Tkanka społeczna

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 24/2022

publikacja 16.06.2022 00:00

Pogląd zakładający, że społeczeństwo funkcjonuje i rozwija się jak żywy organizm, nazywamy organicyzmem.

Tkanka społeczna

Instytucje społeczne są według jego zasad powiązane tak jak części organizmu, a sprawne funkcjonowanie społeczeństwa jest mocno uzależnione od wzajemnej współpracy tychże części. Nie jest to specjalnie nowa idea, ponieważ i Platon, i Arystoteles w starożytności stosowali metaforę organizmu do społeczności, a i my sami jako chrześcijanie znamy wiele takich porównań. Jezus mówił na przykład o krzewie winnym, a święty Paweł napisał, że ochrzczeni zostaliśmy po to, by stanowić jedno ciało (por. 1 Kor 12,12). Od tego typu porównań do pojęcia „tkanki społecznej” jest już niedaleko, a o niej w pewnym sensie w bieżącym numerze „Gościa Niedzielnego” (choć w różnych kontekstach) piszemy sporo.

Po pierwsze dlatego, że usiłujemy odpowiedzieć na pytanie, jak nas postrzega reszta świata – nas, to znaczy Polaków. Nasza postawa wobec wojny na Ukrainie, skoncentrowana zwłaszcza na pomocy uchodźcom z kraju ogarniętego wojną, zmieniła pod tym względem wiele. „Niestety, często o Polsce źle za granicą mówią polscy politycy, nawet ci z pierwszych stron gazet” – napisał Tomasz Rożek w tekście poświęconym temu zagadnieniu („Jak nas widzą?”, ss. 18–19), dodając, że wielu spotkanych przez niego ostatnio Amerykanów z niedowierzaniem odbierało informacje o skali zaangażowania Polaków w pomoc Ukraińcom. Trudno się dziwić, skoro zwłaszcza prominentni politycy opozycji, występując na zagranicznych forach, usiłują przekonać świat, jak źle się w Polsce dzieje. Państwo, oczywiście, powinno być otwarte na tyle, na ile może zintegrować cudzoziemców w swoim społeczeństwie, jak stwierdził w wywiadzie dla „Gościa” ekspert ds. migracji dr hab. Maciej Duszczyk („Rzeczpospolita wielu narodów?”, ss. 16–19), i tu z pewnością rolą państwa jest nadzór nad tymi kwestiami, które w oddolnych ruchach społecznych niekoniecznie mogą przysłużyć się dobru wspólnemu. Niemniej jednak ta tzw. tkanka społeczna jest w owej kwestii kluczowa i to od jej funkcjonowania zależy najwięcej.

Myślę o niej również z drugiego powodu. To wydanie „Gościa Niedzielnego” ukazuje się w uroczystość Bożego Ciała, dla nas zaś, w redakcji, i dla naszych czytelników zbiega się z wydaniem kolejnego numeru „Gościa Extra” – tym razem poświęconego Najświętszej Eucharystii. W rozmowie z Jakubem Jałowiczorem kardiolog Franco Serafini mówi o badaniach tkanek przeprowadzanych w miejscach, w których miało dochodzić do cudów eucharystycznych, i wyraża przekonanie, że nie można liczyć na jednoznaczne potwierdzenie naukowe tego, co w Kościele jest cudem największym, czyli przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa. „Byłoby to szkodliwe dla naszej wiary” – twierdzi kardiolog, a ja w zupełności z nim się zgadzam. I dodam: tkanka społeczna Kościoła to my. Dzisiaj wiele się mówi o jego kryzysie – to zapewne dobrze, bo może się on przysłużyć powrotowi do tego, co najważniejsze. Tam, gdzie pojawiał się kryzys Eucharystii (przepraszam za uproszczenie – chodzi mi o kraje, w których od pobożności eucharystycznej zaczęto się odwracać), tam kryzys Kościoła lokalnego był nieunikniony. Skutki widoczne są do dzisiaj. Pora wyciągnąć z tego wnioski. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.