Która lektura?

Szymon Babuchowski

|

GN 24/2007

publikacja 13.06.2007 17:29

Spór wokół lektur szkolnych staje się sporem politycznym. Czy faktycznie musimy wybierać między Sienkiewiczem a Gombrowiczem?

Która lektura? Sienkiewicz uczy nas dumy narodowej, Gombrowicz – dystansu do samych siebie. EAST NEWS/JANUSZ ODROWąż-PIENIążEK/Laski Diffusion/józef wolny

Indeks Giertycha – tak nazwali dziennikarze projekt rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej z 24 maja. Wszystko przez listę lektur obowiązkowych dla liceów i techników, na której zabrakło m.in. utworów Gombrowicza, Goethego i Conrada, a pojawiła się np. powieść Jana Dobraczyńskiego „Listy Nikodema”.

Projekt obśmiała „Gazeta Wyborcza”, MEN wyjaśniało, że niczego nie wyrzuca ani nie zakazuje, a Roman Giertych oświadczał, że jego zasługą jest przywrócenie na listę lektur książek Sienkiewicza. Propozycję zmian ostro skrytykował premier Jarosław Kaczyński, głos zabrał też minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski, który zaapelował o „zakończenie wojny Sienkiewicza z Gombrowiczem”.

Lista nieobecnych
Zanim jednak odsądzimy Romana Giertycha od czci i wiary, warto przyjrzeć się wspomnianemu rozporządzeniu i wcześniej obowiązującym listom lektur. Okazuje się bowiem, że wiele książek zniknęło z listy dużo wcześniej i nikt nie robił wtedy wokół sprawy szumu.

Kogo zatem brakuje na owej liście? Aleksandra Pezda z „Gazety Wyborczej” podaje, że zostały „wymazane” takie dzieła jak „Ferdydurke” i „Trans-Atlantyk” Gombrowicza, „Szewcy” Witkacego, „Cierpienia młodego Wertera” i „Faust” Goethego, „Proces” Kafki, „Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, a także książki Josepha Conrada i Fiodora Dostojewskiego.

To jednak prawda tylko po części. Kiedy przeanalizujemy dokumenty z różnych lat, przekonamy się, że w nowym rozporządzeniu znikają jedynie fragmenty (!) prozy Gombrowicza, „Cierpienia młodego Wertera” i wybrany utwór Conrada. Zniknął też „Inny świat”, ale przywrócono go po cichu na stronie internetowej ministerstwa, kiedy rozpętała się medialna burza.

Pozostałych utworów nie było już w podstawie programowej z 2002 roku, a więc na długo przedtem, zanim Giertych został ministrem edukacji. Nauczyciele omawiali je na zasadzie dowolności, jako np. „wybraną powieść XIX wieku” czy „wybrany dramat XX wieku”. Dziś, jak tłumaczy rzeczniczka MEN Aneta Woźniak, uczący mają podobną możliwość.

Bitwa na książki
Oczywiście tłumaczenie ministerstwa niewiele wnosi do sprawy. Spór dotyczy przecież tego, co ma być kanonem, a nie tego, czy coś jest zakazane, czy nie. A kierunek zmian w kanonie lektur faktycznie budzi niepokój. Jeśli usuwa się Goethego i Conrada, a w ich miejsce wchodzą powieści Jana Dobraczyńskiego, pisarza dość przeciętnego, w dodatku działacza PRON, to coś tu jest nie tak.

Minister Giertych postawił na Sienkiewicza i chwała mu za to, ale czy faktycznie musimy wybierać między Sienkiewiczem a Gombrowiczem? Pierwszy uczy nas dumy narodowej, drugi – dystansu do samych siebie. Obaj są potrzebni. Jest tak, jak powiedział Kazimierz Ujazdowski: nie uda się nauczyć młodzieży patriotyzmu, wykluczając kontrowersyjne tematy. Słusznie zauważył minister kultury, że ideologiczna zawziętość jest wrogiem bogactwa, które powinno charakteryzować listę lektur szkolnych

Ta zawziętość charakteryzuje niestety obie strony sporu. Z jednej strony media wyolbrzymiają winę Giertycha, który odpowiada tylko za część przypisywanych mu posunięć. Z drugiej – nie jest też prawdą to, co mówi wicepremier: że kiedy przychodził do ministerstwa, żadna książka Sienkiewicza nie była obowiązkowa.

