Mikołaj w firmie

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 51/2007

publikacja 27.12.2007 20:51

Weekend w kurorcie SPA, ekskluzywne kosmetyki, a nawet laptopy znajdą pracownicy pod firmowymi choinkami. Inni – jak urzędnicy Kancelarii Prezydenta RP – dostaną od szefa tylko świąteczne życzenia.

Mikołaj w firmie Mikołaj w firmie. EAST NEWS/ISOPIX

Z badań wynika, że od nawet najbardziej ekstrawaganckich i luksusowych niespodzianek wolimy na święta dostać premię, bony, talony… I sami wybrać sobie prezent. I tym razem firmowy Mikołaj nie zawiedzie. Pod koniec grudnia sypnie dla pracowników prezentami, premiami, upominkami, koszami albo przynajmniej firmowymi kalendarzami. W firmie kosmetycznej Eris rozda pracownikom premie. W ubiegłym roku dzieci pracowników otrzymały pościel z postaciami z kreskówek, a całe rodziny – weekendowe pobyty w nowym, luksusowym ośrodku SPA. – Prezenty bardzo wiążą pracowników z firmą – uważa Joanna Łodygowska, szef działu PR Eris. – W ubiegłym roku chcieliśmy, żeby nasi pracownicy mieli też okazję poznać firmę z innej strony, a nie tylko przy pakowaniu kremów do pudełek.

Szefie, to się opłaci
Grudzień to szczególny miesiąc – kosztowny dla domowych budżetów, ale też pełen miłych i ciepłych chwil. Warto, żeby szefowie o tym pamiętali. Według ubiegłorocznych badań ARC Rynek i Opinia, ponad połowa pracowników, którzy otrzymują dodatkowe gratyfikacje, dostaje je właśnie z okazji świąt Bożego Narodzenia. – Dawniej był „śledzik”, siatka pomarańczy i trzynasta pensja. Potem firmy się reorganizowały i trzynastki obcięto. Pracownik mógł najwyżej usłyszeć od swojego kierownika, że na jego miejsce może znaleźć dziesięciu innych. To już się zmieniło. Pracownik musi czuć się potrzebny, ale też doceniony. I dobry szef to rozumie – mówi Magda Razus, doradca personalny.

Zdaniem specjalistów, polskie firmy nadal rzadko sięgają po inne sposoby motywowania pracownika niż płacowe. Owszem, według różnych badań, w około 95 proc. firm pracodawcy w ciągu całego roku dają pracownikom „coś ekstra”, ale rzadko traktują to jako instrument polityki kadrowej. Najczęściej pracownicy dostają laptopy, telefony komórkowe, służbowe samochody, które po prostu są im potrzebne do lepszej i bardziej efektywnej pracy. I tak właśnie są przez nich traktowane.

„Dostałem komórkę, bo muszę być uchwytny”, „Jadę na szkolenie, bo nauczę się czegoś przydatnego dla firmy”, „Samochód służbowy – będę dyspozycyjny” – myślą pracownicy. To, co naprawdę wiąże pracownika z firmą, co powoduje, że myśli o niej pozytywnie i postrzega ją jako opiekuńczą, to prezenty, niezwiązane bezpośrednio z pracą. Dofinansowanie wczasów, paczka mikołajkowa dla dzieci, bilety do kina, karnet na masaże albo basen, dodatkowe ubezpieczenia albo na przykład pożyczka udzielana na preferencyjnych warunkach.

Jak informuje Grupa Sodexho Alliance, w Stanach Zjednoczonych płaca zasadnicza wynosi ok. 30 proc. wynagrodzenia, w krajach Europy Zachodniej – 52 proc. Reszta to inne gratyfikacje: pakiet medyczny, karnety na zajęcia sportowe, dofinansowanie posiłków, wypoczynku, nauki dzieci. Pracownik może wybrać to, co mu najbardziej odpowiada. Wynagrodzenie polskiego pracownika to aż w 80–90 proc. płaca zasadnicza. Dodatkowe gratyfikacje pracowników opłacają się też budżetom firm: są korzystniej rozliczane od wynagrodzeń, niektóre nie są obciążone składkami na ubezpieczenia społeczne, można je „wrzucić w koszty”.

Coś ekstra?
– Dostałem od firmy miesięczny karnet na siłownię, a nie mogę ćwiczyć, bo mam chore serce. Dałem go zięciowi – mówi Stanisław Śliwiński z Warszawy. W wydawnictwie PWN tradycyjnym już prezentem gwiazdkowym dla pracowników są firmowe książki z wyższej półki. Pod koniec ubiegłego roku wszyscy dosali „E.encyklopedię”, czyli ilustrowaną encyklopedię, której towarzyszy specjalny serwis internetowy.
– Nie wszyscy są zadowoleni z takich prezentów, ale trudno trafić w gusta każdej ze 180 zatrudnionych u nas osób – mówi Agnieszka Krawczyk z PWN. Właśnie z powodu różnych gustów w Sheraton Warsaw Hotel and Towers w ubiegłym roku po raz pierwszy zrezygnowano z podarunków na rzecz bonów. – Do tej pory nasi pracownicy dostawali z okazji Bożego Narodzenia i świąt wielkanocnych: plecaki, chlebaki, odzież sportową… Na ich wyraźne życzenie, w grudniu otrzymali bony podarunkowe – mówi rzecznik firmy Katarzyna Gontarczyk.

