Znudzona Rada

Jacek Dziedzina

|

GN 14/2008

publikacja 03.04.2008 12:20

Polska, Malta, Irlandia i Andora powinny zalegalizować aborcję. Taki apel zawiera raport Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Przyjęcie raportu będzie sygnałem, że Rada Europy traci rację bytu.

Znudzona Rada Rada Europy wzywa do legalizacji aborcji, chociaż nawet w krajach z liberalnym prawem budzi się świadomość, że to zbrodnia PAP/EPA/LUCAS DOLEGA

Na razie jest tylko projekt raportu „Dostęp do bezpiecznej i legalnej aborcji w Europie”. Autorką jest Austriaczka Gisela Wurm z grupy socjalistów, która przedstawiła go na forum Komitetu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Komitet projekt przyjął i w połowie kwietnia podda go pod głosowanie w ZPRE. Autorka raportu ubolewa, że prawo do aborcji nie jest jeszcze wystarczająco rozpowszechnione we wszystkich krajach europejskich. Powtarza przy tym oklepany argument lewicy, że prawny zakaz „nie wpływa na spadek liczby dokonywanych aborcji”, ale budzi do życia podziemie aborcyjne, w którym aborcję wykonuje się w niebezpiecznych dla zdrowia (!!!) warunkach. Ponadto raport apeluje o ułatwienie dostępu do środków antykoncepcyjnych i solidną edukację seksualną. I, jak gdyby nigdy nic, jednym tchem dodaje, że trzeba bardziej promować… politykę prorodzinną (pełny tekst w wersji angielskiej i francuskiej dostępny na oficjalnej stronie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy: www.assembly.coe.int).

Wiatr z lewej
Z jednej strony można by zbagatelizować całą sprawę. Wprawdzie aborcja jest sprawą wagi ciężkiej, ale już możliwości oddziaływania Rady Europy – praktycznie nijakie (patrz ramka). Przynajmniej formalnie. Żadne uchwały Rady Europy nie są wiążące dla krajów członkowskich. Są tylko apelem, wezwaniem do podjęcia jakichś starań w zakresie przestrzegania praw człowieka i zasad demokracji, jeśli RE stwierdzi, że są one naruszane. Również raport pani Wurm nie może mieć bezpośredniego wpływu na krajowe ustawodawstwo.

O co zatem kruszyć kopie? Po pierwsze raport stwarza pewien klimat przyzwolenia dla tych ekstremistów, którzy nie ustają w walce o uznanie aborcji za jedno z podstawowych praw człowieka (sic!). Wprawdzie przewrotnie mówią, że „aborcja jest wielkim nieszczęściem kobiety”, ale jej zalegalizowanie ma pozwolić uniknąć „jeszcze większego nieszczęścia”, jakim jest wykonywanie „zabiegów” w aborcyjnym podziemiu. – Uważam, że aborcja jest dramatem dla każdej kobiety – mówi „Gościowi” poseł Ma-rek Wikiński (SLD), zastępca jednego z polskich przedstawicieli w Zgromadzeniu Parlamentarnym RE. Zasiada w Komisji, która przyjęła raport Wurm. Głosował za jego przyjęciem. – Raport już wywołał pewną dyskusję, i to dobrze, m.in. ze względu na poruszenie problemu dostępności środków antykoncepcyjnych w Polsce – mówi otwarcie. – Oczywiście, że to raport kontrowersyjny, ale trzeba coś nieraz przejaskrawić, żeby wywołać zainteresowanie – dodaje. Problem zabijania najwidoczniej dla niego nie istnieje. – Na całym świecie przyjęło się, że człowiekiem jest osoba przychodząca na świat – Wikiński mówi to niby serio, ale wypowiedź brzmi jak formułka wyuczona w kuźni lewicowych „naukowców”. Na pytanie, kiedy, według niego, zaczyna się życie ludzkie, odpowiada: – Liczą się fakty, a nie to, co ja o tym myślę – mówi. Fakty dla posła to prawo danego kraju (od 12. tygodnia, od 24. tygodnia…), a nie np. psychologia prenatalna. – Ja tylko mówię, jakie jest prawo – dodaje. Problem raportu zatem jest, bo lewica wyraź-nie złapała wiatr w żagle. Wojciech Olejniczak z LiD już zgłosił konieczność wyjścia Polski z „zaścianka Europy”.

