O co ten strajk?

Szymon Babuchowski

|

GN 23/2007

publikacja 06.06.2007 13:59

Komu zależy na reformie służby zdrowia: strajkującym lekarzom czy rządowi?

O co ten strajk? Pacjenci najbardziej niecierpliwie czekają na zakończenie strajku. Marek Piekara

Minister zdrowia Zbigniew Religa, mimo choroby nowotworowej płuc, nie składa dymisji i zapowiada kolejne zmiany w służbie zdrowia: ustawę o sieci szpitali, koszyk świadczeń gwarantowanych, przeniesienie funduszu chorobowego z ZUS do NFZ, ustawę o informatyzacji w systemie opieki zdrowotnej, ustawę pielęgnacyjną. Mówi też o nadwyżce finansowej w NFZ, w związku z którą wszystkie szpitale będą zawierać dodatkowe kontrakty w najbliższych dniach. Tymczasem lekarze nie tylko strajkują nadal, ale zaostrzają formę protestu: biorą urlopy na żądanie, a nawet rezygnują z pracy.

Nie chodzi o pieniądze?
Zwykło się mówić, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Tymczasem działacze Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy twierdzą, że chodzi im o coś zupełnie innego. – Chcemy skłonić rządzących do poważnej dyskusji na temat służby zdrowia – podkreśla w rozmowie z „Gościem” przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel. – To właśnie my proponujemy rozwiązania długofalowe, natomiast z wszystkich deklaracji strony lekarskiej wynika, że oni przede wszystkim chcą pieniędzy – twierdzi Paweł Trzciński, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. – Jesteśmy w stanie znaleźć porozumienie, jeżeli chodzi o rozwiązania systemowe, ale w sytuacji, kiedy lekarze mówią: „Dobrze, ale miliard”, trudno o jakąkolwiek rozmowę. – Gdybyśmy napisali w postulacie strajkowym, że zależy nam na reformie służby zdrowia, to od razu usłyszelibyśmy, że strajk jest nielegalny – odpowiada Bukiel. – Ze względów formalno-prawnych strajk musi być o pieniądze i my strajkujemy o pieniądze. Oczywiście rządzący wykorzystują to przeciwko nam, np. pani poseł Szczypińska uczepiła się mojego stwierdzenia, że trzeba doprowadzić do niepokoju społecznego. Niestety, nasze doświadczenia wskazują, że musi być niepokój społeczny, żeby rządzący w ogóle się tematem zainteresowali. Ale nie chodzi nam tutaj tylko o pieniądze, raczej o zmiany systemowe, na końcu których będzie oczywiście wzrost wynagrodzeń personelu medycznego.

Szpital na prawach rynku
O jakich zmianach systemowych mówią lekarze? Czy chodzi tu o prywatyzację służby zdrowia? – Hasła: „prywatyzacja” czy „zwiększenie nakładów” nie załatwiają wszystkiego – twierdzi Krzysztof Bukiel. – Te wszystkie rzeczy trzeba zrobić jednocześnie. Po pierwsze muszą być zbilansowane nakłady z wydatkami. Tutaj kluczową rolę może odegrać koszyk świadczeń zdrowotnych. Ale nie taki, jak proponuje minister Religa – spis wszystkich możliwych, ale niekoniecznie osiągalnych świadczeń – tylko taki ich zakres, na który jest pokrycie w pieniądzach publicznych. I to powinno być bezpłatne. Reszta musi być albo odpłatna, albo częściowo odpłatna. Mówimy raczej: częściowo odpłatna, bo kogoś może nie być stać na to, żeby zapłacić np. 3 tysiące za zabieg, ale będzie w stanie zapłacić 300 złotych. Nie może być tak, że ten, kto nie chce czekać, daje łapówkę, albo idzie do lekarza prywatnie. Właściwie wszystko powinno odbywać się bez kolejki, ale jeżeli brakuje na to środków publicznych, to się dopłaca, po to, żeby otrzymać dane świadczenie.

