Encyklopedia na kliknięcie

Krzysztof Maciejczyk, dziennikarz naukowy

|

GN 01/2008

publikacja 08.01.2008 11:58

Czasy, kiedy biografii sławnych przodków, definicji zjawiska fizycznego czy opisu krain geograficznych szukano w encyklopedii drukowanej, powoli odchodzą w zapomnienie.

Encyklopedia na kliknięcie

Nawet wersje elektroniczne opasłych tomów, wydawane na płytach CD, nie stanowią już atrakcji. To dlatego, że zarówno treść ksiąg, jak i płyt kompaktowych jest niezmienna, a przez to często nieaktualna. W Internecie jest inaczej. Każde hasło jest na bieżąco uzupełniane. Gdy zostaje powołany nowy premier, po kilku minutach można już o tym przeczytać w internetowej encyklopedii. Zanim aktualna notka znajdzie się w wersji drukowanej, premier może być już inny.

„Wiki wiki” znaczy „szybko”
Od kilku już lat nie jesteśmy skazani na „stare”, drukowane encyklopedie. Alternatywą jest wielojęzyczny projekt, działający w Internecie pod nazwą Wikipedia. Każdy internauta nie tylko może ją przeczytać, ale może również (po zalogowaniu) modyfikować treść artykułów w niej zamieszczonych. Jest to możliwe za pomocą oprogramowania o nazwie „wiki wiki”, co w języku hawajskim znaczy „szybko”. Gdyby trzeba było scharakteryzować internetową encyklopedię jednym słowem, słowo „szybko” byłoby chyba najodpowiedniejsze. Twórcy i uczestnicy projektu szczycą się zachowywaniem „neutralnego punktu widzenia”. Wyklucza to stosowanie przymiotników wartościujących i ma zagwarantować rzetelność artykułów. Nie zawsze tak jest. Ale czy w papierowych encyklopediach jest inaczej?
(Do)wolna edycja

Idea wydaje się wspaniała, ale... możliwość szybkiego wprowadzania danych przez każdego oznaczać może szybkie rozczarowanie. Treść haseł, edytowanych często przez przypadkowe osoby, może wprowadzać w błąd. Merytoryczna kontrola mogłaby być lepsza, ale czy dokładna weryfikacja nie oznaczałaby spowolnienia? Brak merytorycznej kontroli nad zawartością Wikipedii jest jednym z najczęściej stawianych jej zarzutów. Nie jest on jednak do końca uczciwy. Co prawda błędne informacje można do Wikipedii wprowadzić, ale często są one weryfikowane później. Twórcy internetowej encyklopedii uspokajają, że każda zmiana treści zostaje wyświetlona na specjalnej stronie, co umożliwia monitorowanie wpisów nie tylko przez administratorów, ale również przez zwykłych użytkowników. Wszelkie akty internetowego wandalizmu mogą być zatem dość szybko eliminowane.
Mistyfikacja

Oczywiście nie obywa się bez wpadek. Kilka lat temu, być może dla kawału, a może dla testu, ktoś wprowadził do sieciowej encyklopedii hasło „Henryk Batuta”. Anonimowi autorzy stworzyli fikcyjną postać historyczną, opisując szczegółowo jej życiorys. Tak stworzone hasło widniało w Wikipedii przez 15 miesięcy! Jak zatem wierzyć w profesjonalizm tej internetowej encyklopedii? – pytają krytycy projektu. Zwolennicy odpowiadają, że tego typu wpadki zdarzają się nawet prestiżowym czasopismom naukowym. „Wikipedyści często konsultują się z fachowcami, np. z takimi instytucjami jak Rada Języka Polskiego, w celu zasięgnięcia opinii. Powstają także różne pomysły, jak zaproszenie przedstawicieli środowiska naukowego do oceny utworzonych haseł” – twierdzą twórcy Wikipedii. „Każdy artykuł jest stale zmieniany i poprawiany, ma więc spore szanse, aby w końcu stać się naprawdę perfekcyjny” – dodają.

Tony Halik w czołówce
Argumenty te najwidoczniej są przekonujące, bo ryzyko, jakie wiąże się z korzystaniem z Wikipedii, nie odstrasza internautów. Ponad 100 serwerów co sekundę odpowiada na 2000 zapytań z całego świata. Wikipedia działa w ok. 250 językach, i to nie tylko urzędowych. Istnieją wersje pisane gwarami, np. kaszubską (http://csb.wikipedia.org). Polska edycja (http://www.wikipedia.pl) pod względem ilości artykułów plasuje się na czwartym miejscu, tuż za wersją angielską, niemiecką i francuską. Od 2001 r. napisano w niej ponad 450 tys. haseł. Kontroluje ją 133 administratorów, a liczba zarejestrowanych użytkowników wynosi 155 tys. Codziennie odwiedza ją ponad 2 mln osób. Najczęściej wyszukiwanym hasłem jest „Polska”, drugie miejsce zajmuje „Tony Halik”, a na trzecim plasuje się „Big Brother”.
Powstają także nowe, siostrzane projekty Wikipedii – wielojęzyczny słownik, księga cytatów oraz baza darmowych podręczników, które każdy może redagować.

Internetowa encyklopedia mogłaby być interesem przynoszącym krocie. Wikipedia jednak, jako jeden z projektów fundacji Wikimedia, jest stroną o charakterze non-profit. Wszystkie jej artykuły pisane i kontrolowane są przez wolontariuszy. Przedsięwzięcie finansowane jest głównie z darowizn osób prywatnych, firm, jak również z udostępniania nazw i logo na produktach.

Knol – konkurencja Wikipedii
Firma Google zapowiedziała niedawno stworzenie własnej bazy wiedzy, opartej na oprogramowaniu wiki. Inaczej niż w przypadku Wikipedii, nowy projekt o nazwie Knol tworzyć będą kompetentni specjaliści z poszczególnych dziedzin. Autorzy haseł nie będą anonimowi, tak jak ma to miejsce w przypadku twórców Wikipedii. – Wierzymy, że internauci skorzystają z zawartości Knola w pełniejszym zakresie, gdy będą wiedzieli, kto odpowiada za powstanie danego tekstu – mówi Udi Manber, wiceprezes Google odpowiedzialny za inżynierię. Raz napisany artykuł nie będzie mógł być zmieniany przez przypadkowe osoby. Firma Google umożliwi im jedynie komentowanie jego treści i ocenę użyteczności. W ten sposób tworzony będzie ranking najlepszych definicji tego encyklopedycznego projektu.

Paweł Zienowicz, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Wikimedia Polska, podkreśla, że słabym punktem Knola będzie komercyjność i obecność reklam w encyklopedii. Eksperci twierdzą ponadto, że nowemu projektowi Google brakować będzie neutralności, gdyż stawia on na pracę indywidualną, a nie na współpracę społeczności, tak jak dzieje się to podczas pisania artykułów Wikipedii. Jedno jest pewne – Knol już wkrótce może zatrząść wirtualnym światem, podobnie jak kilka lat temu zrobiła to Wikipedia.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.