Jak nas widzą?

GN 24/2022

publikacja 16.06.2022 00:00

Najczęściej wcale nas nie widzą. To może smutne stwierdzenie, ale przynajmniej prawdziwe. Tak jak my niewiele wiemy o Boliwii czy Filipinach, tak mało wie o Polsce statystyczny Amerykanin czy Brazylijczyk.

Jak nas widzą? Płock, 23.04.2022. Spotkanie Ukraińców w sanktuarium Bożego Miłosierdzia ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Oczywiście ci, którzy mieszkają bliżej, mają na nasz temat większą wiedzę. Ale czy dużo większą? I znowu, co my wiemy o Portugalii albo o Bułgarii? O tych i wielu, wielu innych krajach przypominamy sobie, gdy wydarzy się w nich coś niespodziewanego, czasami tragicznego, rzadziej pozytywnego. Czy to się nam podoba czy nie, dokładnie te same mechanizmy działają i w naszym przypadku. Statystyczny Amerykanin o Polsce wie bardzo niewiele. Paradoksalnie może więcej o naszym kraju słyszał kiedyś, bo bardzo znani byli na całym świecie Jan Paweł II i Lech Wałęsa. Jeżeli poza tymi kontekstami nasz kraj z czymkolwiek się kojarzył, to raczej z brakiem demokracji. Pod tym hasłem mogą się kryć zarówno niejasne zmiany w polskim sądownictwie, restrykcyjne prawo antyaborcyjne, jak i trudny do zrozumienia dla człowieka z Zachodu status prawny osób homoseksualnych. Polska pojawiała się w zachodniej prasie także w kontekście antysemityzmu czy niechęci do uregulowania kwestii majątków żydowskich, pozostawionych na terenie naszego kraju po wojnie. To, ile w tym wszystkim prawdy, nie ma większego znaczenia. Często przecież czarny PR uprawiają ci, z którymi mamy rozbieżne interesy. Słabszy wizerunkowo partner jest łatwiejszy do pokonania. Niestety, często o Polsce źle za granicą mówią polscy politycy, nawet ci z pierwszych stron gazet. Opowiadanie o braku demokracji, o sfałszowanych wyborach, prześladowaniach osób LGBT było częste. I nie chodzi tylko o europarlament, ale także o wizyty naszych polityków w Stanach Zjednoczonych.

To, z czym Polska dotychczas się kojarzyła, ten cały zestaw kalek (choć czasami także rzeczywistych zarzutów), 24 lutego, czyli w dniu ataku Rosji na Ukrainę, uległ radykalnej zmianie. Miesiąc po dokonaniu inwazji byłem w Stanach Zjednoczonych. Nie po raz pierwszy w życiu, ale po raz pierwszy w sytuacji, kiedy informacja o tym, że jestem Polakiem, wywoływała niespotykane nigdy wcześniej zainteresowanie. Często dziękowano mi i gratulowano postawy instytucji państwowych i pojedynczych Polaków wobec agresji Rosji na Ukrainę i fali uchodźców przybywających do naszego kraju. Kilkukrotnie zdarzyło mi się, że tzw. zwykli Amerykanie z niedowierzaniem dopytywali, czy to, o czym czytają, o czym słyszą, jest prawdą. Czy to prawda, że przyjęliśmy setki tysięcy uchodźców w prywatnych domach? Czy to prawda, że wysyłamy na Ukrainę broń? Czy to prawda, że lobbujemy, by Kijów został przyjęty do europejskich struktur, czy to prawda, że wraz z sąsiadami mówiliśmy od dawana, czym skończy się współpraca gospodarcza z Rosją? Te i wiele innych pytań zadawała mi pani, obok której jechałem w pociągu z Nowego Jorku do Waszyngtonu. Po chwili do rozmowy przyłączył się jeszcze ktoś inny. Na miejscu, w Waszyngtonie, kilkukrotnie zdarzyło się, że obcy ludzie dziękowali mi, gratulowali i dopytywali o szczegóły pomocy, którą Polska świadczy wobec Ukrainy. Takiego zainteresowania, pozytywnego zainteresowania Polską, nie doświadczyłem nigdy. Nie tylko ja. Przeglądając międzynarodową prasę z łatwością można natknąć się na artykuły o Polsce. Tylu pozytywnych nie pamiętam.

Zdaję sobie sprawę z tego, że zainteresowanie wojną na Ukrainie słabnie. To nieuniknione. Nie mam jednak wątpliwości, że postawa Polaków zmieniła sposób postrzegania nas i naszego kraju na Zachodzie. Czy na trwałe? Tak, o ile o to sami zadbamy. Wizerunek osoby, marki, ale także kraju buduje się na legendzie. A legenda – oparta na faktach – musi być konsekwentnie pielęgnowana. To my sami musimy opowiadać o sobie historię i nie możemy pozwolić, by naszą opowieść zdominowała narracja innych.

Tomasz Rożek

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.