Według szefa związku, drugim elementem reformy powinno być racjonalne wydatkowanie tego, co już jest w opiece zdrowotnej. – Jeżeli jest konkurencja i prawdziwy właściciel, czyli właściciel prywatny, to pieniądze są lepiej wydatkowane. Oczywiście trudno, żeby z dnia na dzień wszystkie szpitale stały się prywatne, ale można zrobić z nich normalne przedsiębiorstwa, tzn. takie, które kierują się prawem handlowym. Niemożliwe jest wówczas zadłużanie się w nieskończoność, bo w pewnym momencie wierzyciele składają wniosek o postawienie w stan upadłości i wtedy szybciej można podjąć działania naprawcze. Dlatego jako drugi element proponujemy rozszerzenie mechanizmów rynkowych, w tym również prywatyzację.

– Jesteśmy zwolennikami mechanizmów rynkowych, ale takich, które zabezpieczą pacjenta – odpowiada rzecznik Ministerstwa Zdrowia. – Nie jest problemem stworzyć system na sposób amerykański, w którym kilkadziesiąt milionów pacjentów nie jest w ogóle ubezpieczonych i nie otrzymuje podstawowej opieki. Poza tym w Polsce w znacznym stopniu służba zdrowia już jest sprywatyzowana, zwłaszcza jeżeli chodzi o podstawową opiekę zdrowotną. Tam 80 procent to jest sektor prywatny. Jesteśmy również za dopuszczeniem szpitali publicznych do rynku ubezpieczeń dodatkowych.

Co dalej ze strajkiem?
Skoro podstawowe założenia obu stron wydają się podobne, rodzi się pytanie, o co tak naprawdę walczą strajkujący. Michał Zieliński w jednym z ostatnich numerów tygodnika „Wprost” stwierdził, że przyczyną strajku jest naruszenie przez rząd „paktu medycznego”: państwo kiepsko płaci lekarzom, ale przymyka oko na łapówki. Związkowcy są przeciwni takiemu stawianiu sprawy: – Dziennikarz chciał szybko zarobić, bez wgłębiania się w problem – twierdzi Krzysztof Bukiel. – Dlatego wymyślił chwytliwe hasło, które miało przyciągnąć czytelników. A przecież podobne strajki były już dużo wcześniej, w 1996 roku. Decyzja o strajku, który trwa teraz, pojawiła się we wrześniu 2005 roku. Wtedy można było raczej przypuszczać, że rządzić będzie PO-PiS, a nie PiS z innymi ugrupowaniami. Nie było też jeszcze wówczas takiej kampanii antykorupcyjnej i pokazowych aresztowań lekarzy. Oczywiście może tak być, że te działania sprzyjają rozszerzaniu się protestu i przyłączaniu się niektórych lekarzy, ale na pewno nie były one inspiracją do strajku.

– Chciałbym, żeby politycy wreszcie odrzucili tę zasłonę z oczu i nie mówili ciągle, że jest to strajk polityczny – dodaje Bukiel. – Gdybyśmy zostali wysłuchani, być może decyzje zostałyby już podjęte. Środki są, skoro pani premier Gilowska mówi, że można obniżyć składkę na ZUS, rekompensowaną przecież z budżetu państwa. To znaczy, że 18 miliardów będzie do zagospodarowania. Gdyby była wola naprawy systemu opieki zdrowotnej, to by były i pieniądze. Ale w tej sytuacji, która jest, naprawdę trudno mi przewidzieć, co się będzie dalej działo ze strajkiem. Na pewno kolejnym etapem będzie masowe zwalnianie się lekarzy z pracy. Co na to rząd? – Wypowiedzenia trwają trzy miesiące i dopiero po tym okresie mogą być faktycznie zrealizowane – uspokaja rzecznik Trzciński. – Lekarze, którzy w zeszłym roku próbowali składać wypowiedzenia, zaraz potem składali podania o ponowne przyjęcie do pracy. Nie chcemy więc radykalizować działań. Oczywiście kiedy strona lekarska je zradykalizuje, zagrażając realnie bezpieczeństwu pacjentów, będziemy zmuszeni wykorzystać wszystkie dozwolone w ramach prawa środki, żeby ich chronić. Ale na razie staramy się negocjować.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.