił wcześniej z weekendu, aby ustawę podpisać. „W takich przypadkach, gdy w grę wchodzi wiele poważnych pytań i zasadniczych wątpliwości, nasze społeczeństwo, nasze prawo i nasze sądy winny przede wszystkim brać pod uwagę kwestię prawa do życia. Takie podejście ma kluczowe znaczenie dla osób śmiertelnie chorych jak Terri Schiavo, żyjących dzięki pomocy innych” – wyjaśnił swoje stanowisko.

Jedna z gazet, komentując działania Kongresu i prezydenta USA, napisała: „Teoretycznie powinno to skutkować nakazem ponownego przyłączenia jej do aparatury”. Sceptycyzm okazał się uzasadniony. 22 marca sędzia okręgowego sądu federalnego w Tampie na Florydzie James Whittemore odmówił wydania nakazu ponownego podłączenia Terri Schiavo do aparatury odżywiającej. Jej rodzice postanowili przekazać sprawę do sądu apelacyjnego. W środę amerykański sąd apelacyjny w Atlancie (stan Georgia) odrzucił odwołanie rodziców Terri Schiavo od decyzji sędziego federalnego na Florydzie. „Nie ma wątpliwości, że los pacjentki jest absolutnie tragiczny, jednak sytuacja prawna nie dopuszcza innej decyzji” – stwierdzono w uzasadnieniu wyroku.

Nawet sąd najwyższy, podobnie jak wcześniej, odmówił zajęcia się sprawą ich córki.

Między wegetacją i życiem
W jakim stanie faktycznie jest Terri? Najczęściej można spotkać określenie, że jest to „stan wegetatywny”. Oznacza to, że część jej mózgu jest nieodwracalnie uszkodzona. Terri nie jest w typowej śpiączce. Zasypia i budzi się, szeroko otwiera oczy, reaguje na światło. Zdaniem jej rodziców i niektórych lekarzy, ponieważ Terri przełyka ślinę, można by ją nauczyć przyjmowania pokarmu doustnie. Jednak większość specjalistów uważa, że to niemożliwe.

Rodzice i rodzeństwo Terri twierdzą, że kobieta reaguje na otoczenie, że się uśmiecha, nawet próbuje mówić. Jej brat rozpowszechnia nagrania, które mają to potwierdzać. Lider większości republikańskiej w amerykańskim Senacie, Bill Frist, który jest lekarzem, powiedział: – Wielu neurologów stwierdziło, że nie wygląda na to, iż Terri Schiavo znajduje się trwale w stanie wegetacji. Niektórzy na określenie jej stanu używają terminu „półśpiączka”.Mąż Terri i jego adwokaci zapewniają, że nie czuje ona ani bólu, ani głodu.

Eutanazja czy nie?
Nie tylko w mediach trwa spór, czy zaprzestanie odżywiania Terri jest eutanazją, czy okrutnym zabójstwem. Zdaniem ks. Piotra Krakowiaka SAC, Krajowego Duszpasterza Hospicjów w Polsce, przypadek Terri spełnia warunki „uporczywej terapii”. Zwraca on uwagę, że niezmienny stan kobiety trwa już 15 lat. Nie podejmuje się jednak autorytatywnie wypowiadać na temat podejmowanych w USA decyzji w tej konkretnej sprawie.

Prof. Zbigniew Religa stwier-dził jednoznacznie: – Zaprzestanie karmienia to jest wyrok śmierci na niej, czyli eutanazja. Bioetyk UKSW ks. prof. Wojciech Bołoz dodaje, że wątpliwości związane ze stanem pacjenta powinny być rozstrzygane na korzyść życia.

Ks. dr Antoni Bartoszek, specjalista w dziedzinie opieki paliatywnej, uważa, że zaprzestanie sztucznego odżywiania Terri jest eutanazją bierną. Przywołuje wypowiedź amerykańskiego episkopatu z roku 1992, w której wyraźnie uznano, że sztuczne odżywianie w takich przypadkach jak Terri, powinno być kontynuowane aż do naturalnej śmierci. Przypomina też, co mówi na ten temat opublikowana w roku 1995 przez Papieską Radę ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia Karta Pracowników Służby Zdrowia: „Pokarm i napój, podawane także sztucznie, należą do normalnych zabiegów zawsze należnych choremu, jeśli nie są ciężarem dla niego; ich odmówienie może oznaczać prawdziwą i właściwą eutanazję”. Nic nie wskazuje na to, aby dla Terri odżywianie było uciążliwe.

Żadnych wątpliwości nie ma bp Elio Sgreccia, prezes Papieskiej Akademii Życia: – Mamy tu do czynienia nie z eutanazją, czyli tzw. dobrą śmiercią, lecz ze śmiercią zadaną w sposób okrutny. Nie jest to działanie lekarskie. Jest to pozbawienie wody i pożywienia dla doprowadzenia do śmierci, która by i tak nadeszła, ale nie w tak okrutny sposób – stwierdził.

Polityka, prawo, pieniądze
Już dwa lata temu ks. Malanowski zwracał uwagę, że w sprawie Terri chodzi między innymi o pieniądze. Jej mąż, który ułożył sobie życie z inną kobietą (ma z nią dwoje dzieci), za radą adwokatów nie chce się z nią rozwieść. Niejasne są informacje na temat losów pieniędzy z odszkodowania, jakie zostało wypłacone po wypadku jego żony. W gazetach można przeczytać, że zamiast na terapię, wydał na samochód i dom, a Terri umieścił w hospicjum finansowanym przez podatników. Mąż nie zgadza się, by rodzice zabrali córkę do domu. W świetle prawa obowiązującego na Florydzie, ma on pełnię władzy nad żoną.

Watykański dziennik „L’Os-servatore Romano” nazwał agonię Terri agonią człowieczeństwa i zwrócił uwagę: „W tej plątaninie oskarżeń, odwołań, zaskoczeń, istnieje ryzyko utraty z pola widzenia »serca« całej sprawy. W szpitalu w Miami jest kobieta, która umiera z głodu i pragnienia”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.