Student na papieskim szlaku

Alina Świeży-Sobel

|

GN 28/2007

publikacja 17.07.2007 14:19

Ponad 200-osobową gromadą przyjechali na Żywiecczyznę, do Węgierskiej Górki. Kiedy dano im do wyboru kilka tras górskiej wyprawy, największym powodzeniem cieszyła się ta najdłuższa i najtrudniejsza. – To najlepszy dowód na to, że nie boimy się trudności i nowych wyzwań – uważa Jola Jędrysek z Gilowic.

Student na papieskim szlaku Ilona, Grzegorz i Jola. Razem chodzą po górach – i pamiętają, że wciąż trzeba iść… H. Przondziono

Podobnie jak pozostali, jest studentką – stypendystką fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Studiuje politykę społeczną na Uniwersytecie Warszawskim. Kiedyś w fundacji dominowali gimnazjaliści. Teraz wśród 1750 stypendystów jest już prawie 300 studentów. Wielu z nich to podopieczni fundacji od samego początku, z siedmioletnim już stażem: zaczynali w gimnazjum, a teraz kończą pierwszy lub drugi rok studiów.

Rozwijanie skrzydeł
Każdy jest inny, studiują na rozmaitych kierunkach, ale łączy ich sporo – między innymi imponująca średnia ocen na egzaminach. Doświadczenie w pracy dla innych. I to, że trafili do dużych akademickich ośrodków najczęściej z małych miejscowości. – Często czują się tam trochę zagubieni. To był jeden z powodów, dla których po raz pierwszy zorganizowaliśmy w tym roku odrębny wakacyjny obóz formacyjny dla studentów: chcieliśmy im pomóc zintegrować się, by razem łatwiej było im odnaleźć się w nowych środowiskach akademickich, uwierzyć w siebie, inicjować działania, odwołując się do swoich talentów, a przy tym budować, opierając się na Chrystusie – tłumaczy o. Grzegorz Mielniczuk SSCC, w fundacji odpowiedzialny za formację.

Dlatego obozowy program nastawiony był zarówno na zajęcia integracyjne studentów z poszczególnych miast, jak i na codzienną Eucharystię, odmawianie Liturgii Godzin, Apel Jasnogórski z Janem Pawłem II.
Ten obóz to także przygotowanie do formowania innych: część studentów wyjedzie z Węgierskiej Górki do Wrocławia, gdzie będą pracować jako wolontariusze podczas obozu formacyjnego dla 1400 młodszych stypendystów. – To trudne zadanie, ale nie można być tchórzem. Nawet jeśli teraz nie wierzą w swoje możliwości, kiedy zobaczą, że ktoś był kiedyś na ich miejscu, a teraz studiuje, radzi sobie w tym wielkim mieście i mówi, że warto studiować, dążyć do czegoś więcej – mogą się zmobilizować – wyjaśnia Jola. Sama dzięki fundacji przekonała się, jakie to ważne, by ktoś przypominał, że ciągle trzeba iść do przodu, że nie wolno się zatrzymywać, że nie jesteśmy sami…

Jestem stąd!
Kiedy pierwszego dnia wokół ośrodka w Węgierskiej Górce pojawiły się plenerowe prezentacje miejscowości, z których przyjechali, zrobiło się tak pięknie i barwnie, że przechodnie uznali ich za grupę ze szkoły plastycznej. – Niestety, deszcz po południu zmył wszystko – śmieje się Grzegorz Putko, z fundacją związany od początku, obecnie studiujący na Uniwersytecie Gdańskim dwa kierunki: ekonomię oraz finanse i rachunkowość. Piątki na egzaminach doskonale godzi z pracą w gdańskim Centrum Wolontariatu.

Grzegorz przyjechał z Podezdrza na Mazurach. – To w połowie drogi między Giżyckiem a Węgorzewem – wyjaśnia. Dla niego taka prezentacja to nic nowego. On dla swojej miejscowości przygotował już stronę internetową i stara się zamieszczać na niej jak najwięcej informacji o tym, co się dzieje, zachęcić do odwiedzenia. Cieszy się, gdy dostaje maile z Polski, a nawet kilka z zagranicy.

Jola Jędrysek nie musiała się specjalnie starać, żeby przedstawić walory swojej miejscowości. – Wystarczyło powiedzieć, że wszystko to, co widzieli w Węgierskiej Górce, zobaczą również niedaleko stąd, w mojej miejscowości: przede wszystkim piękne krajobrazy – podkreśla z dumą.

Również Ilona Ferenc z Nieświnia w Górach Świętokrzyskich – obecnie studentka prawa w Warszawie – jest dumna ze swoich rodzinnych stron. – Duże miasto to na pewno jest nowe doświadczenie, ale nie ma powodu, żeby mieszkaniec małego miasteczka czuł się gorszy – uważa. – Zresztą ci, którzy wychowali się w tym dużym mieście, w wielkich blokowiskach, nam zazdroszczą.

Kiedy teraz wracają do rodzinnych miejscowości, zaczynają dostrzegać, co można zmienić, żeby było lepiej. To też jeden z ważnych celów tego obozu: pomóc im umocnić więź z rodzinną miejscowością, z ludźmi, a przez to z ojczyzną, żeby w przyszłości wiedzieli, że są za nią odpowiedzialni, żeby tak łatwo nie emigrowali. I nie jest to przypadek, że ich pobyt na obozie był współfinansowany przez Narodowe Centrum Kultury – w ramach programu „Patriotyzm jutra”.

Idź! Już jutro…
Obozowy program wypełniały warsztaty poświęcone rozwijaniu talentów, odkrywaniu, że warto być razem. Razem pytali o miejsce dobra podczas inscenizowanego procesu sądowego „Bankructwo Dobroci?”, ale razem też podziwiali górskie panoramy, przemierzając Pętlę Beskidzką. Podczas spotkania z biskupem Tadeuszem Rakoczym słuchali wspomnień związanych z Janem Pawłem II i uczyli się, jak wiele może człowiek, który spotkał Boga. Wędrowali po górach i mieli czas na filozoficzne rozważania dotyczące własnego powołania. Podczas końcowych warsztatów wspólnie pytali o to, co zrobić jutro, opracowywali projekty.

– Bo chodzi nam o zachęcenie do aktywności, dlatego nazwaliśmy ten obóz „Idź”, a jego mottem są słowa z Ewangelii św. Jana: „Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili” (J 15,16). Ważne, by zrozumieli to „jutro” dosłownie, by nie czekali latami, ale już teraz, od października, próbowali zrobić coś dla swoich obecnych środowisk. Tam też są przecież żywym pomnikiem patrona fundacji – Jana Pawła II. Potrafią być wspaniali i trzeba tylko, by o tym pamiętali – podkreśla o. Grzegorz. – Więc na tym obozie, kiedy idą po górach, szukają właściwego szlaku i sposobu, jak pociągnąć innych do działania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.