Wrażliwe miejsca

ks. Artur Stopka

|

GN 34/2007

publikacja 27.08.2007 10:42

Wystarczyło jedno ostrzejsze sformułowanie arcybiskupa, aby rząd rozwiał wątpliwości nowego ministra w sprawie oceny z religii. Dlaczego?

Wrażliwe miejsca Minister Ryszard Legutko (z prawej) „odziedziczył” po swoim poprzedniku, Romanie Giertychu (z lewej) wiele rozpoczętych i niedokończonych spraw. PAP/Jacek Turczyk

Nie ma drugiego takiego kraju w Europie, w którym Kościół odgrywałby podobną rolę historyczną i społeczną jak w Polsce. Nie ma takiego kraju, w którym Kościół pełniłby tak wielką funkcję publiczną, nie mówiąc o funkcji politycznej, czyli wpływaniu na decyzje władz. Podmioty polityczne animujące ustrój, w którym żyjemy, liczą się z opinią Kościoła instytucjonalnego, ale też Kościoła jako wspólnoty wiernych, liczą się z tradycją, obyczajem, wrażliwością katolicką – napisał rok temu wicemarszałek Senatu prof. Ryszard Legutko, będący od 13 sierpnia br. ministrem edukacji. Zaledwie objął nową funkcję, boleśnie przekonał się o słuszności swych słów.

Krótka piłka
Zanim zdążył podjąć decyzję o wycofaniu rozporządzenia mówiącego o wliczaniu oceny z religii do średniej na świadectwie, ledwie tylko jej możliwość zasygnalizował, spotkał się nie tylko ze zdziwieniem i zaniepokojeniem ze strony niektórych polskich biskupów, ale z bardzo ostrymi słowami, a nawet sugestiami, że chce wywołać kolejną wojnę o religię w szkole. „Jeżeli minister Legutko chce konfliktu i dysharmonii społecznej, to będzie ją miał. Zapowiedź zniesienia religii z listy przedmiotów wliczanych do średniej bez konsultacji z Kościołem uważam za arogancję. Episkopat za kilka dni zajmie oficjalne stanowisko w tej sprawie. Religia nie jest polem do eksperymentów, a Kościół manekinem, na którym można sobie prowadzić badania” – oświadczył abp Sławoj Leszek Głódź, komentując medialne wypowiedzi ministra Legutki.

Kilkanaście godzin po opublikowaniu wypowiedzi arcybiskupa warszawsko-praskiego i kilku innych hierarchów, Centrum Informacyjne Rządu wydało oświadczenie: „Rząd działa zgodnie z postanowieniami Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, w związku z czym ocena z religii będzie wliczana do średniej ocen na świadectwie”. I po sprawie.

Huzia na Kościół
Ale tylko pozornie. Minister Legutko zarządzenie podpisane przez jego poprzednika nazwał „kukułczym jajem” i swój chłód wobec wliczania oceny z religii do średniej argumentował faktem zaskarżenia go przez SLD do Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego bardziej przejął się opinią nieprzychylnej Kościołowi partii niż zdaniem samego Kościoła – nie wyjaśniał. W swych wątpliwościach nie był osamotniony.

Jego punkt widzenia podzielił niespodziewanie minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz Ujazdowski, zarzucając Kościołowi, że nie dba o wysoki poziom nauczania religii, i twierdząc, że wliczanie oceny z religii do średniej nie jest środkiem pozytywnej zachęty. Nie wyjaśnił, dlaczego docenienie czyjejś pracy – a tak wliczanie religii do średniej widzi na przykład odpowiedzialny za katechezę z ramienia Episkopatu abp Kazimierz Nycz – nią nie jest.

Rządowa decyzja ucinająca wątpliwości min. Legutki zapadła w sobotę wieczorem. W poniedziałek rano wszystkie polskie gazety, od lewa do prawa (z wyjątkiem „Naszego Dziennika”) zgodnie zaatakowały wliczanie oceny z religii do średniej. „Dziennik” napisał, że krzywdzi ono wszystkie dzieci, także wierzące. „Gazeta Wyborcza” uznała, że oznacza to uznanie religii za przedmiot obowiązkowy. „Rzeczpospolita” opublikowała wyniki naprędce zrobionego sondażu, według których dwie trzecie narodu nie chce oceny z religii w średniej... Co się stało, że nagle Kościół okazał się wrogiem numer jeden?

Konstytucja dla katolika
Kilka tygodni temu jedna z zachodnich gazet napisała, że rządzącym Polską udało się uciszyć Kościół katolicki w Polsce za pomocą lustracji duchownych i wytykała polskim biskupom, że milczą w ważnych sprawach społecznych. Jednak już w czasie Bożego Ciała okazało się, że polskim biskupom nie da się łatwo zamknąć ust. W uroczystość Wniebowzięcia NMP znów przypomnieli, że Kościół ma prawo i obowiązek wypowiadać się w ważnych kwestiach społecznych i z punktu widzenia moralnego komentować wydarzenia polityczne. A ostre słowa abp. Głodzia, dotyczące wątpliwości min. Legutki w sprawie oceny z religii, przypominają, że są miejsca wrażliwe, których dotknięcie wywołuje gwałtowne reakcje ze strony Kościoła. Chodzi o sytuacje, w których próbuje się wmówić katolikom, że nie należą się im ich zwykłe i oczywiste prawa; albo że traktowanie katolika jak każdego innego obywatela może być niezgodnym z konstytucją przywilejem.

Kościoła katolickiego w Polsce naprawdę nie należy lekceważyć. Nie ze względu na jego „siłę”. Dlatego, że jak mało która inna instytucja troszczy się o Polskę i o jej mieszkańców. Bo ma świadomość, że w Polsce katolik to także Polak (członek narodu i obywatel państwa). Chociaż odwrotnie niekoniecznie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.