Aborcja na życzenie? Niekoniecznie

GN 50/2007

publikacja 18.12.2007 01:33

O presji Trybunału w Strasburgu, przerywaniu ciąży z powodu bólu głowy matki oraz o kuratorze dziecka nienarodzonego z Januszem Siekańskim, partnerem w jednej z największych warszawskich kancelarii prawniczych, rozmawia Tomasz Gołąb.

Aborcja na życzenie? Niekoniecznie W Polsce aborcja na życzenie lub z tzw. względów społecznych jest sprzeczna z konstytucją, a zatem mechanizmy służące obniżeniu poziomu ochrony godności i życia dziecka poczętego muszą być uznane za bezprawne T. Gołąb

Tomasz Gołąb: Wyrok Europej-skiego Trybunału Praw Czło- wieka w sprawie Alicji Tysiąc wywołał dyskusję o kompetencji tego Trybunału do decydowania za polskie społeczeństwo o prawie chroniącym życie nienarodzonych. Wskazywano, że intencją Trybunału było wymuszenie na Polsce wprowadzenia aborcji na życzenie. Czy wyrok ten będzie musiał zostać wykonany?
Mec. Janusz Siekański: – Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, o ile wiem, został już wykonany. Alicja Tysiąc otrzymała 25 tysięcy euro tytułem zadośćuczynienia za krzywdy moralne oraz 14 tysięcy euro jako zwrot kosztów i wydatków procesowych. W pozostałym zakresie Trybunał oddalił jej żądanie o zadośćuczynienie, a także o odszkodowanie za rzekome straty materialne z tytułu urodzenia dziecka.

Trybunał domagał się jednak stworzenia procedur, pozwalających wymusić na lekarzach zgodę na aborcję, gdy odmawiają oni stwierdzenia, że ciąża zagraża zdrowiu kobiety.
– Z punktu widzenia formalnego, wyrok został w całości wykonany. Uzasadnienie wyroku nie ma mocy wiążącej. Nie istnieje obowiązek prawnomiędzynarodowy realizowania wszelkich sugestii, które zostały wyrażone wprost lub pośrednio w motywach. Wyrok w sprawie Alicji Tysiąc nie jest tzw. wyrokiem pilotażowym, który zobowiązuje państwa do wprowadzania zmian legislacyjnych.

Ponadto Trybunał oceniał stan prawny, który od 10 lat nie obowiązuje w Polsce (!). Twierdził bowiem – co jest nieprawdą – że do przeprowadzenia aborcji ze względów medycznych konieczna jest zgodna opinia dwóch lekarzy specjalistów i ze względu na możliwy brak porozumienia między nimi musi istnieć procedura odwoławcza. W rzeczywistości od 1996 r., tj. częściowo zablokowanego przez polski Trybunał Konstytucyjny obalenia tzw. kompromisowej ustawy aborcyjnej z 1993 r., wystarczy diagnoza zaledwie jednego lekarza specjalisty o zagrożeniu zdrowia. Można więc uznać, że wykonanie tego wyroku jest bezprzedmiotowe, bo zmiany legislacyjne zostały już wprowadzone i nie może zaistnieć kontrowersja między lekarzami.

Co więcej, każdy pacjent ma prawo konsultować diagnozy lekarskie z innymi lekarzami, może też zażądać konsylium lekarskiego. Nie wiadomo więc, po co mielibyśmy tworzyć kolejne procedury dodatkowo ułatwiające aborcję. Trudno sobie też wyobrazić takie kuriozum, jak procedura odwoławcza od diagnozy lekarskiej. Żaden sąd ani komisja nie są kompetentne do oceniania stanu zdrowia, w tym zagrożenia zdrowia kobiety przez dziecko nienarodzone.

Trybunał nie wyjaśnił, dlaczego kobiety, chcące unicestwić swoje dzieci, mają być lepiej traktowane niż na przykład pacjent chory na raka, któremu odmówiono zabiegów chemioterapii, mimo że jego życie jest bezpośrednio zagrożone. W przypadku chemioterapii Trybunał nie domaga się stworzenia dodatkowych procedur odwoławczych. Po prostu dlatego, że diagnoza lekarska to nie decyzja administracyjna, od której można się odwoływać. Myślę, że oczekiwań Trybunału nie da się sensownie zrealizować, nawet gdyby założyć, że istniałby obowiązek wykonania tego wyroku w drodze zmian legislacyjnych.

Czyli wyrok ten nie jest tak groźny, jak się wydawało?
– Należy się liczyć z presją Komitetu Ministrów – organu powołanego do monitorowania sposobu wykonywania przez państwa-strony Konwencji wyroków Trybunału – który będzie żądał zmian legislacyjnych, zgodnie z sugestiami zawartymi w motywach wyroku.
Nie można wykluczyć, że jeżeli rząd, a zwłaszcza Ministerstwo Spraw Zagranicznych, nie będzie prowadzić podobnych spraw z najwyższą starannością i przy wsparciu pozarządowych organizacji pro life oraz rządów krajów, które wolą same decydować o kształcie ich ustawodawstwa chroniącego życie ludzkie (Irlandia, Malta), to Trybunał będzie próbował przymuszać Polskę za pomocą odszkodowań do zmiany ustawodawstwa. Odszkodowania te mogą być kłopotliwe medialnie dla rządu i służyć jako środek przymusu.

