Z tarczą czy na tarczy?

Tomasz Rożek, doktor fizyki, dziennikarz naukowy, stały współpracownik Radia eM

|

GN 28/2007

publikacja 16.07.2007 15:19

O tarczy antyrakietowej w Polsce napisano już bardzo wiele. Zamiast faktów są to jednak plotki, domysły i przecieki. Dlatego wybrałem się do Redzikowa, gdzie podobno ma powstać tarcza, by zbadać sprawę na miejscu.

Z tarczą czy na tarczy? Redzikowo ma duże tradycje lotnicze. Dziś przypominają o tym radzieckie MIG-i, stojące przed wejściem do jednostki wojskowej. Agencja Gazeta/Jerzy Gumowski

Jeden z najważniejszych przecieków mówi o tym, że polska część tarczy ma się znaleźć w Redzikowie koło Słupska. Nikt – ani z rządu, ani z Kancelarii Prezydenta – sprawy oficjalnie nie skomentował. – Całą sprawę nakręcają dziennikarze – mówi kapitan Piotr Gołębiowski, dowódca 23. Batalionu Radiotechnicznego w Redzikowie.

Lotnicza przeszłość
Kapitan Gołębiowski, choć bardzo grzeczny, nie ukrywał znużenia tematem. – Może w końcu dowiemy się czegoś od pana, bo ja nic nie wiem, nikt nas o niczym nie informuje – powiedział mi na wstępie. Niezależnie od tego, czy udawałem, że mam pewne informacje z samego ministerstwa, czy też mądrzyłem się na tematy, o których kapitan ma daleko większe pojęcie niż ja, ten zachowywał kamienną twarz. Nie zaprzeczał ani nie potwierdzał. Efekt? W jednostce w Redzikowie nie dowiedziałem się niczego, czego bym już nie wiedział. Szczerze mówiąc, niczego innego się nie spodziewałem.

Redzikowo to mała wieś, położona około 6 km na wschód od Słupska. Żyje w niej niecałe 500 osób, jest lotnisko i baza wojskowa. Lotnisko zostało wybudowane jeszcze przez Niemców w latach 20. XX wieku. Przed wojną było tutaj lądowisko zeppelinów, a we wrześniu 1939 roku w kierunku Polski startowały stąd niemieckie samoloty. Od 1951 roku w Redzikowie stacjonował 28. Pułk Lotnictwa Myśliwskiego. To było jedyne miejsce w Polsce, w którym stacjonowały radzieckie samoloty myśliwskie MiG-23. Stąd wzbiły się w powietrze pierwsze polskie samoloty, biorące udział we wspólnych ćwiczeniach NATO. Pułk, choć był jednym z najlepszych w Polsce, przestał istnieć 31 grudnia 2000 roku. Dzisiaj o czasach jego świetności informuje kilka starych MiG-ów, stojących na cokołach niedaleko wejścia do jednostki. Wśród nich ten najnowszy i największy, robiący ogromne wrażenie MiG-23. W porównaniu z nim zakupiony właśnie przez polską armię amerykański myśliwiec F-16 wygląda jak zabawka.

Po pułku lotnictwa pozostała baza wojskowa, infrastruktura, rozbudowane lotnisko i… miasteczko wojskowe. W latach 50. poprzedniego wieku wybudowano osiedle dla rodzin żołnierzy stacjonujących w bazie. W efekcie wieś Redzikowo wcale nie wygląda jak wieś, tylko raczej jak przedmieście dużego miasta. Dzisiaj w bazie stacjonuje 23. Batalion Radiotechniczny, ale i on szykuje się do rozformowania. Do końca tego roku jednostka przestanie istnieć. – Robicie miejsce Amerykanom? – pytam kapitana Gołębiowskiego. – Plany restrukturyzacji znane są od dawna – odpowiada wymijająco. Rozmowy o tarczy też nie rozpoczęły się wczoraj, tylko trwają już od jakiegoś czasu.

Tylko do obrony
W Polsce mają być umieszczone silosy z tzw. antyrakietami – pociskami gotowymi w każdej chwili strącić wrogą rakietę. Na przykład taką lecącą z Iranu. Co prawda, tarczę nazywa się amerykańską, ale ma ona swoim parasolem obejmować także inne kraje, należące do NATO, w tym Polskę. Rakiety u nas umieszczone nie będą mogły być użyte np. do zaatakowania innego państwa. W czasie niedawnego spotkania prezydentów Putina i Busha, obaj panowie rozmawiali głównie o tarczy, ale ich stanowiska pozostały rozbieżne.

