Nowa kolejka na Kasprowy

Jan Głąbiński

|

GN 50/2007

publikacja 18.12.2007 00:21

– Tatusiowie nie będą już musieli trzymać dzieci na plecach, bo szyba w nowym wagoniku jest na poziomie 50 cm – uśmiecha się Kazimierz Korzeniowski, kierownik zespołu Kolei Linowych na Kasprowy Wierch. Czasami jednak, Bóg chowa wszelkie widoki za mgłą.

Nowa kolejka na Kasprowy W nowym wagoniku zmieści się 60 osób. Marek Piekara

Tak też było w dniu, kiedy z redakcyjnym kolegą stanąłem w Kuźnicach, przy dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch. O dziwo, nie było gaździn jak zawsze głośno nawołujących ceprów do kupna oscypków, wełnianych swetrów czy skórzanych pantofli, a słychać było dźwięki urządzeń obsługiwanych przez Szwajcarów. To pracownicy firmy Garaventa – światowego potentata w budowie wysokogórskich kolejek. Pracowali akurat na dachu jednego z czterech nowych wagoników i dopinali ostatnie elementy zmodernizowanej konstrukcji nośnej.

Lina jak mina
– Najtrudniejsza była chyba wymiana lin, bo kiedy są naprężone i pod napięciem, to popuszczenie czegokolwiek w niewłaściwym momencie prowadzi natychmiast do tzw. rujnacji, czyli jakby wybuchu miny – tłumaczy nam obrazowo Paweł Murzyn, dyrektor ds. technicznych Polskich Kolei Linowych (PKL). Nowe wagoniki, sunące wśród tatrzańskich smreków, mają około 10 ton (łącznie z pasażerami), poprzednie ważyły 4 tony. – Są cięższe, ale i bardziej obszerne, na ich pokład będzie mogło wejść jednorazowo 60 osób, o połowę więcej niż do tej pory – wylicza dyrektor.

Już wyjeżdżając z dolnej stacji w Kuźnicach, łatwo można zauważyć na Polanie Kalatówki klasztor sióstr albertynek z Pustelnią św. Brata Alberta. Krajobrazy z minuty na minutę coraz bardziej zapierają dech w piersiach. Odsłania się, o ile są sprzyjające warunki atmosferyczne, widok na rozległą panoramę Czerwonych Wierchów i strome białe ściany Jaworzyńskich Turni. Wcześniej można zobaczyć szczyt Giewontu o kształcie zupełnie innym niż znany z Zakopanego. Na wysokości 1352 m n.p.m. na Myślenickich Turniach następuje przesiadka do drugiego wagonika.

Niby ukryty sabotaż
Następny odcinek trasy jest bardziej stromy. Z prawej strony dobrze widoczny Kocioł Goryczkowy – w czasie zimy raj narciarski. Wagonik sunie dalej nad dziką Doliną Suchą Kasprową i dobija do górnej stacji kolejki.

Kto kompletnie nie zna tatrzańskiego krajobrazu, może zawsze liczyć na miłych konduktorów w wagonikach, którzy służą swoimi opowieściami i wskazują opisane wyżej szczyty. Sami też wysłuchują różnorakich historii. – Kilka lat temu jakaś nauczycielka jechała z grupą i nagle zaczęła ogłaszać swoim podopiecznym, że pod nimi jest pas graniczny ze Związkiem Radzieckim – uśmiecha się pracownik PKL. Dyżur konduktora trwa zwykle 12 godzin, pokonują dziennie wagonikami około 100 km. – Nie nudzi się wam jeździć tam i z powrotem tak w kółko? – pytam mojego rozmówcę. – Góry za każdym razem są inne, a i pasażerowie nie pozwalają się nudzić, niektórzy są dość oryginalni – odpowiada radośnie konduktor PKL.

