Walka o media

Edward Kabiesz

|

GN 03/2008

publikacja 21.01.2008 14:27

Publiczna telewizja nie może być partyjna. Czy zapewni to proponowana przez PO ustawa medialna, którą już wkrótce zajmą się posłowie?

Walka o media

Jednym z pierwszych posunięć każdego nowego rządu jest zagwarantowanie sobie wpływu na działalność mediów publicznych. Przede wszystkim telewizji. Można to zrobić tylko w jeden sposób: zmieniając skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na bardziej przyjazny danej opcji politycznej. Bo to właśnie KRRiT wybiera Radę Nadzorczą TVP, a ta z kolei jej zarząd. Członkowie KRRiT są praktycznie nieusuwalni do końca swojej kadencji. Ale i na to jest sposób. Trzeba, dysponując większością w Sejmie, zmienić ustawę medialną, a to pozwoli wybrać nowych członków Rady.

– Chciałbym z tym skończyć, bo dlaczego Polacy mają płacić na polityczno-propagandowy biznes jakiejś partii, nawet jeśli to miałaby być moja partia? Ja tego nie chcę – deklarował chęć odpolitycznienia telewizji publicznej premier Donald Tusk w jednym z wywiadów. PO jeszcze przed wyborami zapowiadała, że ma gotowy projekt nowej ustawy medialnej. Projekt już trafił do marszałka Sejmu, a pierwsze czytanie odbędzie się 22 stycznia.

Co dwa lata nowa ustawa
W 2005 r. PiS w ekspresowym tempie nowelizował ustawę medialną, co pozwoliło zmienić skład KRRiT, a później władz telewizji. Ta minirewolucja, która nie zapobiegła upolitycznieniu tego medium, doprowadziła przynajmniej do zerwania z panującym od lat lewicowo-liberalnym układem we władzach TVP. Stąd też wzięły się zażarte ataki opozycji piętnującej telewizyjne prawicowe odchylenie. Zostało ono zrównoważone obecnością na telewizyjnym rynku komercyjnej konkurencji: TVN-u i Polsatu.

Ich czołowi publicyści popisywali się „obiektywizmem”, z lubością piętnując „wybryki” prawicowo-publicznej telewizji i dyktaturę „kaczyzmu”. Telewizji komercyjnej oczywiście wolno o wiele więcej w dziedzinie indoktrynacji widza, który przynajmniej nie musi za to płacić. Czy dwa lata po zmianie ustawy medialnej jest szansa na realne upublicznienie TVP, tak by znowu nie stała się łupem polityków delegujących na kluczowe stanowiska w KRRiT i władzach Telewizji Polskiej osoby nie zawsze kompetentne w sprawach medialnych, ale wierne? Czy zmieni to proponowana przez PO ustawa? Czy też następna ekipa rozpocznie swoje rządy od gorączkowych prac nad nową?

Zwiększyć zamiast likwidować
Zapowiadana przez PO chęć likwidacji KRRiT trafiła do kosza, bo wymagałoby to zmian w konstytucji, niemożliwych do przeprowadzenia w obecnym układzie politycznym w Sejmie. Najważniejsze zmiany przewidziane w projekcie to odebranie Radzie uprawnień do nadawania koncesji i przekazanie ich Urzędowi Komunikacji Elektronicznej oraz nowe zasady powoływania członków Rady. Ustawa z roku 2005 zmniejszyła skład KRRiT z dziewięciu do pięciu osób. Nowy, proponowany przez PO, projekt zakłada powiększenie Rady do siedmiu osób. Trzy z nich ma wskazać Sejm, dwie Senat i dwie prezydent. Kandydaci do Rady musieliby jednak otrzymać najpierw rekomendację co najmniej dwóch ogólnopolskich stowarzyszeń twórczych, w tym dziennikarskiego, lub jakiejś uczelni akademickiej. Zdaniem wnioskodawców, wyłanianie kandydatów spośród rekomendowanych fachowców sprawi, że politycy zostaną odsunięci od wpływu na media publiczne. Zmniejszone zostaną pensje członków Rady – po zmianach będą równe połowie wynagrodzenia podsekretarza stanu.

Nie jest jasne, czemu ma służyć powiększenie składu Rady. Chyba wyłącznie zwiększeniu ilości posad do objęcia i rozmywaniu odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Większa liczba osób w Radzie i tak nie zmieni proporcji układu sił w jej składzie, będącym odbiciem układów parlamentarnych. Zwycięzca wyborów zapewni sobie decydujący wpływ na jej obsadzenie, a więcej stanowisk może posłużyć do ewentualnych targów politycznych, jak już nieraz bywało. Medialnych fachowców znaleźć można na wielu uczelniach. Do Rady wybierać ich będą jednak politycy. Kogo wybiorą? Czy będą kierować się jedynie kryterium fachowości?

Koncesje do UKE
Przeniesienie uprawnień koncesyjnych do UKE nie zmniejszy, ale zwiększy wpływ polityków na decyzje koncesyjne. UKE jest przecież „urzędem administracji rządowej obsługującym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej” – jak czytamy w statucie. A prezesa urzędu mianuje premier.
KRRiT ma też przeprowadzać we wszystkich spółkach, zarówno telewizyjnych, jak i radiowych, konkursy na członków rad nadzorczych i zarządów. Zmniejszona ma zostać liczba członków rad nadzorczych, zarządów i rad programowych. Jednocześnie wzrośnie wpływ Ministra Skarbu na obsadę rad nadzorczych i zarządów mediów publicznych. Zdaniem Witolda Kołodziejskiego, obecnego przewodniczącego KRRiT, ustawa sprawi, że Rada stanie się czymś w rodzaju instytutu badawczego, wydającego co najwyżej opinie i prowadzącego badania programowe. Czy w takim kształcie jest sens ją utrzymywać?
A co z abonamentem? PO w swoim czasie deklarowała chęć jego zniesienia. Pojawiały się różne propozycje, w tym zniesienie reklam w telewizji i finansowanie jej z budżetu państwa. W projekcie zmian w ustawie nie znalazł się żaden zapis dotyczący finansowania mediów publicznych.

Potrzebny konsensus
Ustawa medialna, jeżeli zostanie uchwalona w proponowanym przez PO kształcie, nie rozwiąże żadnej z bolączek nękających media publiczne w Polsce. Jedynie utrwali i przedłuży obecny stan nieustannej „wojny medialnej” i posłuży wyłącznie do przejęcia, a nawet zwiększenia wpływów nad mediami publicznymi przez ekipę rządową. Polsce potrzebna jest nowa ustawa, która rozwiązałaby problem kompleksowo i nie tylko na jedną kadencję. Inaczej za kilka lat posłowie znowu będą w pocie czoła trudzili się nad tym, co zmienić, by zostało po staremu. Ale do tego potrzebna jest współpraca głównych sił politycznych w parlamencie

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.