Nie zapomnijcie o nas

Artur Bazak

|

GN 35/2007

publikacja 30.08.2007 10:11

W łonie mamy spędziły tylko 26 tygodni. Urodziły się maleńkie i ciężko chore. Emilka, Kamila, Karol, Maja i Wiktoria – pięcioraczki z Brzeska – potrzebują pomocy!

Nie zapomnijcie o nas Krzysztof Matudszyński/EDYTOR

Dla Grzegorza i Katarzyny Górków narodziny ich pięciorga dzieci to cud, ale i wielkie wyzwanie. Dzieci przyszły na świat dużo za wcześnie. Pierwsze pół roku spędziły w szpitalu, pod ścisłą opieką lekarzy. Dziś wszystkie są już w domu. Nadal jednak wymagają troskliwej opieki lekarzy z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Prokocimiu. W domu towarzyszą im nie tylko rodzice. Stale muszą być w pobliżu także lekarze, rehabilitanci, opiekunki... Rodzinie z Brzeska pomagają bliscy oraz wolontariusze.

Życie do góry nogami
Kasia właśnie karmi dwie córeczki. Pomaga jej Magda, wolontariuszka. W październiku wraca na studia i nie będzie mogła odwiedzać dzieci tak często jak teraz. Wiktoria i Maja cierpliwie czekają na swoją kolej, machając nóżkami. – Kamilka i Maja jedzą najwięcej – śmieje się Kasia – i coraz trudniej to ukryć.
W pokoju dziewczynek stoją cztery łóżeczka. Stół zastawiony różnymi pudełkami po lekach. Lekarstwa dla dzieci wypełniają też kilka półek w szafie. Ale Kasia i Grzegorz zadbali o to, żeby pokój nie zamienił się w szpitalną salę. Jest tu przytulnie i ciepło.

W drugim pokoju leży Karolek, jedyny chłopak w całej gromadce. – Niedawno wrócił ze szpitala w Prokocimiu. Jest w najcięższym stanie. Musi korzystać z butli z tlenem i saturatora. Dlatego nie może mieszkać razem z siostrami – wyjaśnia Grzegorz.

– Od momentu, gdy USG wykazało bicie pięciu serduszek, nasze życie zmieniło się nie do poznania. Od roku podporządkowujemy cały nasz wysiłek dzieciom – mówi Grzegorz. Opowiada, jak co tydzień odwiedzał żonę w kolejnych szpitalach, które były coraz dalej od rodzinnego Brzeska. Lekarze mieli dla nich coraz gorsze wiadomości. Pewnego dnia ostrzegli, że któreś z pięciorga nowo narodzonych dzieci może nie przeżyć. Przeżyły wszystkie.

W krytycznym momencie Emilka i Karolek zostali „ochrzczeni z wody”. Na wszelki wypadek. – Z chrztem pozostałych dzieci czekaliśmy aż do teraz, kiedy wszystkie są razem – mówi Grzegorz. Duchowego wsparcia udziela rodzinie proboszcz pobliskiej parafii Miłosierdzia Bożego, ks. Józef Mularz.

Igła była za gruba
Dzieci urodziły się 15 lutego w 26. tygodniu ciąży. – Tak wczesny poród ma ogromne konsekwencje zdrowotne dla dzieci – tłumaczy dr Beata Witosław, neonatolog z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, gdzie pięcioraczki przyszły na świat. Nie zdążyły się jeszcze wykształcić wszystkie organy wewnętrzne, takie jak płuca czy układ pokarmowy. Wszystkie dzieci mają bardzo poważne problemy ze wzrokiem. Karolek prawdopodobnie nigdy nie będzie widział. – Wszystkie też są zagrożone dziecięcym porażeniem mózgowym – dodaje dr Witosław.

– Karolek w swoim krótkim życiu przeszedł już kilka operacji. Lekarze musieli nawet wkłuć się do jego serduszka. Bo igła była za gruba na jego cieniutkie żyły – wspomina wyraźnie wzruszony ojciec. Całą piątkę czekają lata rehabilitacji i skomplikowanego leczenia. Ich rodziców długie lata walki o jak najbardziej normalne życie dzieci.

Długa lista wydatków
Lista potrzeb siedmioosobowej rodziny jest długa. Częste wyjazdy do oddalonego o 60 km Krakowa to wyprawa na 9 osób, licząc opiekunów i kierowcę. – Na razie, dzięki wielkiej pomocy władz miasta, możemy korzystać z wypożyczanego busa z kierowcą. Szukamy sponsorów na duży samochód z klimatyzacją. Lekarze zabronili nam jeździć samochodami bez klimatyzacji ze względu na zagrożenie infekcjami – tłumaczy Grzegorz.

