Rurka, która pozwala oddychać

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 11/2005

publikacja 16.03.2005 06:03

Od 24 lutego Jan Paweł II przebywa w poliklinice Gemelli. Przez ten czas cały świat, nie tylko katolicki, interesuje się jego chorobą i zabiegiem, któremu został poddany. Zamiast o ostatnich spotkaniach i wyjazdach Papieża, ludzie mówią o rurce w jego tchawicy i zastanawiają się, jak długo tam pozostanie.

Rurka, która pozwala oddychać

Tracheotomia to zabieg podstawowy, ratujący życie – mówi dr Jacek Iwko, ordynator oddziału laryngologii szpitala wielospecjalistycznego w Gliwicach. – Przeprowadza się go w nagłych przypadkach, kiedy pacjentowi grozi uduszenie. Wskazania do założenia rurki tracheotomijnej do tchawicy bywają ogólne i miejscowe. Pod medycznym terminem „wskazania miejscowe” kryją się utrudniające oddychanie przeszkody, które pojawiają się w obrębie górnego odcinka dróg oddechowych, czyli w jamie ustnej, gardle i krtani. Taką przeszkodą w oddychaniu u Papieża był właśnie stan zapalny krtani i tchawicy oraz prawdopodobny obrzęk ich ścian.

Wskazania ogólne do wykonania tego zabiegu były związane z chorobą podstawową Ojca Świętego – parkinsonizmem. W chorobie Parkinsona może dochodzić do zaburzeń oddychania ze względu na nieprawidłową funkcję mięśni. Nie wszyscy wiedzą, że w krtani też mamy mięśnie oddechowe. Jeden z nich, będący w przewadze nad innymi, otwiera tzw. szparę głośni, umożliwiając stały dopływ powietrza do płuc. Dzięki niemu możemy normalnie oddychać, nie dusimy się w nocy. Mówiąc, zwężamy właśnie tę szparę, czyli struny głosowe, a kiedy milkniemy, szpara znów się rozszerza i możemy oddychać.

Metalowa lub z plastiku
Jak informowano w mediach, tracheotomia za zgodą Papieża odbyła się w znieczuleniu ogólnym. Zwykle u pacjentów znieczula się miejscowo dolną część szyi, dodatkowo można podać środki uspokajające i rozluźniające.

– Zabieg, w zależności od warunków anatomicznych krtani i tchawicy oraz stanu chorego, trwa od kilku minut do pół godziny – opowiada dr Iwko. – Lekarze poprzecznie lub podłużnie przecinają skórę w dolnej części szyi, rozwarstwiając mięśnie. Potem najczęściej przecina się węzinę tarczycy, tchawicę i zakłada odpowiednią rurkę tracheotomijną.

Rurki stosowane w tracheo-tomii wykonane są z metalu lub plastiku, wszystko zależy od tego, jakie preferuje dany ośrodek. Metalowych zwykle używa się u osób uczulonych na plastik. Plastikowych jest kilka rodzajów – z drugą rurką wewnętrzną do stałego noszenia, a także z uszczelnieniem, kiedy trzeba podłączyć pacjenta do respiratora. Niektórzy lekarze preferują rurki plastikowe, bo uważają, że są bardziej plastyczne. Rurki tracheotomijne do stałego noszenia mają różną długość i szerokość. Szerokość rurki określa się na podstawie jej średnicy w milimetrach. Najmniejsze, wkładane dzieciom mają rozmiar numer 2,5, najszersze dochodzą do średnicy kilkunastu milimetrów. To operator w trakcie zabiegu decyduje, jaka rurka jest konieczna dla danego pacjenta.

Rurka włożona do tchawicy Papieża umożliwiła mu oddychanie, torując drogę dla powietrza, mimo obrzęku krtani. Niestety, powietrze, które teraz bezpośrednio, a więc bardziej agresywnie dostaje się do oskrzeli i płuc chorego, może powodować różne infekcje. Normalnie staramy się oddychać przez nos. Wędrujące tą drogą powietrze jest odpowiednio oczyszczane, nawilgacane, ogrzewane i dopiero tak „dostosowane” do naszego organizmu dochodzi do krtani i płuc.