Po propozycji, żeby elementy systemu umieścić w kontrolowanym przez Rosję Azerbejdżanie (to propozycja Putina sprzed kilku tygodni), pojawił się pomysł, by tarczę budowało więcej państw, a centrum wymiany informacji systemu znajdowało się w… Moskwie. Byle daleko od Polski i Czech. Prezydent Bush oświadczył krótko, że Polska i Czechy będą integralną częścią tarczy. Koniec i kropka, rozmowa skończona. W Czechach ma być umieszczona skierowana w niebo stacja radarowa, a u nas rakiety.

Po uruchomieniu silników, rakietę międzykontynentalną natychmiast „widzą” detektory podczerwieni na satelitach w przestrzeni kosmicznej. To dzięki tym informacjom wiadomo, skąd rakieta została wystrzelona i w jakim kierunku zmierza. Ten odczyt jest możliwy tylko we wstępnej fazie lotu, bo tylko wtedy silniki rakietowe wydzielają duże ilości ciepła. Później śledzeniem celu zajmą się naziemne systemy radarowe. Na przykład takie jak ten w Czechach. Ostateczna decyzja, czy zestrzeliwać, czy też nie, zostanie podjęta w kwaterze głównej Wojsk Kosmicznych w USA. Nie każdy lecący obiekt musi być od razu irańską rakietą skierowaną w Waszyngton.

Może być np. rakietą wynoszącą na orbitę satelitę meteorologicznego. Gdy jednak zapadnie decyzja, żeby strzelać, z podziemnych silosów, takich jak te, które będą w Polsce, zostanie wystrzelona antyrakieta, która staranuje pocisk wroga. Głowica antypocisku nie będzie wypełniona materiałem wybuchowym, ładunkiem jądrowym czy biologicznym. Sama nie będzie mogła zostać zatem wykorzystana do ataku, a jedynie do dosyć specyficznej obrony. Dlaczego specyficznej? Bo obrony przed lecącą rakietą, ale już nie przed lecącym samolotem czy nadciągającą kolumną czołgów. W skrócie, tarcza antyrakietowa z definicji nie może nikomu zagrażać, bo jest systemem obronnym.

A może Wicko?
Dobrze poinformowane źródła twierdzą, że w Polsce zostanie umieszczonych docelowo dziesięć antyrakiet. Będą zainstalowane pod ziemią, w specjalnie skonstruowanych silosach. Obszar, na którym będą się znajdowały, nie będzie większy niż boisko do gry w piłkę nożną. W sumie cała baza ma zajmować prawie 300 hektarów. Czy to dużo?

Poligon w oddalonym od Redzikowa o kilkadziesiąt kilometrów Drawsku Pomorskim ma powierzchnię 36 tysięcy hektarów, a Centralny Poligon Sił Powietrznych w Ustce zajmuje obszar 4 tys. hektarów. Możliwe jednak, że same silosy nie powstaną w Redzikowie, tylko w oddalonym o 30 km w linii prostej na północny zachód Wicku Morskim. Redzikowo będzie wtedy zapleczem technicznym i mieszkaniowym dla bazy. Do Polski przyjedzie kilkuset Amerykanów. Część z nich zapewne z rodzinami.

Wicko Morskie to zamknięta wioska, która leży na terenie Centralnego Poligonu Sił Powietrznych w Ustce, na mającej zaledwie kilometr szerokości mierzei. Z jednej strony jest Bałtyk, a z drugiej ciągnący się przez ponad 6 km brzeg jeziora Wicko. To miejsce trudno dostępne, z niezbędną dla instalowania elementów tarczy infrastrukturą. Na terenie poligonu jest też lotnisko.

Zapach pieniędzy
O tarczy rozmawiałem z kioskarką z Redzikowa, właścicielem agencji nieruchomości z Słupska, kelnerką ze smażalni ryb, znajdującej się kilkaset metrów od bramy wjazdowej na poligon w Wicku, i mężczyzną pracującym na stacji benzynowej pod Redzikowem. To, co od nich usłyszałem, pokrywa się z wynikami sondażu, jaki przeprowadziła lokalna gazeta „Głos Pomorza”. Większość mieszkańców regionu jest za instalacją tarczy antyrakietowej, ale bynajmniej nie z powodów patriotycznych.