Burmistrz Brzeska podarował rodzinie pięcioraczków mieszkanie w centrum miasta, w 130-letniej kamienicy. Trzeba je gruntownie wyremontować, zanim rodzina będzie mogła w nim zamieszkać. Na razie więc Kasia i Grzegorz z dziećmi mieszkają u rodziców, w bloku, na 3 piętrze. – Modlimy się, żebyśmy zdążyli wprowadzić się przed zimą. Wtedy dzieci są najbardziej narażone na infekcje – martwi się Kasia.
– Na rehabilitację wydajemy miesięcznie 4,5 tys. zł, na leki około tysiąca. Do tego dochodzą rzeczy codziennego użytku, odżywki, pieluchy itd. Maluchy zużywają codziennie około 70 pieluch – wylicza.
A koszty związane z opieką i leczeniem będą wzrastać.

– Wielu problemów zdrowotnych nie jesteśmy w stanie jeszcze przewidzieć. Lekarze mówią, że trzeba czekać i obserwować rozwój dzieci. Przed maluchami jeszcze sporo zabiegów i długoletnia rehabilitacja – mówi Grzegorz. Kilka dni temu otrzymali orzeczenie o niepełnosprawności wszystkich dzieci. – Dzięki temu otrzymujemy dodatek rehabilitacyjny – 65 zł miesięcznie i około 100 zł dodatku na pielęgnację. A my tylko na rehabilitację wydajemy 175 zł dziennie – wylicza Kasia.

Już nie mam siły płakać
– Chcielibyśmy zrobić wszystko, żeby nasze dzieci były szczęśliwe – mówi Kasia, ocierając ukradkiem łzy. Spędza z dziećmi całe dnie. Pomagają jej rodzice oraz opiekunki. Grzegorz pracuje w firmie zajmującej się opakowaniami. Zaraz po przyjściu do domu idzie do dzieci. I tak codziennie. Pomoc wielu osób i firm trwa tylko przez określony czas. Potem się kończy i trzeba szukać nowych sponsorów. Piszą kolejne podania, wysyłają listy z prośbą o wsparcie. – Nie mamy nawet czasu wszystkim podziękować – martwi się Grzegorz. – Nie wiemy, co nas czeka w najbliższych miesiącach. Niektórzy ludzie odejdą. Pieniądze się skończą... – mówi Kasia.

Patrzę na Kasię i Grzegorza z podziwem. Są niewiele starsi ode mnie. Tuż przed trzydziestką. Los bardzo ich doświadczył. Ale nie poddają się. Walczą. Dla nich rodzicielstwo to teraz dosłownie sens całego życia. Nie tak je sobie wyobrażali, gdy dowiedzieli się, że pod sercem Kasi poczęło się nowe życie. Przyznają, że sobie z tym nie radzą i ciągle potrzebują pomocy innych. – Lekarze nas raczej nie pocieszają. Rozumiem, nie chcą, żebyśmy się rozczarowali. Ale ja mimo wszystko wierzę, że z moimi dzieciaczkami będzie wszystko dobrze – mówi ze łzami w oczach Kasia. – Już nie mam siły płakać – dodaje. Boi się. O każdą następną godzinę, dzień, miesiąc i nadchodzące lata. Ale walczy. A ja do końca życia będę pamiętał jej pogodną twarz i ciepłe, matczyne słowa, którymi usypiała swojego synka. Parę dni temu dostałem od Kasi i Grzegorza e-mail: „Proszę o nas nie zapomnieć”. Nie zapomnę.

Jeśli chcesz pomóc pięcioraczkom
Pięcioraczkom z Brzeska można pomóc, wpłacając pieniądze na konto indywidualne
Grzegorza Górki,
Bank BPH S.A. Oddział w Brzesku,

pl. Żwirki i Wigury 3, 32-800 Brzesko,
nr PL 03 1060 0076 0000 3000 0782 5933,

Swift: BPHKPLPK lub Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”,
ING Bank Śląski, nr 70 1050 1445 1000 0022 7599 1459,
z dopiskiem „Pięcioraczki”.

Zgłoszenia deklaracji stałej pomocy finansowej dla pięcioraczków: abazak@goscniedzielny.pl,/a>. Rozwój dzieci można śledzić na stronie: www.piecioraczki.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.