Dla pokrzepienia serc

Leszek Śliwa

|

GN 27/2007

publikacja 09.07.2007 13:20

Małe narodowe święto czeka nas za kilka dni. I nie chodzi wcale o rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Radosny, rozśpiewany tłum w biało-czerwonych barwach uczci... finał Ligi Światowej w siatkówce.

Dla pokrzepienia serc Nasza publiczność jest uważana na całym świecie za najlepszą! PAP/Andrzej Grygiel

Piątek, 29 czerwca, Katowice, mecz Ligi Światowej Polska–Bułgaria. Hala wypełniona po brzegi. „Polskaaaa, biało-czerwoniiii” – śpiewa na cały głos jedenaście tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci – w narodowych barwach. Polacy zaczynają fatalnie. Bułgarzy wysoko prowadzą. Nikt jednak na trybunach nie gwiżdże na naszych siatkarzy po nieudanych zagraniach. Przy stanie 15:19 trener Polaków bierze czas. „W steeepie szerokim, któóórego okiem, naaawet sokolim nie zmieeerzyyyysz...” – cała sala śpiewa „Pieśń o małym rycerzu” – nieoficjalny hymn polskich kibiców, zagrzewający Polaków do walki. Przegrywamy seta. Publiczność zamiast gwizdami reaguje mocniejszym dopingiem. Trzy następne sety nasi rozgrywają już na swoim normalnym poziomie i pewnie wygrywają. Na trybunach euforia.

Cała hala śpiewa z nami
Trudno uwierzyć, że ten mecz... nie miał żadnej stawki. Obie drużyny i tak miały już zagwarantowany udział w finałowym turnieju, który odbędzie się od 11 do 15 lipca, również w Katowicach.
W wielu krajach trybuny na takim meczu świeciłyby pustkami, a nieliczna publiczność reagowałaby ospale. W wielu krajach, ale nie w Polsce. – Jak to? Mecz nie ma stawki? Przecież gra Polska. To wystarczy – denerwuje się 30-letni Sławomir z Krakowa. 18-letnia Karolina przyjechała do Katowic z koleżanką aż ze Szczecina. Czekała przed halą na kilka godzin przed meczem. – To nieważne, że ten mecz nie ma stawki. Liczy się atmosfera. To niepowtarzalne przeżycie, kiedy cała hala razem śpiewa. Dlatego jeżdżę na wszystkie mecze reprezentacji Polski – mówi.

Wszystko zaczęło się szesnaście lat temu, kiedy powstała Liga Światowa. Organizatorzy postanowili zadbać, by każdy mecz był nie tylko sportową rywalizacją, ale także widowiskiem – show z odpowiednią oprawą. Kiedy nasz kraj w 1998 r. włączył się do tego przedsięwzięcia, okazało się, że polski kibic nie musi kojarzyć się z bójkami na stadionach i wulgarnymi okrzykami. Profesjonalną oprawę spotkań tworzyli Grzegorz Kułaga i Bartosz Heller (tego drugiego w 2003 r. zastąpił Marek Magiera). Stopniowo nasza publiczność zdobywała coraz większą renomę i obecnie jest uważana przez znawców siatkówki na całym świecie za najlepszą!

Giermkowie małego rycerza
Oczywiście nigdy by nie było u nas takiego zainteresowania siatkówką, gdyby polscy zawodnicy grali słabo. Od wielu lat siatkówka jest jednak naszą „narodową dyscypliną”. Starsi kibice pamiętają jeszcze finał olimpiady w Montrealu w 1976 r., gdy po heroicznym boju pokonaliśmy ZSRR 3:2. Teraz śmiało można powiedzieć, że Polska jest światową potęgą w siatkówce. W ostatnich latach nasze siatkarki dwa razy zdobywały mistrzostwo Europy, a w zeszłym roku zespół męski został wicemistrzem świata.
Drużynę z lat siedemdziesiątych trenował niezwykły szkoleniowiec Jerzy Hubert Wagner. Powszechnie uznawano go za głównego twórcę sukcesów. O stylu jego pracy wszystko mówi przydomek, jaki nadali mu zawodnicy: „Kat”. „Kat” Wagner wprowadził żelazną dyscyplinę i „katorżniczą” pracę na treningach.

Obecny szkoleniowiec reprezentacji, Argentyńczyk Raúl Lozano, nie wygląda na „Kata”. W rodzinnym kraju nazywają go „Chichi” – maleńki. Niewysoki (164 cm wzrostu), o dobrotliwej twarzy, cieszy się jednak wielkim autorytetem u zawodników. W kadrze obowiązuje drakoński regulamin: za każdą minutę spóźnienia na zajęcia – kara finansowa, podobnie za włożenie na trening innego stroju niż wyznaczy trener. W określonych godzinach na zgrupowaniu nie ma prawa zadzwonić telefon komórkowy żadnego z zawodników.

Typowy dzień reprezentanta Polski na zgrupowaniu wygląda następująco: pobudka, śniadanie, od 9 do 12 trening, o 12 odnowa biologiczna, masaże, o 13 obiad, od 14 do 16 odpoczynek. O 16 badania lekarskie, masaże, o 16.45 zbiórka i do 20 trening. ­– Potem kolacja i zawodnicy idą spać, bo tak są zmęczeni intensywnym treningiem – mówi Lozano.

Oczywiście autorytetu nie da się zbudować tylko surowością. Lozano jest przede wszystkim znakomitym trenerem, który wiele lat pracował w lidze włoskiej – najsilniejszej Lidze Świata. W 2004 r. uznany został za jej najlepszego trenera.

– Po objęciu kadry przez niewysokiego Lozano nowych znaczeń nabrała „Pieśń o małym rycerzu”. Kibice bardzo ją polubili. Dlatego włączamy ją w chwilach szczególnych, kiedy zawodnicy potrzebują wsparcia publiczności w końcówkach setów – mówi Grzegorz Kułaga.

Wśród najlepszych
Liga Światowa jest przedsięwzięciem komercyjnym. Sportowo nie ma takiego znaczenia jak Mistrzostwa Świata czy Europy, nie mówiąc już o Igrzyskach Olimpijskich. Biorą w niej jednak udział najlepsze drużyny świata. Walczą na serio, choćby dlatego, że stawką są wysokie nagrody pieniężne. Ewentualne zwycięstwo w katowickim finale byłoby więc pięknym sukcesem. Ale nie ono jest najważniejsze. Henryk Sienkiewicz w „Trylogii” opisywał nie tylko zwycięstwa, ale i klęski. A mimo to zakończył „Pana Wołodyjowskiego” słowami, że pisał te powieści „dla pokrzepienia serc”. Mecze siatkówki, w których nasi, nawet przegrywając, walczą z najlepszymi jak równy z równym, z pewnością krzepią serca kibiców. I to nie tylko dlatego, że mogą wspólnie zaśpiewać „Pieśń o małym rycerzu”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.