Kiedy proszę Kazimierza Korzeniowskiego o opowiedzenie jakiejś zabawnej historii z jego już prawie 30-letniego okresu pracy w PKL, ten nie zastanawia się długo. – Jechała chyba jeszcze przed 1989 r. radziecka grupa i zarzuciło nam linę. Trzeba było coś zrobić. Udało nam się podciągnąć wagon do podpory i cała grupa schodziła po niej. Z jednej strony dobrze, że padło na Rosjan, bo byli zdyscyplinowani, ale z drugiej strony byliśmy trochę w strachu, żeby to nie było odebrane jako jakiś sabotaż – przyznaje pan Kazimierz.

Budowę kolejki rozpoczęto 1 sierpnia 1935 r., z inicjatywy płk. Aleksandra Bobkowskiego – prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. Przy pierwszej w Polsce i 60. na świecie kolejce linowej na Kasprowy Wierch pracowało około 1000 osób z całego kraju. Niestety, kilka osób na skutek nieszczęśliwych wypadków straciło wtedy życie. Po kilku miesiącach ciężkiej pracy, pod koniec grudnia 1935 r. ukończono budowę stacji w Kuźnicach i Myślenickich Turniach. Trzy miesiące później, 15 marca 1936 r., po raz pierwszy kolejka z pasażerami dojeżdża na szczyt Kasprowego Wierchu.

Najważniejszy Biały Pielgrzym
6 czerwca 1997 r. wagoniki dowiozły na szczyt chyba najważniejszego pasażera w swojej historii. Jan Paweł II podczas pamiętnej wizyty w Zakopanem zupełnie niespodziewanie postanowił przyjrzeć się tatrzańskiemu krajobrazowi z Kasprowego Wierchu. – Papież w drodze wspominał, że najczęściej tę trasę pokonywał piechotą. Dużo z nami rozmawiał – sięga pamięcią do tamtych chwil Kazimierz Korzeniowski, będący wtedy na dyżurze w PKL. Na szczycie Ojciec Święty przywitał się z przypadkowo spotkanymi turystami. Mimo wiatru i lekkiego zachmurzenia przez około 20 minut Jan Paweł II podziwiał widok gór. Później wypił w barze herbatę. Paweł Murzyn, z zamiłowania fotograf, robił wtedy wiele zdjęć. – Fotografie Białego Pielgrzyma zrobiłem też swoimi oczami i obraz ten do dziś noszę w sercu – wspomina ze wzruszeniem.

Mija kolejna godzina naszego pobytu w Kuźnicach. Mija też ostatni miesiąc prac związanych z modernizacją kolejki (prace trwają od maja). – To naprawdę XXI w. Nastąpiła istna rewolucja na tym linowym, jakże malowniczym szlaku – mówi konduktor PKL, z którym już wcześniej rozmawiałem. Do naszych uszu ciągle docierają słowa pracowników szwajcarskiej firmy, prowadzącej modernizację. Pomagają im polscy pracownicy, jednak trudno ich namówić na rozmowę, zajęci są pakowaniem różnych elementów do wagonika, który za chwilę wywiezie je do stacji na Myślenickich Turniach. – Praca jak praca, pogoda dawała nam nieraz w kość, a przerwać się nie dało – mówią szybko.

Można świata zapomnieć
Słychać specjalny sygnał, za chwilę wagonik pomknie wśród tatrzańskich smreków i zniknie we mgle. Będzie w nim konduktor, który wcześniej, dzięki specjalnym łączom, pytał swoich kolegów o pogodę na Myślenickich Turniach i Kasprowym Wierchu. 15 grudnia PKL przejmie od Szwajcarów pełną obsługę kolejki, wtedy też nastąpi oficjalne otwarcie i poświęcenie zmodernizowanego, niezwykle atrakcyjnego szlaku na linie. Oby tylko Pan Bóg nie chciał i wtedy schować za mgłą górskich hal, bo patrząc na nie – jak pisał Kazimierz Tetmajer – „można świata zapomnieć i zapomnieć siebie”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.