Jeżeli Polska będzie zmuszona do wykonania tego wyroku, to jak Pan wyobraża sobie to wykonanie?
– Przede wszystkim powiem, jak ten wyrok nie powinien zostać wykonany. Otóż zawarte w uzasadnieniu wyroku wzory procedur odwoławczych od diagnoz lekarskich są całkowicie nieadekwatne do polskiego systemu prawnego, a nawet niezgodne z konstytucją. Za rażące można uznać sugestie, że środkiem gwarantującym efektywność „prawa do aborcji” byłyby komisje odwoławcze, na które powołuje się Trybunał, działające np. w Norwegii, a więc w państwie o szerokiej dopuszczalności aborcji. W skład tych komisji mieliby wchodzić pracownicy socjalni i sama kobieta chcąca unicestwić swoje dziecko. Nieadekwatność tego rodzaju rozwiązań wynika z faktu, iż już Rzymianie wiedzieli, że jeżeli sąd nie ma być karykaturą sprawiedliwości, to sędzia nie może orzekać we własnej sprawie.

Poza tym trzeba pamiętać, że w Polsce aborcja na życzenie lub z tzw. względów społecznych jest sprzeczna z konstytucją (co stwierdził Trybunał Konstytucyjny w 1997 r.), a zatem mechanizmy proceduralne służące obniżeniu rzeczywistego poziomu ochrony godności i życia dziecka poczętego muszą być uznane za bezprawne i niedopuszczalne. Oznacza to, że gdyby miały być tworzone jakieś specjalne procedury, to uważam, że musiałyby one uwzględniać udział w postępowaniu dziecka poczętego, reprezentowanego przez powoływanego w tym celu przez sąd kuratora, tzw. curatora ventris – instytucji znanej polskiemu prawu rodzinnemu (art. 182 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego). W każdym razie niedopuszczalne z punktu widzenia konstytucyjnego byłoby uczynienie dziecka przedmiotem, a nie podmiotem postępowania. To naruszyłoby konstytucyjną zasadę ochrony godności człowieka, z której wynika zakaz uprzedmiotawiania człowieka.

W każdym razie procedura ta i tak prowadziłaby do aborcji na życzenie. A przecież żaden lekarz katolicki ze względu na zakaz współuczestniczenia i przyczyniania się do aborcji pod karą ekskomuniki z mocy samego prawa kanonicznego nie mógłby uczestniczyć w takim procesie jako biegły sądowy.
– Zapewne wielu lekarzy nie chciałoby uczestniczyć w tych procesach ze względu na sprzeciw sumienia, ponieważ celem tych procesów byłoby unicestwienie dziecka poczętego. Nie znaczy to oczywiście, że pozostali lekarze byliby tendencyjni i z założenia orzekaliby, że są przesłanki do aborcji w sytuacjach, kiedy ich nie ma. Wydaje mi się, że problem leży gdzie indziej. Problem jest w tym, że tzw. kompromisowa ustawa aborcyjna z 1993 r. przewidywała, że aborcja ze względów medycznych jest niekaralna, jeżeli ciąża realnie zagraża trwałym i nieodwracalnym uszczerbkiem na zdrowiu.

Po liberalizacji z 1996 r. przesłanką niekaralnej aborcji jest tylko ogólnie ujęte „zagrożenie zdrowia kobiety”. Przepis ten może być interpretowany przez sądy lub biegłych niekorzystnie dla dziecka poczętego, tzn. w ten sposób, że jakiekolwiek zagrożenie zdrowia jest przesłanką do aborcji.

Gdyby tak się stało, mielibyśmy aborcję na życzenie jak w Hiszpanii, która ma podobną ustawę aborcyjną do polskiej, a w praktyce stosuje aborcję na życzenie ze względu na ból głowy lub przeziębienie kobiety w ciąży. Jeżeli więc nie można liczyć na uchwalenie przez parlament całkowitego zakazu aborcji (poza przypadkiem bezpośredniego zagrożenia życia), to konieczne byłoby co najmniej doprecyzowanie przesłanki zagrożenia zdrowia i przywrócenie brzmienia tzw. kompromisowej ustawy.

Bez takiej zmiany obecna przesłanka niekaralnej aborcji z tzw. powodów medycznych może zostać zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny (jako zbyt pojemna), ale zanim to się stanie, wiele dzieci może zostać unicestwionych w ramach „legalistycznej” procedury, jeśli zostanie ona wprowadzona zgodnie z żądaniami Trybunału w Strasburgu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.