Mieszkańcy okolic poligonów mają nadzieję, że tak duża inwestycja podniesienie standard ich życia. Kiedyś w bazie wojskowej w Redzikowie pracowało około 1000 pracowników cywilnych. Tyle osób na pewno nie znajdzie pracy w amerykańskiej bazie, ale faktem jest, że – szczególnie w trakcie budowy – będzie trzeba wielu rąk do pracy. Poza tym mieszkańcy mają nadzieję, że powstaną lepsze drogi, poprawi się komunikacja, a Słupsk zacznie się dynamicznie rozwijać. W końcu to najbliższe większe miasto, w którym Amerykanie będą wydawali pieniądze. O bezpieczeństwie Polski nie wspomniał nikt.

Strachy na Lachy
Oprócz nadziei są jednak też obawy. Agencje nieruchomości ostrzegają, że na łeb na szyję zaczną spadać ceny nieruchomości w regionie. Na dodatek do Słupska i okolic mają przestać przyjeżdżać przerażeni inwestycją turyści. Ten ostatni argument wydaje się jednak nietrafiony. Dotychczas nikomu nie przeszkadzał przecież odpoczynek w sąsiedztwie poligonów. Całe środkowe wybrzeże Bałtyku jest usiane bazami i jednostkami wojskowymi. Większość z tych, którzy przyjeżdżają na wakacje w okolice Ustki, nawet nie wie, że tuż obok znajduje się jeden z najważniejszych w Polsce poligonów sił powietrznych. Elementów tarczy nie będzie przecież widać, a ich obecność nie grozi zanieczyszczeniem środowiska czy eksplozją.

Ostrzeganie przed spadkiem cen wygląda raczej na zaklinanie przyszłości przez tych, którzy z handlu nieruchomościami żyją. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz odwrotny. Ceny mogą zacząć piąć się w górę. Jeżeli tarcza powstanie w Redzikowie, a jej elementy w Wicku Morskim, Słupsk stanie się bardzo atrakcyjnym dla inwestorów miastem. Pośrednio potwierdza to Piotr Kawałek, dziennikarz wydawanej w Słupsku gazety „Głos Pomorza”. Zajmując się od dłuższego czasu tematem tarczy antyrakietowej, zauważył, że w Słupsku realizuje się ostatnio coraz więcej inwestycji. Takich jak centra handlowe. Dotychczas było jedno, a teraz budują się równocześnie aż trzy. I to całkiem blisko siebie. Podziemne parkingi, kino z kilkoma salami projekcyjnymi. Przynajmniej jedno takie centrum buduje polsko-amerykańska firma. To oczywiście nie musi mieć żadnego związku z tarczą. Nie musi, ale może.

Brak informacji
Wszyscy, z którymi rozmawiałem, narzekali, że o bazie antyrakietowej nikt z nimi nie rozmawia. – Rząd Czech od razu powiedział, gdzie zostanie wybudowany radar podłączony do systemu – powiedział mi Piotr Kawałek. Rozmowa na temat lokalizacji może być trudna o tyle, że oficjalnie nic nie jest jeszcze przesądzone. Negocjacje dotyczące warunków budowy w Polsce elementów systemu antyrakietowego cały czas trwają. Rząd obiecuje rozpocząć kampanię informacyjną, gdy tylko zostanie podjęta decyzja. – Akcja informacyjna będzie prowadzona w mediach, na ulotkach i plakatach – mówi posłanka PiS Joanna Szczypińska. Według nieoficjalnych danych roboty wstępne mogłyby się rozpocząć już za kilka miesięcy. Po trzech latach budowa polskich elementów tarczy zostałaby ukończona, a rok później baza byłaby w pełnej gotowości obronnej.

Większość mieszkańców Redzikowa i Wicka Morskiego chce, by w ich sąsiedztwie powstała baza antyrakietowa. Widzą w tym szansę rozwoju. Obawy i lęki są mimo to dosyć spore. Tymczasem ogromna część z nich jest najzupełniej bezpodstawna. Tam, gdzie nie ma wiedzy, pojawiają się demony. Można się ich łatwo pozbyć. Rzetelnie informując.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.