Sypialnia z pomysłami
Po drugie raport jest o tyle wart zastanowienia, że zgłaszany jest w momencie, gdy nawet w krajach z liberalnym prawem aborcyjnym toczy się dyskusja, „czy aby nie zaszliśmy za daleko” z tym szaleństwem. Raport miałby pewnie większe wzięcie jeszcze kilkanaście lat temu. Dzisiaj można go odczytywać jako histeryczną próbę odwrócenia uwagi od tego, że w wielu społeczeństwach dojrzewa jednak pogląd, że aborcja jest złem. Najważniejsze natomiast jest to, że nawoływanie przez Radę Europy do legalizacji aborcji jest autorskim podważeniem sensu jej dalszego istnienia. Jaką bowiem legitymację moralną będzie miała dalej instytucja, którą powołano w celu walki o poszanowanie praw człowieka, a która teraz otwarcie wzywa do łamania praw najmłodszych obywateli? – Rada Europy po kilkudziesięciu latach nie bardzo wie, czym teraz ma się zajmować – mówi „Gościowi” poseł Dariusz Lipiński (PO), przedstawiciel polskiego Sejmu w ZPRE. – To jest chyba szukanie nowych tematów, bo wygląda na to, że Rada Europy trochę się nudzi – dodaje. Trzeba też pamiętać, że Komisja ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn jest specyficznym środowiskiem. – Tam nikt specjalnie się nie garnie – mówi nam Karol Karski (PiS), również polski przedstawiciel w ZPRE. – Do tej komisji idą osoby reprezentujące różne skrajności. To też ciało, które ma zdolność do ewaluowania słowa, ale to naturalne, kiedy podejmuje się uchwały niewiążące nikogo – Karski tłumaczy radykalizm sformułowań raportu. Dariusz Lipiński z PO zasiadał w tej Komisji w ubiegłym roku i potwierdza, że jest to stałe forum lewicowych idei. – Panie socjalistki chciały uchwalić apel, żeby co trzecia osoba na listach wyborczych koniecznie była kobietą. I właśnie takie humorystyczne projekty tam powstają – opowiada poseł Platformy. Rada zresztą kompromitowała się już kilka razy. Kiedyś przewodniczący ZPRE Vanderlinden wątpił na przykład w istnienie więźniów politycznych na Białorusi. Kontrowersyjne było też przyjęcie w 1996 r. do RE Rosji, która nie spełnia kryteriów członkowskich.

Zlikwidować Radę?
Nie wiadomo, czy raport Komisji zostanie przyjęty przez całe Zgromadzenie Parlamentarne. Głosowanie w połowie kwietnia. – Wprawdzie socjaliści nie stanowią zdecydowanej większości, ale zachodnie partie chadeckie z kolei mają do tych spraw dużo swobodniejsze podejście, niż wskazywałoby na to ich chrześcijańskie tło ideowe – mówi Lipiński. I prawdopodobnie brak jasnego sprzeciwu chrześcijańskich w nazwie partii doprowadzi do przyjęcia raportu. A to położy cień na reputacji Rady Europy. Prawdopodobnie autorzy raportu spróbują złagodzić niektóre sformułowania, żeby przyciągnąć umiarkowanych posłów. – Ja będę głosował przeciw, niezależnie czy będzie przedstawiony w takiej, czy innej wersji – deklaruje Lipiński z PO. – Jeśli będę zastępował przedstawiciela, to zagłosuję za raportem – potwierdza swoje zdanie Wikiński z SLD. Jeśli raport przejdzie, trzeba będzie zastanowić się poważnie nad sensem dalszego utrzymywania tej instytucji. Wiele kwestii związanych z prawami człowieka jest rozwiązywanych na forum Unii Europejskiej, po co zatem mnożyć byty? Dr Hanna Machińska, dyrektor Biura Informacji Rady Europy w Polsce, nie zgadza się z tym zarzutem. – Nie ma tu żadnej kolizji z Agencją Praw Podstawowych – mówi „Gościowi”. – Unia Europejska stanie się w całości stroną Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, i to jeszcze bardziej umocni rolę Rady Europy – przekonuje. Karol Karski uważa jednak, że Rada Europy właśnie boi się, że nowa Agencja przejmie jej kompetencje. – Rada Europy może ewentualnie prowadzić swoją misję na Wschodzie, poza Unią Europejską, gdzie demokracja wymaga jeszcze lat pracy – mówi poseł. Dodaje jednocześnie, że jest jedna pozytywna strona raportu. Wbrew intencjom autorów. – Polska jest pokazana w grupie państw członkowskich Rady Europy jako posiadająca w miarę restrykcyjne prawo chroniące życie, więc jest to jakiś trend w Europie, a Rada Europy próbuje go zwalczyć diagnozą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.