Zrób sobie prezent
Lubimy bony podarunkowe, bo są wygodne i praktyczne. Rozdaje je swoim pracownikom ponad jedna trzecia firm. Mają długie terminy ważności i dają nam pełną swobodę w wyborze prezentu. Niekiedy są przypisane do sieci sklepów, ale coraz popularniejsze są bony Sodexho, które możemy realizować w pięćdziesięciu tysiącach punktów w całym kraju. Możemy za nie zrobić zakupy w supermarketach, pójść na basen we Wrocławiu, na pole golfowe w Toruniu, zatankować na stacji benzynowej w Łącku, zapłacić za kurs językowy w Radomiu, zjeść pizzę w Otwocku, naprawić zegarek u zegarmistrza w Jeleniej Górze, obejrzeć sztukę w Teatrze Współczesnym w Szczecinie albo odpocząć w luksusowej willi w Karpaczu. Do bonów dołączony jest pakiet SMART, czyli upusty, rabaty, nagrody proponowane klientom przez poszczególne sieci handlowe. Niektóre sięgają nawet 50 proc. – W naszym sklepie raczej nie realizuje się bonów o dużych nominałach. Klienci chętnie kupują za nie żywność i środki czystości – mówi Ewa Więckowska, właścicielka „Delikatesów” w Radomiu. – Mamy klientów – firmy, których pracownicy u nas realizują bony żywieniowe – mówi Paweł Woś z baru bistro w Warszawie. – Są to pracownicy pobliskich biurowców, którzy pracują długo i w przerwie na lunch przychodzą do nas coś zjeść na koszt firmy. – Dostajemy bony – wszyscy równo, od sprzątaczki po prezesa – po 500 zł. To dobry zastrzyk gotówki przed świętami – mówi pracownica przedsiębiorstwa lotniczego.

Christmas party
Z badań OBOP wynika, że tylko w co piątej firmie organizowane są spotkania dzieci pracowników z Mikołajem. Coraz popularniejsze są za to mikołajki dla samych pracowników. – Z roku na rok mamy więcej zamówień na imprezy mikołajkowe w firmach – mówi Rafał Bartkowiak z poznańskiej Agencji Promocyjnej Locco Ewent. – Szefowie chcą oderwać pracowników od biurowej monotonii i zamawiają odwiedziny Mikołaja ze Śnieżynkami albo Panią Mikołajową do wręczenia firmowych upominków i bonów. Ale zdarzyło nam się również, że to pracownicy zamówili Mikołaja do wręczenia prezentu prezesowi, a oni sami – można powiedzieć – cieszyli się jego radością.

W blisko połowie firm przed świętami lub Nowym Rokiem organizuje się mniej lub bardziej formalne spotkania pracowników i kierownictwa. Wraz z wielkimi korporacjami przyszedł do Polski zwyczaj wyjazdów integracyjnych w okresie świąteczno-noworocznym albo przynajmniej imprezy integracyjnej z występem jakiejś gwiazdy. Im dziwniej i bardziej zaskakująco – tym lepiej. Wspólna wigilia ma ludzi zbliżyć, przenieść ich stosunki na bardziej koleżeńskie tory, a także być swoistą gratyfikacją. Poczucie przynależności do firmowej rodziny podniesie zapał do pracy, zwiększy efektywność. Tak myślą szefowie, a ich podwładni?

– Christmas party, czyli firmową wigilię, zawsze mamy w najlepszych warszawskich restauracjach – mówi pracownik branży elektronicznej. – Przyjeżdża na nią „centrala” z zagranicy. Nie można na nią nie przyjść, a czasu szkoda, bo przed świętami każdemu spieszy się do domu. Przychodzimy, jemy krewetki w cieście, wódka się leje, a my patrzymy na zegarki. Szef, który jeszcze wczoraj straszył cięciami, teraz stara się być przyjacielski i na luzie. Jesteśmy przecież wielką korporacyjną rodziną! Wszyscy wyczuwają sztuczność sytuacji. Na zakończenie dostajemy firmowe gadżety.

– Wigilia raz w roku czy opłatek w luksusowej knajpie nie załatwią dobrych stosunków między ludźmi ani nie poprawią postrzegania firmy przez jej pracowników. To musi być przemyślany system wsparcia socjalnego dla mniej zarabiających, bonusów dla najlepiej pracujących, ale też drobnych prezentów dla rodziny pracownika. Tak buduje się przekonanie o firmie opiekuńczej, przyjaznej, bezpiecznej – zaznacza Magda Razus.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.