W podstawie programowej z 2002 roku dla liceum figuruje bowiem wybrana powieść naszego Noblisty, a dla gimnazjum – „Krzyżacy” i wybrana nowela. Świetnie, że za sprawą Giertycha wprowadzono jako obowiązkowe „Quo vadis” i „Potop”, jednak sugerowanie, że poprzedni spis lektur był „intencjonalnym działaniem w celu skrzywienia podstaw patriotyzmu polskiego” jest przesadą.

Kanon do przeglądu
Ustalanie kanonu lektur zawsze budziło emocje. Bo przecież literatura to ciągle jeszcze „rząd dusz”, a świadomość narodu zależy od tego, na jakich książkach wychowali się jego obywatele. Dlatego nie jest bez znaczenia, jaka wizja świata i człowieka dominuje w tym kanonie. Niedobrze jednak się dzieje, kiedy o tych wyborach decydują doraźne interesy polityczne.

Wtedy dla jednych Sienkiewicz może stać się symbolem „ciemnogrodu”, drudzy uznają Gombrowicza za nihilistę i patrona środowisk lewicowo-liberalnych. Mnie osobiście bliższy ideowo jest Sienkiewicz, ale Gombrowicza z listy lektur nigdy bym nie wyrzucił, choćby dlatego, że warto poznawać także inny od własnego punkt widzenia. A poza tym – to po prostu dobra literatura.

Z całej tej awantury jest jednak jeden pożytek: zaczęliśmy się uważniej owemu kanonowi przyglądać. I już na stronie ministerstwa pojawiła się nowa wersja rozporządzenia, w której figuruje „Zbrodnia i kara”. Dodajmy, że nie było jej na liście lektur obowiązkowych od końca lat dziewięćdziesiątych.

Co wyrzucić?
Nie ulega wątpliwości, że potrzeba poważnej dyskusji nie tylko nad spisem lektur, ale w ogóle nad nauczaniem języka polskiego w szkołach. Nauczyciele od lat sygnalizują, że podstawa programowa dla liceów jest przeładowana. Sytuację skomplikowało jeszcze bardziej wprowadzenie gimnazjów. Tam lektury dobiera się „problemowo”, bez podziału na epoki.

Na przyspieszony kurs historii literatury zostają więc trzy lata liceum. Stąd wiele pozycji omawia się „po łebkach”, na literaturę współczesną po prostu nie starcza czasu. A tu ministerstwo serwuje nam jeszcze dwie dodatkowe pozycje: „Cesarza” Kapuścińskiego i „Kamień na kamieniu” Myśliwskiego. Świetne książki, ale czy nauczyciele zdążą je omówić? Coś trzeba będzie wyrzucić, ale co? „Ludzi bezdomnych”? „Noce i dnie”? A może coś z poezji?

Zredukowano już wcześniej – co zresztą uważam za skandal – „Chłopów” do pierwszego tomu”, teraz z „Kordiana” i „Nie-Boskiej komedii” zostają jedynie wybrane sceny. Ale jeśli chcemy, by – przynajmniej niektórzy – uczniowie naprawdę czytali lektury, a nie tylko ich streszczenia w Internecie, jakaś redukcja jest konieczna.

Dlatego dobrze się stało, że dyskusja nad kanonem rozgorzała. Czy tym razem uda się wprowadzić poważne korekty? Minister ma podpisać rozporządzenie 23 czerwca, czasu zostało więc niewiele. Miejmy jednak nadzieję, że to dopiero początek debaty i za jakiś czas otrzymamy kolejny projekt zmian. Oby był rozsądniejszy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.