Samolot w ogniu

Jarosław Dudała, współpraca Karolina Pawłowska

|

GN 05/2008

publikacja 31.01.2008 09:33

To była największa tragedia w polskim lotnictwie wojskowym od czasu II wojny światowej.

Samolot w ogniu Katastrofa samolotu CASA C-295M (takiego jak na zdjęciu) to cios w elitę Polskich Sił Powietrznych. A mogło być jeszcze gorzej... fot. PAP/Jacek Bednarczyk

Był wieczór 23 stycznia, godz.19.07. Samolot transportowy Polskich Sił Powietrznych CASA C-295M spadł na zalesiony teren nieopodal pomorskiego lotniska w Mirosławcu. Na pokładzie było 20 osób. Nastąpił wybuch. Wszyscy zginęli. – Jadąc tam, mieliśmy nadzieję, że kogoś uratujemy – opowiada proboszcz mirosławieckiej parafii ks. Edward Matyśniak, który wraz z wikariuszem ks. Arkadiuszem Jędrasikiem uczestniczył w akcji ratunkowej. – Trudno opowiedzieć, jak to wyglądało. Kupa złomu, połamane drzewa i porozrzucane ludzkie ciała. Tym, których udało nam się wydobyć, udzieliliśmy absolucji, pomodliliśmy się. Potem w towarzystwie płk. Krzysztofa Mroza, szefa sztabu, pojechaliśmy do rodzin powiadomić o tym nieszczęściu.

Cudem uratowany
Ofiary katastrofy to w większości wysocy oficerowie lotnictwa, wśród nich dowódca 1. brygady lotnictwa taktycznego gen. Andrzej Andrzejewski, który już raz o włos uniknął śmierci. W sierpniu 2003 r., pilotując samolot szturmowy Su-22, został omyłkowo strącony podczas ćwiczebnych strzelań rakietowych nad Bałtykiem. Katapultując się, stracił tratwę ratunkową. W utrzymywaniu się na powierzchni morza pomagała mu tylko kamizelka ratunkowa. Po 2 godzinach w wodzie został szczęśliwie uratowany. Maszyna, która rozbiła się w Mirosławcu, rozwoziła do macierzystych jednostek uczestników warszawskiej konferencji, poświęconej bezpieczeństwu lotów. Przed katastrofą samolot zdążył jeszcze wylądować w bazie lotniczej w Powidzu (w przyszłości mają tam stacjonować polskie Herculesy) i w bazie lotniczej w podpoznańskich Krzesinach, gdzie stacjonują myśliwce F-16.

Cios w elitę
Gdy CASA startowała do swego ostatniego lotu z lotniska w Warszawie, na jej pokładzie znajdowało się 40 wysokich oficerów lotnictwa. – Było wśród nich dwóch spośród 21 polskich pilotów, latających na F-16 – powiedział rzecznik Polskich Sił Powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski. Był to sam szczyt elitarnej, i budowanej z wielkim trudnem, grupy polskich pilotów F-16 w osobach dowódcy bazy lotniczej w Krzesinach płk. Rościsława Stepaniuka oraz dowódcy jednej ze stacjonujących tam eskadr F-16 ppłk. Cezarego Wiśniewskiego. Gdyby więc do tragicznego wydarzenia doszło np. przy starcie CASY, to w jednej chwili stracilibyśmy nie 20, a 40 wysokiej klasy specjalistów, a cały program F-16 znalazł- by się w poważnym impasie. Skądinąd słyszy się też o obawach, że na lepiej płatne posady mogą odejść mechanicy, przeszkoleni do obsługi F-16.

To nie latająca trumna
A wracając do CASY: w kręgach związanych z polskim lotnictwem wojskowym dało się wcześniej słyszeć utyskiwania, że ta maszyna to żadna rewelacja; że w jednej części kadłuba bywa duszno, a w drugiej zimno. I że w ogóle Polsce potrzebny jest większy transportowiec taktyczny, np. wspomniany już C-130 Hercules, bo samoloty CASA nie nadają się do przewozu większego sprzętu. Mogą zabrać tylko nieco ponad 9 ton ładunku albo 49 w pełni wyposażonych żołnierzy. Także zasięg tych maszyn nie jest wystarczający i to, że latają one do Iraku i Afganistanu, to konieczność wymuszona brakiem większych samolotów.

Mimo tych narzekań, trzeba jednak stwierdzić, że CASA-295 to samolot zupełnie innej generacji, niż używany w Polsce przed jego zakupem typowy transportowiec wojsk państw Układu Warszawskiego, czyli An-26. (Zresztą, samoloty tego typu wciąż jeszcze są na stanie stacjonującej w Krakowie Balicach 13. eskadry lotnictwa transportowego – tej samej, do której należała rozbita maszyna.) CASA-295 to samolot o nowoczesnej konstrukcji i wyposażeniu. Pierwszy lot jego prototypu odbył się w końcu 1997 r.

Hiszpański producent tej maszyny to znane zakłady w Sevilli, należące do europejskiego potentata lotniczego EADS – tego samego, do którego należy producent popularnych samolotów pasażerskich Airbus. Ponadto polskie samoloty CASA są prawie nowe. Egzemplarz, który uległ katastrofie (nr boczny 019), miał za sobą rok służby, był jeszcze na gwarancji. Nie można wiec powiedzieć – a pojawiały się takie bzdurne komentarze – że to była jakaś poradziecka latająca trumna.

ILS na części zamienne
Nie sposób też podważać kompetencji załogi. Krakowska eskadra jest jedyną w Polsce wyposażoną w samoloty CASA (obecnie jest to 9 egzemplarzy, 2 dalsze są zamówione). Latają one sporo i to w trudnych warunkach, zapewniając transport dla polskich misji w Iraku i Afganistanie. Na internetowym forum airliners.net w wątku poświęconym katastrofie polskiej maszyny internauta z Filipin dał świadectwo, że polscy piloci uważani są na świecie za zręcznych, dobrze wyszkolonych (skilled).

Gdy piszę te słowa, nie jest znany zapis tzw. czarnej skrzynki, która rejestruje parametry lotu i umożliwia dojście do przyczyn katastrofy. Pojawiają się więc spekulacje, że jedną z nich mogła być niekorzystna pogoda, zwłaszcza znajdująca się nisko nad ziemią podstawa chmur. Mówi się też o możliwym oblodzeniu maszyny. Zastanawia, że wrak samolotu znaleziono w sporej odległości od osi pasa, na którym miał lądować.

Kolejny problem dotyczy radiowego systemu wspomagającego lądowanie w trudnych warunkach (ILS). Jak powiedział rzecznik mirosławieckiej bazy mjr Bogdan Ziółkowski, system ten był montowany już w 2001 r. Z jego funkcjonowaniem były jednak problemy i w efekcie mirosławiecka instalacja służyła jako baza części zamiennych dla podobnych urządzeń, pracujących na pięciu innych, priorytetowych lotniskach. Zdaniem mjr. Ziółkowskiego, ILS nie był w Mirosławcu niezbędny, ponieważ bazujące tam samoloty Su-22 wyposażone są w inne urządzenia wspomagające lądowanie.

CASA c-295m
Hiszpański samolot transportowy o ładowności 9250 kg lub 49 żołnierzy z pełnym wyposażeniem.

Rozpiętość – 25,81 m
długość – 24,45 m
wysokość – 8,66
masa całkowita – 23 200 kg
prędkość przelotowa – 480 km/h
zasięg z ładunkiem maksymalnym – 2300 km
napęd – dwa silniki turbośmigłowe Pratt & Whitney Canada PW 127G o mocy 1972 kW każdy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.