Pacjenci po tracheotomii, na skutek skrócenia drogi oddychania są zagrożeni zapaleniem oskrzeli, płuc, a wydzielina zalegająca w drogach oddechowych ma tendencje do zasychania. Żeby temu zapobiec, u pacjentów jest stale przeprowadzana tzw. toaleta drzewa oskrzelowego. Polega ona na zakraplaniu soli fizjologicznej, na inhalacjach z leków mukolitycznych, które rozluźniają wydzielinę zalegającą w oskrzelach, bo wtedy łatwiej ją odessać. Chory zwykle nie potrafi do końca jej wykrztusić, a może się zdarzyć, że rurka się zatka. Żeby uniknąć takich zagrożeń zakłada się do tchawicy podwójną rurkę. Jej schemat jest prosty – w środku jednej znajduje się druga.

– Tę wewnętrzną się wyjmuje, czyści i wkłada z powrotem – informuje dr Iwko. – Myślę, że Ojciec Święty nie ma rurki z uszczelnieniem, którą trzeba zmieniać co kilkadziesiąt godzin, ale właśnie taką łatwiejszą do czyszczenia, podwójną. Na szczęście Papież uniknął nie tylko ogólnych, ale i miejscowych powikłań, które mogą zdarzyć się po tracheotomii. Niekiedy mogą pojawiać się krwawienia z naczyń krwionośnych wokół rurki. Nie należy zapominać, że w drogach oddechowych bytują miliony bakterii, dlatego łatwo o stan zapalny skóry i tkanki podskórnej wokół otworu tracheo-tomijnego.

Z rurką można mówić
Właściwie nawet kilka godzin po tracheotomii pacjent może zacząć mówić. Wystarczy tylko, że zatka rurkę od zewnątrz palcem albo korkiem. Rurki plastikowe mają wmontowany kołnierz z membraną. Kiedy chory nabiera powietrza, membrana się cofa, powietrze przechodzi przez rurkę i jest możliwe normalne oddychanie. Kiedy chce coś powiedzieć, napręża mięśnie oddechowe i stara się wydychać powietrze. Membrana przemieszcza się wtedy na zewnątrz, ale powietrze nie ucieka, tylko kieruje się ku górze w stronę strun głosowych. Pacjent zaczyna mówić, choć jego głos nie jest tak dźwięczny i barwny jak dawniej. Tak samo jak membrana może działać palec, wystarczy nim tylko odpowiednio zatykać i odtykać rurkę.

– Jeżeli lekarz stwierdza, że w krtani nie ma żadnego stanu zapalnego, wydzieliny w oskrzelach jest niedużo, to decyduje się na wyciągnięcie rurki – mówi dr Iwko. – Dokonuje się wtedy plastyki stomy i zszywa otwór na szyi. Jeśli ilość wydzieliny w oskrzelach jest duża, a szpara głośni, czyli miejsce, gdzie znajdują się struny głosowe – wąska, wtedy lepiej rurkę pozostawić. Mięśnie Papieża nie funkcjonują normalnie z powodu choroby Parkinsona. Biorąc pod uwagę niepewność jutra, możliwość rozwinięcia się infekcji, o którą łatwo w podeszłym wieku, lekarze mogą podjąć decyzję o pozostawieniu rurki. Rurka nie jest obciążeniem, gwarantuje bezpieczeństwo, że chory się nie udusi.

Z doświadczenia lekarskiego wynika, że pacjenci bardzo dobrze funkcjonują z rurkami tracheotomijnymi. Trzeba je tylko co jakiś czas wymieniać na nowe i czyścić. Dzięki nim chorzy mogą normalnie wydawać z siebie głos. Według dr Ewy Juszczak, foniatry z gliwickiego szpitala, wystarczy pouczenie pacjenta, jak ma funkcjonować z rurką, jak o nią dbać. Tu żadna rehabilitacja nie jest potrzebna. Chory oddycha i mówi jak przedtem, tyle, że odtykając lub zatykając otwór rurki.
– Być może ze względu na chorobę Parkinsona Papież będzie potrzebował jakichś ćwiczeń mięśni, żeby wrócić do stanu, w jakim był przed zabiegiem – uważa dr Juszczak.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.